Papież dotrzymał słowa

Beata Zajączkowska

|

GN 31/2022

publikacja 04.08.2022 00:00

Wizytę papieża Franciszka w Kanadzie podsumowuje ks. Łukasz Kopaniak, pallotyn pracujący w tym kraju od dekady.

Papież dotrzymał słowa

Beata Zajączkowska: To była pierwsza pokutna podróż Franciszka – w jej centrum było przebaczenie, uzdrowienie i pojednanie z rdzennymi mieszkańcami Kanady. Jak została przez nich odebrana?

Ks. Łukasz Kopaniak: Wydaje mi się, że papież podbił ich serca swoją pokorą, prostotą, bezpośredniością. Ważne było, że dotrzymał danego słowa i mimo choroby przyjechał do nich. Przyjęli go z ogromnymi honorami, jak jednego ze starszyzny. Przejmujący był moment, kiedy wręczyli mu pióropusz, wyraz ich uznania. Były też oczywiście inne głosy, bo nie wszyscy chcieli wizyty papieża. W bardzo sympatyczny sposób nawiązała do tego pani gubernator, która witając Franciszka, wspomniała, że trzeba sobie zdawać sprawę z tego, iż środowisko rdzennych mieszkańców jest bardzo zróżnicowane, tworzy je wiele wspólnot, które mają odmienne tradycje. Dodała, że każdy ma własne tempo uzdrowienia i pojednania.

Który moment pielgrzymki komentatorzy uznali za najbardziej symboliczny?

W czasie tej podróży było więcej gestów, a mniej słów niż na innych pielgrzymkach. Już sama obecność Franciszka była symbolem. Przejmująca była jego samotna modlitwa nad Jeziorem św. Anny, które rdzenni mieszkańcy nazywają Jeziorem Boga i które jest dla nich miejscem uzdrowienia. Tak jakby słuchał głosu tego jeziora, głosu przeszłości. Przed przyjazdem papieża były wielkie obawy, porównywano tę podróż do chodzenia po polu minowym, ale wszystko się bardzo dobrze skończyło. Komentatorzy akcentowali te momenty, kiedy przepraszał, gdy nie tyle uznawał winę całego Kościoła katolickiego, ile mówił o konkretnych osobach, które popełniały błędy. Słowa przeprosin były dokładnie ważone – ile razy, za co. Po jego odlocie zauważono, że skala nadużyć w szkołach była tak wielka, że można je nazwać ludobójstwem. Już w samolocie, w czasie rozmowy z dziennikarzami Franciszek przyznał, że mógł użyć tego określenia, ale nie przyszło mu ono do głowy. Media też wychwyciły i komentowały widoczną obecność rdzennych mieszkańców na spotkaniach z Ojcem Świętym – to był niesamowity znak, bo tego chyba nikt się nie spodziewał. Tradycyjne stroje ludowe i śpiewy chyba po raz pierwszy tak mocno zaistniały w przestrzeni publicznej. To był festiwal rodzimej kultury, którego ja sobie w Kanadzie na taką skalę nie przypominam sobie. A spowodował to papież swoim przyjazdem.

Phil Fontaine, który 30 lat temu jako pierwszy ujawnił dramat szkół rezydencjalnych, stwierdził: „To, co robi papież, wymaga wiele odwagi i pokory”…

Odwaga i pokora Franciszka najbardziej przemawiały przez jego niemoc. Samotnie siedzący na wózku inwalidzkim Ojciec Święty na skraju cmentarza przy szkole rezydencjalnej to najmocniejsze przesłanie, jakie uwiarygodniało to, co potem mówił. Zresztą mówił o tym do biskupów i duchowieństwa – że dziś tak się głosi kazania, i sam dał najlepszy przykład. Podjął trud pielgrzymki, bo czuł, jak to bardzo jest potrzebne Kanadzie. Pokazywał, że Ewangelię trzeba głosić świadectwem, i to rdzenni mieszkańcy, którzy podjęli trud spotkania z nim – bo niektórzy jechali nawet kilka dni – docenili. Nawet ci, którzy nie byli katolikami, cieszyli się, że uczestniczą w papieskiej liturgii.

Ojciec Święty przeprosił za niegodny sposób ewangelizacji, która była prowadzona przez niektórych duchownych, ale też podkreślił ogrom dobra, które dokonało się dzięki misyjnej działalności Kościoła.

Papież przypomniał, że dzieło misyjne jest dziełem Chrystusa, w Jego krzyżu zaczyna się ta misja Kościoła, misja ewangelizacji – „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”. Ale papież też mówił: „Nie krzywdźcie, nie występujcie z pozycji siły”. Na wielkiej Mszy na stadionie powiedział wyraźnie: szanujcie historię i nie odrzucajcie jej, bo z niej można się uczyć. Czyli uczmy się na błędach. Trzeba w tym kontekście pamiętać, jak ważna jest inkulturacja – idąc dokądś, trzeba poznać kulturę danego kraju. Nie może być tak, że przyjeżdżam i mówię, że trzeba zrobić tak i tak, bo u mnie w domu tak się robi. Punktem wyjścia musi być nauka lokalnego języka, żeby odnajdować się w danej kulturze. To, co robi nasz misyjny biskup Wiesław Krótki, który witał papieża na dalekiej Północy, to chyba najlepszy przykład, jak misje powinny wyglądać. Gdy misjonarz wtapia się w środowisko, żyje z powierzonymi mu ludźmi, dzieli z nimi troski, uczy się, jak żyć w danych realiach, a jednocześnie przynosi im Ewangelię, sprawuje sakramenty. To jest właśnie ubogacanie się kultur, o którym także wspominał Ojciec Święty.

