Polskie akcenty na spotkaniu Taizé

Jakub Zakrawacz

publikacja 14.07.2022 10:15

Jedni są weteranami ESM, inni w europejskim spotkaniu wzięli udział po raz pierwszy. Jak pobyt w Turynie wspominają nasi rodacy?

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé Uczestnicy z całej Europy (a nawet i ze świata) gromadzili się na wspólnym nabożeństwie w kościele pw. św. Filipa Neri. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Za nami 44. Europejskie Spotkanie Młodych Taizé w Turynie. Polacy, których tradycyjnie nie zabrakło, stanowili sporą grupę wiernych. Nasi rodacy dzielą się refleksjami z pobytu w mieście, do którego na czterodniową modlitwę zawitała młodzież z całej Europy.  

W wydarzeniu wzięła udział Marta Nieznańska. – Wspaniale było spotkać się z młodymi ludźmi, porozmawiać o wierze, poznać różne punkty widzenia oraz to, w jaki sposób wygląda praktykowanie chrześcijaństwa w innych krajach europejskich – mówi dziewczyna, która do przyjazdu została zachęcona przez swoją siostrę Agnieszkę. – Pierwszy raz jesteśmy razem. Do tej pory na spotkania jeździłyśmy w osobnych grupach – tłumaczy siostra, która uczestniczyła m.in. w spotkaniach w Bazylei czy Madrycie. – Podoba mi się to, że zwrotki są śpiewane kilka razy, nie trzeba umieć śpiewać, by włączyć się w pieśń. To integruje – dodaje Agnieszka, która w 2019 r. odwiedziła francuską wioskę Taizé (dom braci), gdzie miała okazję śpiewać w chórze.

Zobacz: Europejskie Spotkanie Młodych 2022. GALERIA ZDJĘĆ

Łukasz Mazur w Europejskim Spotkaniu Młodych wziął udział po raz drugi. – Punktem wspólnym wszystkich spotkań jest szukanie prawdy, Pana Boga. Pomaga to rozbijać pewne schematy myślenia, owocuje tolerancją. Po moim pierwszym ESM (Strasburg w 2013 r.) stałem się bardziej otwartym człowiekiem – mówi.

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Na wydarzeniu tradycyjnie nie zabrakło naszych rodaków. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Wszyscy uczestnicy spotkania w Turynie byli podzieleni na parafie. W lokalnych kościołach odbywała się poranna modlitwa, spotkania z osobami pracującymi na rzecz innych czy wreszcie rozmowy w grupach.  

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Podzieleni na mniejsze grupki, uczestnicy gromadzili się w salkach parafialnych. Na zdjęciu poranne spotkanie w kościele pw. Pięćdziesiątnicy. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Dalsza część artykułu na stronie drugiej

Wszyscy zbierali się na wspólnym, wieczornym nabożeństwie w kościele pw. św. Filipa Neri. Wydarzenie przeplatane śpiewem kanonów, modlitwą, rozważaniami  kończyło się możliwością przytulenia głowy do krzyża, w chwili modlitwy indywidualnej.

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Wieczorną modlitwę dla zgromadzonych wokół chrystusowego krzyża prowadzili bracia z Taizé. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

– Krzyż widzimy na co dzień na ołtarzu w prezbiterium. Możliwość uklęknięcia, ucałowania go w atmosferze ciszy rodzinnej, jaką daje Taizé, sprawia że wyobrażenie Boga, cierpienia i krzyża jest inna. To pozwala bardziej oswoić się z ludzką naturą Jezusa – przekonuje Łukasz. Swoimi odczuciami dzieli się również Mikołaj, który do Turynu przybył z Poznania. – Na Taizé przybywają ludzie różnych wyznań, stąd modlitwa prowadzona jest w sposób najbardziej neutralny dla wszystkich – opowiada.

– Jako katolicy, wielką czcią otaczamy Najświętszy Sakrament. Świadomość tego, że Chrystus jest w Nim realnie obecny sprawia, że doświadczenie bliskiej modlitwy przy krzyżu może nie stanowić  dla nas aż tak mocnego przeżycia, jak u innych wiernych – dodaje Mikołaj. – ESM było dla mnie przede wszystkim nowym doświadczeniem. Nigdy wcześniej nie modliłem się w kościele protestanckim. Skorzystałem nawet z okazji do rozmowy z anglikaninem – opowiada chłopak.

