Cynizm ateistyczny

Franciszek Kucharczak

|

GN 33/2022 Otwarte

publikacja 18.08.2022 00:00

Myśl wyrachowana: Niby wszyscy myślą o przyszłości, ale gdy jedni mówią o starości, inni o wieczności.

Cynizm ateistyczny

Coś się prof. Jan Hartman ostatnio wziął za teologię maryjną. W jednej z wypowiedzi nawiązał do wypadku w Chorwacji, gdzie zginęło kilkunastu pielgrzymów z Polski. „Cały kraj zawieszony jest reklamami Medjugorie, żerującymi na nieszczęściu Ukrainy (masz tam jechać modlić się o pokój). Cyniczny biznes polega na wmawianiu ludziom, że ich modły do Maryi będą wysłuchane. Jak widać nie zostały. Ale biznes nadal będzie się kręcił” – napisał na Twitterze z właściwym sobie wdziękiem (pisownia oryginalna).

Pan profesor, jak przystało na wojującego ateistę, lubi prowokować. Znajduję jednak w jego wypowiedziach sporo wątków wartych analizy, choćby w celu wskazania ich mizerii treściowej.

„Cyniczny biznes” – mówi pan Hartman. Oczywiście nie chodzi mu o branżę turystyczną. Tej nie wini za to, że tworzy bazę noclegową i restauracyjną w atrakcyjnych miejscach. Ale przecież z miejscami pielgrzymkowymi jest podobnie. Jeśli chcę jechać na pielgrzymkę, to mam nadzieję, że ktoś tam na miejscu prowadzi biznes, dzięki któremu będę miał gdzie spać i co zjeść. Miejscowi są zadowoleni, pielgrzymi są zadowoleni – i tylko pan Hartman się wścieka. Robi to, bo jego zdaniem biznes pielgrzymkowy jest cyniczny. Cynizm polega na „wmówieniu”, że nasza modlitwa w ogóle do kogoś trafia. A przecież nie trafia, bo filozof z UJ „wie”, że Boga nie ma. Tym samym Maryja nie mogłaby u nieistniejącego Boga żadnych łask wyjednać.

We wpisie pana Hartmana pobrzmiewa coś więcej niż zarzut oszustwa – jest tam też, nie wprost, oskarżenie o spowodowanie śmierci pielgrzymów, którzy dali się nabrać i pojechali do Medjugorja, żeby się tam bez sensu modlić.

Pan profesor najwyraźniej uważa, że my, wierzący, też jesteśmy ateistami, ale tego nie ujawniamy, bo chcemy robić biznesy na pielgrzymkach. W innym wypadku nie miałby prawa zarzucać nam cynizmu. Wierzący nie może cynicznie zachęcać kogokolwiek do modlitwy, bo przecież wierzy w to, co mówi.

A zatem, panie profesorze, wobec kogo te zarzuty? Ale konkretnie – kto jest takim ateistycznym cynikiem, udającym wierzącego i zbijającym kasę na naiwności wiernych? Świadomi chrześcijanie nie są stadem baranów, które wierzą tylko dlatego, że im ktoś kazał. Nie z powodu reklam modlimy się i bierzemy udział w pielgrzymkach. Nie musimy być księżmi, żeby mieć żywe doświadczenie Boga i wstawiennictwa świętych. A gdy je mamy, nie mówimy Bogu, co ma robić – z Ukrainą czy z czymkolwiek. Prosimy Go, ale świadomi, że On wie najlepiej, jak wysłuchać. I nie dyktujemy Bogu, kiedy kogo ma odwołać. Rozumiemy, że życie tutaj nie jest naszym celem, lecz pielgrzymką do celu, dlatego nie robimy afery, gdy jakiś pielgrzym cel osiągnął szybciej, niż sam się spodziewał.

Wiara to nie przeświadczenie – to doświadczenie. •


KRÓTKO:

Tortury ciąży

Europejski Trybunał Praw Człowieka odrzucił skargi polskich feministek na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 16 października 2020 roku, zakazujący aborcji eugenicznej. To duży cios dla działaczek, które skarżyły TK za naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, zakazującej tortur i nieludzkiego traktowania. Znaczna większość kierowanych przez nie skarg nie dotyczyła nawet odmowy aborcji. Tortury i nieludzkie traktowanie to w ich rozumieniu zazwyczaj… „stres i strach przed zajściem w ciążę”. Instytut Ordo Iuris, który przekazał sędziom ETPC opinię nt. zgodności zakresu ochrony życia nienarodzonego w Polsce z normami prawa międzynarodowego, przypomina zapis z preambuły Konwencji o prawach dziecka. Ten powszechnie akceptowany akt prawa międzynarodowego stwierdza, że „dziecko (…) wymaga szczególnej opieki i troski, w tym właściwej ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu”. No tak, ale czy zrozumie to ktoś, dla kogo sama myśl o dziecku jest nieludzką torturą?•

My, pasożyty

Magdalena Środa polemizuje w „Gazecie Wyborczej” z prof. Marcinem Matczakiem, który skrytykował zwolenników aborcji za stosowany przez nich język. Pani etyk broni nazywania płodu „pasożytem” czy „agresorem”. „W wielu przypadkach ciało kobiety traktuje płód w ten właśnie sposób” – pisze. A zatem my dorośli jesteśmy pasożytami, którym matki jakoś to darowały? Urocze.•