Bóg dobry jak Stalin

Marcin Jakimowicz

Czy da się ogłosić Ewangelię komuś, kto od wieków żyje pod batem, w totalitarnym świecie, który urządza mu na giga-skalę pranie mózgu?

Bóg dobry jak Stalin

Pamiętam, jak przed dwudziestu laty pojechaliśmy na ewangelizację na Ukrainę – opowiadał mi Michał Kuś, psycholog, współautor świetnej książki „Odrzucenie” - Wyszliśmy na ulicę, by głosić Jezusa. Opowiadaliśmy, że Bóg jest dobry. I wówczas podszedł do nas starszy mężczyzna i zapytał: „Ale jak dobry? Tak jak Stalin?”. Zatkało nas... 

Pamiętajmy, że działo się to w kraju, na którym Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili eksperymentował, głodząc w latach 30-tych XX wieku na śmierć, bagatela, od 6 do 10 milionów ludzi. Grozę budzi zresztą samo niedoszacowanie. Cztery miliony w tę stronę, czy w tamtą… Jakie to ma znaczenie?

Ukraińcy zasmakowali w wolności i nikt im tego nie odbierze – pisałem w pierwszych dniach wojny – ​Masakry, gwałty to akt zemsty zakompleksionego człowieka, który od lat żyje w upokorzeniu i styka się z tymi, którzy zasmakowali wolności. To eksplozja wścieklej bezradności.

Z każdy dniem wojny zastanawiam się, czy nasze światy mogą się spotkać. Czytam ostatnio sporo o tym, do czego zdolni byli Sowieci, gdy w drodze na Berlin przekroczyli granicę Prus Wschodnich i eksplodowali mijając tabliczkę z nazwą „Lyck” (Ełk). Jak się spotkać z tymi, który nawet pokój chcą wprowadzać siłą, a „ruskij mir” czołgami i iskanderami? 

Nie zrozumie słowa „wolność” ten, kto jej nie zasmakował, kto od wieków żyje pod batem, w totalitarnym świecie, który urządza mu na giga-skalę pranie mózgu… Znakomitą intuicję znalazłem przeglądając wywiad, którego udzielił mi przed trzema laty abp Grzegorz Ryś: „​Jeśli zło wpisane jest wyłącznie w zewnętrzne struktury, to w efekcie pozostaję wobec niego bezradny. Zupełnie inaczej wygląda to, gdy uświadomię sobie, że ja również za nie odpowiadam. A jeśli zło zależy także ode mnie, to mogę coś z nim zrobić. Przybiec z nim do Jezusa i zawołać: «Ratuj!». Na jednym ze spotkań w Rosji osobisty doradca patriarchy Cyryla opowiadał o tym, że depresja w tym kraju dotyka niemal 80 proc. ludności. Porażająca statystyka. Dlaczego? Bo, jak twierdził współpracownik patriarchy, przez całe lata w Rosji nie wolno było używać kategorii grzechu. Nie wolno było o nim mówić. A jeśli pokazujesz ludziom, że zło jest ponad nimi, obok nich, że nie są za nie odpowiedzialni, to jedyne, co mogą zrobić, to się mu bezradnie poddać. Ale jeśli ja również w jakimś stopniu za nie odpowiadam, to mogę się z nim realnie zmierzyć. I nie jestem bezradny”.

Nie jestem bezradny.

Czy przed podobnym murem nie stawali apostołowie, który pchali się w paszczę lwa, płynąc do stolicy Imperium Romanum, gdzie cesarz były bogiem? W Dziejach Apostolskich czytam, że „odważnie głosili słowo”, a Bóg potwierdzał ich głoszenie znakami i cudami (zob. Dz 14, 3).