W południe uczestnicy z całego świata zmierzali do dwóch kościołów leżących przy tej samej ulicy rzymskokatolickiego i luterańskiego. Tym drugim była świątynia Waldensów przy Corso Vittorio Emanuele II. – Moją uwagę przykuły zdobienia kolumn czy sufitów. Brakowało co prawda wizerunków Chrystusa czy świętych, ale nie był to zupełnie skrajny minimalizm, jak w wielu innych, protestanckich kościołach – mówi.

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Południowa modlitwa w kościele Waldensów. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Dalsza część artykułu na stronie trzeciej

Ania Nogal na ESM przyjechała już po raz ósmy. Wcześniej gościła m.in. w  Berlinie, Pradze, Walencji czy we Wrocławiu. Dlaczego za każdym razem wraca? – Z tych spotkań czerpię dużą siłę, mogę wyciszyć się duchowo, naładować baterie, by móc dalej trwać w bliskim kontakcie z Panem Bogiem – mówi kobieta. – Tutaj widzimy, jak wielu ludzi łączy się razem na wspólnej modlitwie. To daje nam wszystkim dodatkową siłę. Patrząc na nich, możemy wzmacniać naszą wiarę i poczucie wspólnoty. Potrzebujemy siebie nawzajem. Wiara nie jest stworzona, by wyznawać ją w pojedynkę – tłumaczy.

Anna Kania na ESM była po raz pierwszy w życiu. – Wszystko było dla mnie nowe, ale taka forma modlitwy, nabożeństw, bardzo mi odpowiada – mówiła. Jednym z trzech opiekunów grupy kieleckiej był ks. Andrzej Kaleta z parafii pw. MBKP, który na spotkaniu Taizé również był pierwszy raz. Co z tego wyjazdu najlepiej zapamięta? – Miejsca, w których można dotknąć wielkiej świętości ludzi, którzy zamieszkiwali ziemię włoską. Spotkać św. Jana Bosko czy św. Jana Chrzciciela, którego relikwie mieliśmy okazję nawiedzić, sprawując Eucharystię w katedralnym kościele pod jego wezwaniem. Najważniejsze jednak dla mnie było zobaczyć całun turyński i powiedzieć: rzeczywiście Pan Zmartwychwstał, bo mamy na to prawdziwy dowód – mówił ks. Krzysztof. W ostatnią noc bowiem, wszyscy uczestnicy ESM mieli okazję zobaczyć całun turyński. Przygotowano dla nich nawet specjalny podest. Do całunu podchodzili w siedmioosobowych grupach, w trakcie całonocnego czuwania w katedrze.

W trakcie ESM w Turynie odbyła się również specjalna Eucharystia dla Polaków. Przed liturgią młodzi mogli usłyszeć świadectwo s. Anny Jóźwiak AP, apostolinki odpowiedzialnej za powołania. – Moje zgromadzenie poświęca się młodym ludziom, szukającym sensu życia. Młodość to czas wyborów i podejmowania decyzji wiążących na całe życie – mówiła siostra. – Najważniejszym jest jednak zrozumieć, że powołania się nie ma, ale powołanym się jest – opowiadała zakonnica, dzieląc się z uczestnikami swoją historią. – W latach 90. brałam udział w spotkaniach Taizé. Byłam wtedy w waszym wieku. One dały mi czas na refleksję – mówiła siostra, która przedstawiła wiernym zasadę 4xp: „pomyśl, pomódl się, poradź się, podejmij decyzję”.

– Macie tutaj wspaniałą okazję do tego, by poradzić się osób starszych, bardziej doświadczonych, kapłanów. Każde powołanie jest piękne, ale i ma swoją trudność. Im bardziej poznawałam siebie, tym bardziej byłam otwarta na innych – opowiadała młodym ludziom w turyńskiej katerze pw. św. Jana Chrzciciela.

