Indie błogosławionego Filipa

Jakub Jałowiczor

|

GN 29/2022

publikacja 21.07.2022 00:00

Błogosławiony Filip Jeningen nigdy nie porzucił marzeń o ewangelizowaniu Hindusów lub Indian, choć nigdy nie wyjechał na misje. Przez całe życie wzywał do nawrócenia mieszkańców własnego kraju, zniszczonego przez wojnę.

Podczas beatyfikacji odsłonięto wizerunek nowego błogosławionego. Podczas beatyfikacji odsłonięto wizerunek nowego błogosławionego.
Arkadius Guzy /Diocese of Rottenburg-Stuttgart

W 1984 r. pewien mieszkaniec niemieckiego Ulm zgłosił się do lekarza z bólem brzucha. Badanie wykazało całą listę chorób: ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego, ciężką sepsę, hemobilię, czyli krwawienie z dróg żółciowych, a do tego zapalenie płuc powodujące niewydolność oddechową. Rodzina pacjenta modliła się za pośrednictwem „dobrego ojca Filipa”, jak nazywano Filipa Jeningena, zwłaszcza po 1 stycznia, kiedy pacjent był bliski śmierci. Przeprowadzona dwa tygodnie później operacja nie przyniosła poprawy. Tymczasem 23 stycznia chory nagle wybudził się ze śpiączki. Czuł się dobrze i 8 lutego opuścił szpital, nie skarżąc się na stan zdrowia.

Cudotwórca znany jako misjonarz

Zdarzenie z 1984 r. posłużyło w procesie beatyfikacyjnym ks. Jeningena. Starania o wyniesienie go na ołtarze rozpoczęły się już w 1920 r. Przez wiele lat brakowało jednak odpowiednio udokumentowanego cudu. Nie oznacza to wcale, że nie było dostępnych doniesień o łaskach wymodlonych za pośrednictwem sługi Bożego. Krótko po jego śmierci przełożona jednego z zakonów modliła się, trzymając w dłoniach krzyżyk należący do Jeningena. Dzięki temu została uzdrowiona z boleści, które ją dręczyły. Jezuita z Bawarii także za swojego życia wypraszał nadzwyczajne łaski, takie jak uzdrowienie człowieka z owrzodzenia nóg. Miał też mistyczne wizje, które spisywał na polecenie przełożonych. Mimo to nie zasłynął jako cudotwórca. Był kochany przez ludzi, którzy tłumnie przychodzili spowiadać się u niego i odwiedzali zbudowane z jego inicjatywy sanktuarium, ponieważ okazał się niezwykle gorliwym misjonarzem. Nie mogąc spełnić marzenia o wyjeździe na inny kontynent, pracował w rodzinnej okolicy z takim samym zapałem, jaki byłby mu potrzebny w Indiach lub Brazylii.

Marzenie o Brazylii

Johann Philipp Jeningen urodził się w 1642 r. w miasteczku Eichstätt w Bawarii. Dawne jezuickie kroniki podają, że jego ojciec był burmistrzem. Ze współczesnych źródeł dowiadujemy się natomiast, że Filip pochodził z rodziny złotnika. Był czwartym z trzynaściorga dzieci. Został ochrzczony w miejscowej katedrze. Życie, a zwłaszcza dzieciństwo Filipa przypadło na wyjątkowo trudny czas. Do 1648 r. trwała wojna trzydziestoletnia (Bawaria wycofała się z niej rok wcześniej), która przyniosła ziemiom niemieckim ogromne zniszczenia. Konflikt przetoczył się przez całe terytorium Rzeszy. Liczba ludności, wynosząca początkowo 15 mln osób, mogła spaść nawet o 6 mln. W niektórych regionach populacja zmniejszyła się nawet o 90 proc. Był to nie tylko skutek strat w bitwach i grabieżach połączonych z mordowaniem mieszkańców wsi i miast, lecz także głodu i kolejnych epidemii wywoływanych przez przemarsze żołnierzy. Skutki zniszczeń były odczuwalne do końca życia błogosławionego. W dodatku wojna, choć miała wiele politycznych i gospodarczych przyczyn, była też konfliktem religijnym. Wzajemnych stosunków między katolikami a protestantami z pewnością nie poprawiała pamięć o wzajemnych krzywdach, nawet jeśli relacje między wyznaniami uporządkowano za pomocą prawa.

Filip miał 21 lat, kiedy pomimo oporu ojca wstąpił do zakonu jezuitów. Ukończył studia i w 1672 r. przyjął święcenia kapłańskie w Eichstätt. Był czcicielem św. Franciszka Ksawerego i za jego przykładem chciał wyjechać na misję do Azji lub Ameryki Południowej. Zamiast tego skierowano go do pracy w miejscowych gimnazjach jezuickich. Prawdopodobnie zdrowie nie pozwalało mu na dalekie podróże. Już w czasie studiów zachorował tak, że był bliski śmierci. Filip spędził kilka lat na nauce gimnazjalistów. Nie przestawał prosić przełożonych, by wysłali go w pogańskie regiony świata. – Twoje Indie to Ellwangen – usłyszał w odpowiedzi.

