Będziemy palić czym popadnie?

Maciej Kalbarczyk

|

GN 29/2022

publikacja 21.07.2022 00:00

Rząd dopuścił możliwość sprzedaży gorszej jakości węgla. O tym, czy Polacy będą mogli opalać nim swoje domy, zdecydują jednak sejmiki województw.

Będziemy palić  czym popadnie? istockphoto

W reakcji na inwazję Władimira Putina na Ukrainę Polska wprowadziła embargo na import rosyjskiego węgla. Z szacunków Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla wynika, że z tego powodu w naszym kraju może zabraknąć nawet 11 mln ton tego surowca, w tym ok. 5 mln ton dla sektora komunalno-bytowego. Rząd uznał, że doraźnym sposobem na rozwiązanie tego problemu powinno być zawieszenie od 29 czerwca na 60 dni norm jakości dla paliw stałych wprowadzanych do obrotu handlowego. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister klimatu i środowiska. – W ten sposób chcemy zwiększyć podaż surowca na rynku i obniżyć jego cenę. Wychodzimy naprzeciw obywatelom, którzy w okresie jesienno-zimowym mogliby mieć kłopoty z ogrzaniem swoich domów – mówi „Gościowi” Aleksander Brzózka, rzecznik resortu.

Kot w worku

W lipcu 2018 r. znowelizowano ustawę o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. Jedną z najistotniejszych wprowadzonych wówczas zmian było uniemożliwienie producentom handlu surowcami, których spalanie w dużym stopniu zanieczyszcza powietrze. Na liście zakazanych produktów znalazły się muły węglowe, flotokoncentraty oraz mieszanki zawierające mniej niż 85 proc. węgla kamiennego. Ustalono, że wspomniane przepisy będą stosowane w przypadku paliw stałych spalanych w gospodarstwach domowych oraz w instalacjach o nominalnej mocy cieplnej mniejszej niż 1 MW. Chodziło zatem o kotłownie przy budynkach mieszkalnych, szkołach czy szpitalach.

Z kolei we wrześniu 2018 r. minister energii wydał rozporządzenie w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych. Wyróżniono w nim kryteria, które muszą spełniać węgiel kamienny, brykiet i pelet, aby trafić do sprzedaży. W dokumencie uwzględniono m.in. maksymalną zawartość popiołu, siarki i wilgoci. Poza tym określono dopuszczalną wielkość ziaren oraz minimalną wartość opałową.

Wprowadzone cztery lata temu zmiany zostały dobrze ocenione przez organizacje zabiegające o poprawę jakości powietrza w naszym kraju. – Wcześniej obywatele nie mogli być pewni jakości produktów, które oferowano im w składach. Często otrzymywali śmieciowe paliwo. Po przyjęciu wspomnianych przepisów producenci węgla, czyli głównie spółki państwowe, zaczęli potwierdzać jakość sprzedawanych surowców specjalnym certyfikatem. Dzięki temu Polacy nie musieli już kupować kota w worku – mówi „Gościowi” Piotr Siergiej, rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego.

Zgodnie z prawem

We wspomnianej ustawie o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw ministrowi właściwemu do spraw energii pozostawiono możliwość odstąpienia na 60 dni od stosowania wymagań jakościowych dla paliw stałych. W art. 6a wspomnianego aktu prawnego podkreślono, że takie postępowanie usprawiedliwiają m.in. nadzwyczajne zdarzenia zagrażające bezpieczeństwu energetycznemu Rzeczypospolitej Polskiej. W związku z likwidacją Ministerstwa Energii prawo do stosowania tego przepisu uzyskało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. – Sytuacja za naszą wschodnią granicą i związane z tym problemy w dostępie do surowców skłoniły nas do skorzystania z możliwości, którą pozostawia ustawa. Warto podkreślić, że nie jesteśmy wyjątkiem na tle Europy. Na przykład w Czechach wprowadzono przepisy umożliwiające wykorzystywanie węgla brunatnego w przydomowych paleniskach. Nasz rząd nie poszedł tak daleko – mówi Aleksander Brzózka.

Ze środowisk walczących ze smogiem płyną głosy oburzenia decyzją MKiŚ. Działacze twierdzą, że jest ona równoznaczna z ponownym dopuszczeniem do sprzedaży trującego opału najgorszej jakości. Trzeba jednak zauważyć, że zawieszono jedynie zapisy rozporządzenia w sprawie wymagań jakościowych dla paliw stałych. Nie zmieniono natomiast ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. – Nie jest prawdą, że obecnie gospodarstwa domowe mogą zakupić na swój użytek każdy, nawet najgorszej jakości surowiec. Ustawowy zakaz dla flotokoncentratów, mułu węglowego czy węgla brunatnego nadal obowiązuje. O powrocie do takich produktów nie ma mowy – zapewnia A. Brzózka.

