Bruksela. Komisja Europejska pozwała Polskę za niewdrożenie na czas unijnej dyrektywy powodziowej.
Wiosenna powódź dowiodła, że nie byliśmy do niej dobrze przygotowani Henryk Przondziono
Sprawa została skierowana do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu (nie mylić z trybunałem strasburskim, rozpatrującym naruszenia praw człowieka). Sąd ten może zażądać spełnienia przez państwo zobowiązań, a jeśli tak się nie stanie, może nałożyć kary finansowe, idące nawet w dziesiątki milionów euro.
Unijne prawo wyznaczyło terminy zakończenia poszczególnych etapów działań przeciwpowodziowych: ocena ryzyka powodziowego – do 2011 roku, opracowanie map zagrożenia i ryzyka powodziowego – do 2013 roku, planów zarządzania ryzykiem powodziowym – do 2015 roku. Wcześniej, bo do jesieni 2009 roku, dyrektywa miała być wdrożona do systemów prawnych państw członkowskich. Według stanu na czerwiec tego roku, z obowiązku nie wywiązało się 15 z 27 krajów Unii.
Polskie Ministerstwo Środowiska zapewnia, że opóźnienie dotyczy jedynie pierwszego etapu, czyli wdrożenia dyrektywy do polskiego porządku prawnego. A i to opóźnienie zostanie wkrótce nadrobione, bo Sejm powinien zakończyć prace nad odpowiednią ustawą jeszcze w grudniu.
Rzeczniczka resortu Magda Sikorska stwierdziła, że mapy zagrożeń powodziowych i mapy ryzyka będą mogły powstać zgodnie z terminem wymaganym przez prawo unijne. Zostaną do tego wykorzystane studia ochrony przeciwpowodziowej, które są opracowywane od 2004 r. i w wielu przypadkach posiadają standard zgodny ze standardem stawianym mapom zagrożenia powodziowego.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.