Uratować proboszcza

Jezuici byli obecni w miasteczku Ellwangen od XVI w. Ich misja została zniszczona przez Szwedów podczas wojny trzydziestoletniej, ale jeszcze przed zakończeniem konfliktu zakonnicy zbudowali kaplicę na pobliskiej górze Schönenberg i ustawili tam kopię wizerunku Maryi z sanktuarium we francuskim Foy-Notre-Dame. Na miejsce zaczęli przybywać pielgrzymi. Filip Jeningen zaangażował się we wspieranie ruchu pątniczego. Jako proboszcz z Ellwangen chodził pieszo po okolicznych wsiach i zachęcał do odwiedzenia Schönenberg. Okazało się, że umie trafić do ludzi wszystkich stanów społecznych. Ludzie go pokochali. Tłumy przychodzili do konfesjonału, w którym spędzał nawet dziesięć godzin dziennie. Nazywano go misjonarzem ludowym oraz dobrym ojcem Filipem. Ksiądz Jeningen często wychodził poza teren swojej parafii. Całymi dniami pieszo przemierzał dziesiątki kilometrów na terenie diecezji Augsburga, Konstancji, Eichstätt i Würzburg, by dotrzeć do mieszkańców i wezwać ich do nawrócenia i pojednania. Chodził nie tylko do katolików, lecz także do protestantów, choć pewnego razu został z tego powodu dotkliwie pobity.

– Nie ma większego zysku na tym świecie, niż cierpieć z miłości Boga i Najświętszej Maryi Panny i nieustannie gardzić światem, który nie chce cierpieć, a jednak musi cierpieć i będzie cierpieć wiecznie – mówił. – Naprawdę dobre są cierpienia, które porządkują nasze serca i postępowanie. Pozwólmy sobie umrzeć, aby życie wieczne było w nas jeszcze mocniej ugruntowane.

Nie był gołosłowny. Umartwiał się biczowaniem. Nieraz pościł o chlebie i wodzie. Jezuickie kroniki wspominają, że niekiedy całymi miesiącami nie tykał mięsa, ryb i wina. Szczególnie surową ascezę podejmował, gdy okolicznym miastom zagrażały plagi, takie jak zaraza. Miejscowi biskupi byli zadowoleni, widząc efekty jego pracy. On sam w relacjach, które miał obowiązek spisywać, starał się umniejszać swoją rolę. Do końca życia pozostał czcicielem św. Franciszka Ksawerego. Miał jego relikwie przysłane z Lizbony. Święty ten pojawiał się również w wizjach, o których ks. Jeningen informował przełożonych zakonnych. „Dobry ojciec” widział też Jezusa i Matkę Boską, a także miłość Serca Chrystusa realizującą się w Eucharystii. Działo się to mniej więcej w tym samym czasie, w którym słynnych objawień dotyczących Serca Jezusowego doświadczała św. Małgorzata Maria Alacoque. Filip posiadał też dar rozeznania dotyczący konkretnych osób. Pewnego razu odwiedził innego proboszcza. Ten był pracowitym duszpasterzem, ale nie miał litości dla przychodzących do niego biedaków. Jedną z żebraczek poszczuł nawet psem. Ksiądz Jeningen usłyszał wewnętrzny głos mówiący, że proboszcz niedługo umrze. Wkrótce potem, będąc w innym miejscu, bł. Filip zorientował się, że wspomniany kapłan właśnie się modli i potrzebuje ratunku. Jezuita także zaczął wzywać pomocy Boga. Następnego dnia proboszcz odszedł. Jego bracia byli pewni, że został zbawiony.

Dzieło trwa

Ksiądz Filip Jeningen zmarł 8 lutego 1704 r. Ostatnim, co w życiu zrobił, było odbycie ćwiczeń duchowych. W ich trakcie źle się poczuł, ale doprowadził je końca. Odszedł niedługo potem. Pochowano go w kolegiacie św. Wita w Ellwangen. Po jego śmierci ruch pielgrzymkowy w Schönenberg cały czas się rozwijał. Błogosławiony zdążył zresztą za życia doprowadzić do budowy w tym miejscu dużego kościoła, odwiedzanego dziś przez 200 tys. pielgrzymów rocznie. Grób „dobrego ojca Filipa” od lat jest miejscem modlitw mieszkańców okolicy. Jego ekshumacja, którą przeprowadzono w 1953 r. w ramach procesu beatyfikacyjnego, była wielkim wydarzeniem. Ludzie z Ellwangen przyszli wtedy tłumnie na czuwanie modlitewne. 16 lipca 2022 r. beatyfikacja, o którą starano się od ponad stu lat, stała się faktem. Uroczystej Mszy św. w Ellwangen przewodniczył arcybiskup Luksemburga i przewodniczący Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej kard. Jean-Claude Hollerich. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.