Decyzja samorządów

Z analizy obecnego stanu prawnego wynika zatem, że w składach pojawi się „tylko” węgiel kamienny z większą niż dotychczas ilością siarki czy rtęci. Nie ulega jednak wątpliwości, że opalanie domów takim surowcem wpłynie negatywnie na jakość powietrza w naszym kraju. W tym kontekście zasadne wydaje się pytanie o to, czy jego dopuszczenie do obrotu handlowego jest równoznaczne z możliwością palenia nim w piecu. W czternastu polskich województwach przyjęto bowiem uchwały antysmogowe, które zabraniają sięgania po opał gorszej jakości. Wyjątek stanowią województwa warmińsko-mazurskie i podlaskie, w których nie obowiązują takie zasady. – Każdy region rządzi się swoimi prawami, dlatego to sejmiki województw, po konsultacjach z lokalną społecznością, zdecydują o ewentualnym złagodzeniu przepisów. Nie będziemy wywierać nacisków w tej sprawie – mówi Aleksander Brzózka.

Piotr Siergiej zauważa, że w kilku regionach podjęto już próby „rozmontowania” uchwał antysmogowych. W Sejmiku Województwa Małopolskiego dyskutowano o wydłużeniu co najmniej o rok możliwości użytkowania tzw. kopciuchów oraz zezwolenia mieszkańcom na palenie drewnem. Jak na razie większość radnych opowiedziała się przeciwko takim rozwiązaniom. Zarząd województwa łódzkiego także wysunął propozycję przesunięcia terminu wycofania kotłów bezklasowych. Takie piece miałyby być użytkowane do 2025 r. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie została podjęta.

Bez ocieplenia

Warto zauważyć, że próby złagodzenia uchwał antysmogowych nie były reakcją na ostatnie rozporządzenie MKiŚ. Takie propozycje wysunięto wcześniej, ze względu na zbyt wolne tempo wymiany kopciuchów na inne źródła ciepła. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest obecny kryzys energetyczny. Niestabilne ceny gazu sprawiają, że wiele osób rezygnuje z zakupu kotła kondensacyjnego i pozostaje przy starym piecu. Można w nim bowiem palić różnego rodzaju opałem, także tym tanim i niskiej jakości. Do wymiany kotła zniechęcają nas także decyzje podejmowane w innych krajach. Niemcy, Austria czy Włochy powracają do węgla. To pokłosie wymuszonej rezygnacji z dostaw rosyjskiego gazu.

Z danych Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków wynika, że w Polsce funkcjonuje ok. 1,7 mln kopciuchów. Co prawda rośnie liczba osób, które korzystają z programu Czyste Powietrze i pozbywają się starych kotłów, ale w opinii Polskiego Alarmu Smogowego ten proces przebiega zbyt wolno. – Szacuje się, że w tym roku na zakup pompy ciepła, która jest najpopularniejszą alternatywą dla kopciucha, zdecyduje się ok. 150 tys. gospodarstw domowych. To imponująca liczba, ale w takim tempie likwidacja wszystkich trujących pieców zajmie nam wiele lat – mówi rzecznik organizacji.

Nasz rozmówca dodaje, że w tym kontekście problemem jest także termoizolacja budynków. Z danych Instytutu Ekonomii Środowiska wynika, że 30 proc. polskich domów nie ma żadnego ocieplenia ścian zewnętrznych. To prowadzi do strat ciepła i wzrostu kosztów ogrzewania. Piotr Siergiej twierdzi, że rząd zrobił w tej sprawie za mało. – Przez ostatnie cztery lata wsparcie na termomodernizację budynków nie było indeksowane inflacją. Tymczasem ceny materiałów ociepleniowych wciąż rosły, co zniechęcało Polaków do inwestycji. Gdyby rządzący zadbali o zapewnienie im odpowiedniego wsparcia, bylibyśmy dzisiaj w zupełnie innym miejscu. Do ogrzania swojego domu Kowalski potrzebowałby ok. 2–3 ton węgla, a nie, tak jak teraz, nawet dwa razy więcej. Wówczas państwo nie musiałoby sięgać po takie rozwiązania jak wprowadzanie do obrotu wątpliwej jakości paliwa – mówi rzecznik PAS.

KPO zagrożone?

Ostatnie tygodnie pokazały, że rząd dostrzega potrzebę przyspieszenia procesu wymiany nieefektywnych źródeł ciepła i termomodernizacji domów jednorodzinnych. W ramach programu Czyste Powietrze Plus, który wszedł w życie 15 lipca, Polacy jeszcze przed rozpoczęciem remontu mogą otrzymać do 50 proc. maksymalnej kwoty dotacji na wspomniane cele. Wcześniej mogli liczyć na pieniądze dopiero po zakończeniu inwestycji. Ta inicjatywa została jednak podjęta zbyt późno. Wielu z nas nie zdąży zmodernizować swoich domów przed najbliższym sezonem grzewczym. Nie zabraknie osób, które ze względu na trudności finansowe zakupią węgiel gorszej jakości. Na jego spalaniu ucierpi zdrowie mieszkańców danej gminy.

Zdaniem Polskiego Alarmu Smogowego konsekwencją wydanego przez MKiŚ rozporządzenia może być także wstrzymanie wypłaty części środków z Krajowego Planu Odbudowy. – Jeśli województwa zaczną rozmontowywać uchwały antysmogowe, to Polska może stracić 3 mld euro, które w ramach KPO miały zostać przeznaczone na ocieplenie domów i modernizację systemów grzewczych – twierdzi Piotr Siergiej.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.