Droga do Auschwitz

Edward Kabiesz

|

GN 32/2022

publikacja 11.08.2022 00:00

„Drogę do Auschwitz wytyczono już w początkach chrześcijaństwa” – wyjaśnia widzom narrator filmu „Wytępić całe to bydło”.

Wędrująca przez wieki postać, grana przez Josha Hartnetta, ucieleśnia w sobie całe zło zachodniej chrześcijańskiej cywilizacji. Wędrująca przez wieki postać, grana przez Josha Hartnetta, ucieleśnia w sobie całe zło zachodniej chrześcijańskiej cywilizacji.
HBO Max

Trudno film ten określić dokumentem z prawdziwego zdarzenia. Zresztą sam reżyser przyznaje, że chociaż jako filmowiec wolałby pozostać ukryty, w tle, to „neutralność nie wchodzi w grę”.

Zachód kroczył drogą zniszczenia

Można zapytać natomiast, czy dokument nie powinien zachować dozy obiektywizmu. „Wytępić całe to bydło” nie jest jednak opracowaniem naukowym, więc twórca filmu nie musi się tym przejmować. Może prezentować wybrane przez siebie fakty i przemilczeć te, które nie pasują do idei, jaka przyświecała tej realizacji. Zasadę tę Raoul Peck zastosował twórczo w swojej produkcji. Po obejrzeniu filmu nie mamy wątpliwości, że reżyserowi towarzyszyło pragnienie, by dowieść słuszności trzech słów, które jego zdaniem streszczają historię ludzkości. Jakie to słowa? Cywilizacja. Kolonizacja. Eksterminacja. Autor dowodzi, że hasła te wybrzmiewają mocno w historii zachodniego świata i wwiercają się w jądro historii Stanów Zjednoczonych. – Na zachodniej półkuli niszczono bez skrupułów całe cywilizacje, gdyż Zachód kroczył drogą zniszczenia i chciwości – mówi. I dodaje, że narracja historyczna jest tylko jedną z fikcji, ale nie ma czegoś takiego jak alternatywne fakty.

Raoul Peck nie ukrywa, że do stworzenia filmu zainspirowała go wydana w 2009 roku książka szwedzkiego dziennikarza Svena Lindqvista „Wytępić całe to bydło”, której tytuł jest cytatem z „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Reżyser, będący zarazem narratorem, cytuje obszerne fragmenty dzieła Lindqvista, chociaż często nie są one wyraźnie zaznaczone. Peck bazuje także na książce „Uciszanie przeszłości” haitańskiego antropologa Michela-Rolpha Trouillota oraz na dorobku Roxanne Dunbar-Ortiz, autorki monografii „Historia rdzennych narodów Stanach Zjednoczonych”. Peck jest Haitańczykiem, który realizuje filmy w USA, a w swojej twórczości porusza przede wszystkim problemy rasowe, w tym niewolnictwa i jego wpływu na współczesną sytuację czarnych mieszkańców kraju. To również film bardzo osobisty, bo w chaotyczną, przeskakującą z wątku na wątek narrację reżyser wpisuje fragmenty swojej biografii.

Cywilizacja to eksterminacja

W dzisiejszym świecie polemika z niektórymi wyrażonymi w tej produkcji poglądami autora będzie politycznie niepoprawna. Przecież przedstawione fakty dotyczące popełnianych zbrodni na Indianach czy innych ludach na całym świecie miały miejsce. Niepokoi jednak zawężony kontekst, w jakim zostały przedstawione, bo okazuje się, że wszelkiemu złu na świecie winni są Europejczycy. Świat bez Europy byłby światem pokoju, o wiele lepszym i szczęśliwszym. Historia w ujęciu Pecka została zawłaszczona przez Europejczyków tworzących rasistowską cywilizację, której celem była kolonizacja, a następnie eksterminacja ludów innych ras. Jej symbolem jest przewijająca się w każdym z czterech odcinków serialu postać grana przez Josha Hartnetta. To wędrujący przez wieki biały imperialista i kolonizator, z mieczem lub pistoletem w dłoni, który zabija Indian, Afroamerykanów i przedstawicieli niebiałych ras. Film Pecka od strony poznawczej nie wnosi nic, czego człowiek w miarę wykształcony nie dowiedziałby się już wcześniej. Nie tylko z prac naukowych, lecz także z literatury popularnej, filmów i seriali. Animacje, mapy, fabularyzowane scenki z udziałem Hartnetta, rysunki nie nadają produkcji większej wiarygodności – po jakimś czasie ten chaos staje się nużący. Obraz ten prezentuje wydarzenia w sposób wyjątkowo jednostronny, pozbawiony szerszego, historycznego kontekstu i nie do końca zgodnie z faktami. Przykładem jest mapa Afryki obrazująca podbój kontynentu w XIX w., z której znikają stopniowo państwa czy tereny pod władzą tubylczych plemion. Zniknęła również Etiopia, którą zdołały podbić faszystowskie Włochy, ale dopiero w latach 1936–1941. Wielokrotnie padają liczby i uogólnienia niemające potwierdzenia w rzeczywistości. Trudno o wszystkich tych sprawach polemizować w krótkim tekście, ale z pewnością wyjaśnienia domaga sposób przedstawienia „ludobójczego chrześcijaństwa”.

