Życie w drodze

Piotr Legutko

|

GN 31/2022 Otwarte

Anthony Bourdain mógł uchodzić za prawdziwego „króla życia”, a jednak, u szczytu sławy w 2018 roku popełnił samobójstwo, wieszając się na pasku w hotelowej łazience. Dlaczego?

Życie w drodze

Znany praktycznie w każdym zakątku świata, człowiek, który nie boi się nikogo i niczego. Podróżnik, który wszystkiego chce skosztować i prawie wszystko potrafi ugotować. Prowadził w końcu świetną restaurację, napisał największy kucharski bestseller wszech czasów, prowadził najpopularniejszy program kulinarny. Anthony Bourdain mógł uchodzić za prawdziwego „króla życia”, a jednak, u szczytu sławy w 2018 roku popełnił samobójstwo, wieszając się na pasku w hotelowej łazience. Dlaczego? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Morgan Neville, równie sławny dokumentalista, w filmie „W drodze” (Canal+)

To bardzo osobista opowieść. Oglądamy i słuchamy ludzi bliskich, rodziny i przyjaciół Bourdaina. Układamy z ich wspomnień portret człowieka zupełnie innego niż ten, którego podziwiały miliony fanów na całym świecie. Bo przecież tylko najbliżsi wiedzieli o depresji, narkotykach, rozdarciu między tęsknotą za rodziną a swoistym uzależnieniem od adrenaliny. Podczas swojej pierwszej filmowanej podróży nie mógł przełamać… nieśmiałości, bo też do wydania pierwszej książki był domatorem. Zmiana trybu życia (na to „w drodze”) zrujnowała jego 20-letnie małżeństwo. Nie udał się też jego drugi związek. Tęsknił za ukochaną córką, ale nie był w stanie zbyt długo wysiedzieć w domu. Czy zniszczył go syndrom podróżnika, głód wrażeń, którego nie mógł zaspokoić? A może ostatni romans z o wiele młodszą kobietą? Każdy z opowiadających ma swoją wersję, reżyser nie wybiera żadnej z nich.

Film może być także odczytany jak dokument o pewnym pokoleniu. „W drodze” to przecież tytuł kultowej książki Jacka Kerouaca, manifestu generacji beatników. Niewątpliwie Bourdain we wczesnej młodości był pod ich wpływem. Co prawda dość szybko z tego wyrósł i stał się piewcą konsumpcyjnego stylu życia, ale zawsze z ironicznym dystansem. Pozostał nonkonformistą, poszukiwaczem nowych wyzwań. W jego filmach najważniejsza była ciekawość świata i ludzi, wszędzie zadawał pytania, starał się zrozumieć. Był jak marynarz, który nie mógł wytrzymać na lądzie, bo za sens życia uznał łacińską dewizę: Navigare necesse est, vivere non est necesse (Żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest). W jakimś sensie wcale nie był w takiej postawie odosobniony, bo jeśli się głębiej zastanowić, większość dzieci rewolucji obyczajowej sprawia wrażenie, jakby wciąż była w drodze. Nie dlatego, że gdzieś konkretnie zmierzają, po prostu są pozbawieni korzeni, swojego miejsca na ziemi. Dosłownie i w przenośni.

O filmie jest głośno także z innego powodu. Słyszymy bowiem w pewnym momencie głos Bourdaina, odczytujący treść dramatycznego maila wysłanego do przyjaciela. Sęk w tym, że nie jest to jego głos, reżyser posłużył się sztuczną inteligencją. Manipulacja czy dopuszczalny efekt artystyczny? Ale to już inny, bardzo ciekawy temat. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.