Papież stwierdził, że niszczenie rdzennej kultury w szkołach z internatami było złem, ale zauważył, że ideologiczna kolonizacja to nie tylko przeszłość, ale i teraźniejszość widoczna w Kanadzie. Mówił o atakach na życie, rodzinę i wolność religijną.

Słowa o nowej kolonizacji są ważne. Można z nimi połączyć apel do biskupów i duchowieństwa, by wyrzec się sekularyzacji w życiu. Franciszek tłumaczył, że przychodzi nowa kultura, która wypycha nagle to, co jest dla nas ważne; że wyrzekamy się tego na rzecz nowej kultury, a ona jest drapieżna…

W wielu wypowiedziach rdzennych mieszkańców przewijało się twierdzenie, że wciąż są w społeczeństwie stygmatyzowani. Na ile zaistniało w świadomości Kanadyjczyków, że największym winowajcą wcale nie jest Kościół, ale państwo, które wciąż się nie poczuwa do naprawy wyrządzonych krzywd?

Rdzenni mieszkańcy z rezerwatu na terenie mojej parafii byli bardzo otwarci, cieszyli się, gdy chciało się poznać ich zwyczaje i kulturę. Takie doświadczenie miałem też z uczniami ze szkół rezydencjalnych – oni bardzo chcieli być wysłuchani, chcieli móc komuś opowiedzieć swoją historię. W dokumencie biskupów kanadyjskich, wydanym po pielgrzymce, zapowiedziano większy nacisk na budzenie świadomości wśród duchowieństwa. Rdzenni mieszkańcy są bardzo otwarci i życzliwi. Myślę, że wizyta papieża zwiększyła w społeczeństwie świadomość tego, co się wydarzyło w przeszłości. Szczególnie ważne było spotkanie z władzami. Zarówno premier, jak i gubernator wyraźnie powiedzieli wówczas, że program szkół rezydencjalnych był tylko jednym z elementów asymilacji kulturowej, które były wówczas forsowane przez rząd federalny i miały poparcie społeczne. W zeszłym roku kilka osób oznajmiło mi, że wstydzą się tego, co Kościół katolicki zrobił, dlatego nie będą już chodzić do kościoła, bo to nie godzi się z wiarą. A teraz, po papieskiej pielgrzymce, pewien mężczyzna powiedział mi, że zrozumiał, że z Kościołem nie jest tak, jak on myślał, że nie może przekreślić całej swojej wiary i zaufania, bo wypaczenia dotyczyły konkretnych przypadków. Ta świadomość się budzi i ważne jest, że te słowa docierały do szerokiego kręgu odbiorców w Kanadzie, która jest państwem bardzo negatywnie nastawionym do Kościoła katolickiego.

W Quebecu, gdzie niegdyś Kościół katolicki był silny, a obecnie jest niewielką wspólnotą, Franciszek wyznaczył program duszpasterski, który jedna z miejscowych sióstr nazwała „pobudzającym kopniakiem”. Co w nim jest najważniejszego?

Papież powiedział wprost: „Zróbcie coś”, działajcie. Słuchali go biskupi, duchowieństwo i osoby konsekrowane, seminarzyści. Nakreślił im bardzo prosty trzypunktowy program. Należy głosić Chrystusa poprzez nasze postawy. Głoszenie nie sprowadza się do pięknych homilii. Trzeba opowiadać o Nim swoim życiem. Zaapelował też, żeby zapraszać do dzieła ewangelizacji osoby z innych kręgów kulturowych. Kanada jest dzisiaj krajem wielokulturowym. Ogromna liczba wiernych to migranci pochodzący np. z Indii czy Filipin.

Co z tej kanadyjskiej lekcji Franciszka może się przydać w Kościele nad Wisłą?

Papież pokazał, jak ważne jest słuchanie. Ci świadkowie, którzy przeżyli szkoły rezydencjalne, to obecnie są starsze osoby. Dla nich nie było ważne to, że ktoś ich przepraszał, ale że Ojciec Święty ich wysłuchał. Wsłuchanie się w głos ludzi, do których się zwracamy, jest bardzo istotne. Chodzi o to, aby nie pouczać, a raczej poznać potrzeby, oczekiwania. To jest pokora, bycie świadkiem, to coś do zastosowania w każdej pracy apostolskiej. •

Ks. Łukasz Kopaniak

jest pallotynem, proboszczem parafii Najświętszego Sakramentu w Kitchener, w stanie Ontario. Przez siedem lat współpracował z rdzennymi mieszkańcami z rezerwatu leżącego na terenie jego wcześniejszej parafii i personelem muzeum dawnej szkoły rezydencjalnej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.