Chrześcijańska droga do Auschwitz

„Drogę do Auschwitz wytyczono już w początkach chrześcijaństwa. Ta droga prowadzi również prosto do serca Ameryki” – wyjaśnia widzom narrator, którym jest reżyser filmu. Nie ma on wątpliwości, że za niemieckim, a szerzej europejskim ludobójstwem – bo tak nazywa to, co robili kolonizatorzy w Afryce i na całym świecie – stoi religia, w tym wypadku chrześcijaństwo. „Już wiemy, kiedy rasa, kolor i krew po raz pierwszy stały się instytucją… Ostatecznym celem Kościoła i europejskich władców było zdobywanie bogactwa i władzy przez unicestwienie. W 1487 roku papież zatwierdził utworzenie Inkwizycji, która miała decydować o »czystości krwi« ochrzczonych Maurów i Żydów. To źródło ideologii białej supremacji pozwoliło uznać Europejczykom, że zniewalanie i eksterminacja innych narodów są dopuszczalne”. Dowiadujemy się też, że „biały z urodzenia jest symbolem władzy, uzasadnieniem dla każdej bezkarności”. Kolonizacja zdaniem reżysera rozpoczęła się od chrześcijańskich wypraw krzyżowych, których cel sprowadzał się do hasła: „Wytępić całe to bydło”, a z dalszych wywodów wynika, że handel niewolnikami rozpoczął się w właśnie w tym czasie.

Peck nie jest jakimś wyjątkiem w próbach dowodzenia, że największe zło tego świata bierze się z religii. Jakiej? Oczywiście chrześcijańskiej, a szczególne zasługi w tej dziedzinie mają katolicy. Narracja, czyli utrwalająca stereotypy mieszanina prawdy, półprawdy i naciąganych uogólnień, staje się niebezpieczna, bo zderza się z ignorancją widza, który najczęściej nie ma wiedzy pozwalającej mu krytycznie spojrzeć na to, co widzi w filmie. Tym bardziej że w mediach staje się ona powszechna. Dochodzi do sytuacji, że antyrasizm przekształca się w rasizm, czego dowodem w filmie jest wizerunek przewijającego się przez wieki białego mordercy. Zdaniem reżysera świat to ogromne Auschwitz zarządzane przez Europę i amerykańskich białych supermaczystów. W ostatnim odcinku Peck stwierdza, że to nie wiedzy nam brakuje, ale sensu. Jednak wiedza pozwala zrozumieć zachodzące w świecie zjawiska, a w przypadku tej produkcji autorowi jej zabrakło – lub świadomie nią manipuluje.

Taką manipulacją jest przekonywanie widza, że za niewolnictwo odpowiada religia chrześcijańska. Jako tako wykształcony człowiek wie doskonale, że niewolnictwo istniało od starożytności.

Bulle i encykliki

Prawdą jest, że w XV w. pojawiła się forma niewolnictwa związana z rasą, a jej natężenie rosło w wiekach następnych. Stała się ona hańbą Stanów Zjednoczonych w sytuacji, kiedy w XIX w. praktycznie większość państw, w tym wszystkie europejskie, zakazała tych praktyk. Już w okresie wielkich odkryć geograficznych papieże kierowali do biskupów i wiernych bulle i encykliki potępiające handel niewolnikami i samo niewolnictwo. Wcześniej, bo w 1435 roku, a więc jeszcze przed odkryciem Ameryki, papież Eugeniusz IV, oburzony najazdami portugalskich i kastylijskich łowców niewolników na Wyspy Kanaryjskie, na prośbę tamtejszego biskupa nakazał uwolnić wszystkich tubylców, zarówno chrześcijan, jak i tych, którzy dopiero zamierzali przyjąć chrześcijaństwo. Jeszcze większe znaczenie miała bulla Sublimis Deus dotycząca sytuacji rdzennych mieszkańców Nowego Świata, ogłoszona przez papieża Pawła III w czerwcu 1537 roku. Zakazywała zniewolenia tubylczych mieszkańców obu Ameryk i wszystkich innych ludzi. Paweł III nazwał niewolnictwo dziełem „wroga rasy ludzkiej”, czyli szatana. To chyba jeden z najważniejszych dokumentów dotyczących niewolnictwa w historii. Kolejne bulle i encykliki nie pozostawiają wątpliwości, jaki był stosunek Watykanu do handlu niewolnikami. Pisałem o tym w tekście „Papieże i rasowe zniewolenie” (nr 29/2021). Z historii wiemy, że nie wszyscy przejmowali się płynącymi z Rzymu wskazówkami. Ułomności ludzkiej natury sprawiały, że wygrywały chciwość i żądza władzy.

Druga część filmu rozprawia się natomiast z mitem Kolumba. Izabela Katolicka, która w 1492 roku pomogła spełnić marzenie Kolumba, zezwalając na wyprawę do Ameryki, zakazała jednocześnie nawracania Indian pod przymusem i czynienia z nich niewolników. Niewolnictwo Indian wzięło się z inicjatywy Kolumba, kiedy w początkowym okresie był on wicekrólem odkrytych ziem. W 1496 roku wysłał do Hiszpanii wielu tubylców jako niewolników. Królowa nakazała uwolnić ich i odesłać do Ameryki. Odkrywca m.in. za okrutne traktowanie Indian trafił na krótko do więzienia. Takich „nieścisłości” i naciąganych interpretacji znajdziemy w filmie więcej. Można zrozumieć, że nie spotykają się one z polemiką w mediach mainstreamowych, opowiadających nieustannie o „czarnych kartach historii Kościoła”. Natomiast trudniej powiedzieć, dlaczego tych tematów unikają media katolickie, które rzadko sięgają do historii Kościoła, by prostować historyczne fake newsy. Nie tylko zresztą historyczne, lecz także aktualne, czego przykładem jest histeria wywołana okryciem „masowych grobów” uczniów szkół rezydencjalnych w Kandzie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.