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   S. Anna Jóźwiak AP opowiadała młodym Polakom o powołaniu. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Dalsza część artykułu na stronie czwartej

Słowo do polskich uczestników Taizé wygłosił również ks. Krzysztof Podstawka z Lublina. – Pięć lat temu zostałem mianowany proboszczem parafii pod jego wezwaniem. Obecność tego patrona czyni cuda – przekonywał. Duchowny pytał młodych, kto słyszał o błogosławionym tercjarzu dominikańskim, Piotrze Jerzym Frassatim. Podniesione ręce nie pozostawiały wątpliwości. – Odkryłem, że równo sto lat temu przybył z krótką wizytą do Polski – mówił do rodaków. – Gdy św. Jan Paweł II wynosił go na ołtarze, mówił o nim, że jest to człowiek ośmiu błogosławieństw. Jak w ciągu tak krótkiego czasu (Piotr żył jedynie 25 lat) osiągnąć taką doskonałość? To zasługa Bożej Łaski, ale i posiadania pewnej wewnętrznej potrzeby stania się człowiekiem świętym, odpowiedzeniem na głos Boga skierowany do każdego w nas – mówił ks. Krzysztof. – Chcemy się rozwijać, edukować, stawać się coachami dla innych, ale największą karierą jest zostać świętym. Piotr Jerzy chciał otaczać opieką ludzi chorych i cierpiących. Już jako dziecko rozdawał swoje rzeczy przygodnie spotkanym biednym – opowiadał o błogosławionym, dodając, że był studentem inżynierii górniczej i człowiekiem rozmiłowany w górach. – Jeśli chcecie być skutecznymi apostołami Chrystusa, to Piotr Jerzy ma dla was radę: musicie rozwijać w sobie nie tylko zdrowego i silnego ducha, ale i ciało – cytował bł. Frassatiego, dodając, że może być to patron osób lubiących „pakować” na siłowni.  

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Mszy św. dla Polaków przewodniczył bp Adam Bab. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

Po świadectwie rozpoczęła się Eucharystia, której przewodniczył bp Adam Bab, biskup pomocniczy diecezji lubelskiej. „Macie tyle książek. Czytajcie tylko najlepsze, bo nie zdążycie przeczytać wszystkich” – hierarcha cytował słowa jednego z księży-profesorów, które zasłyszał jako kleryk. – Nasze życie składa się z ciągłych wyborów. Trzeba wybierać nie tylko między dobrem i złem, ale to, co najlepsze – duchowny odniósł się do świadectw s. Anny i ks. Krzysztofa. – Kiedy czujemy, że żyjemy? Gdy wybieramy między różnymi dobrami. Trzeba nam znaleźć Tego, kto jest najlepszy – mówił o Jezusie, dzieląc się przyczynami swego wyboru. – Poznanie Chrystusa rozwiązało w moim życiu problem doświadczania radości z życia, której nie potrafiłem utrzymać w rękach. Ona była ciągle skazywana na koniec – opowiadał. – Zasmucało mnie to, że nie mogłem zatrzymać danej chwili i za każdym razem trzeba było wracać to tzw. szarego życia – mówił biskup. – Spotkania przynoszą nam wiele radości. Doświadczamy szczęścia i spełnienia. Ale i Taizé się skończy – mówił do wiernych. Nowe światło ma jednak przynieść Chrystus. – Jeśli ludzie po spotkaniu z tobą mają w sercu więcej dobra, nadziei, są lepszymi ludźmi, to nie jest to coś krótkotrwałego, oni zabiorą to ze sobą na całą wieczność – cieszył się bp Adam.

Niespodzianką dla młodych była obecność Wandy Gawrońskiej, siostrzenicy bł. Piotra Jerzego, która dziękowała im za obecność i zapraszała ich do odwiedzenia letniej rezydencji państwa Frassatich.

44. Europejskie Spotkanie Młodych w Turynie trwało cztery dni: od 7 do 10 lipca. Oprócz wspólnej modlitwy w różnych językach, dzielenia się w mniejszych grupkach, młodzi mieli okazję m.in. zobaczyć całun turyński, uczestniczyć w festiwalu narodów (tam każdy kraj mógł przedstawić swoją kulturę); wziąć udział w warsztatach, w których można było m.in. odwiedzić  miejsce, w którym żył św. Jan Bosko, zobaczyć dom bł. Piotra Jerzego Frassatiego, spotkać byłego więźnia i porozmawiać o resocjalizacji z włoskimi specjalistami; odwiedzić miejsce pomocy dla potrzebujących czy zobaczyć wnętrze prawosławnego kościoła greckiego w stylu bizantyjskim.

W trakcie spotkania, wierni różnych wyznań skorzystali z okazji do ekumenicznego dialogu z obcokrajowcami czy modlitwy w kościele innego wyznania.

Polskie akcenty na spotkaniu Taizé   Ostatni wieczór to festiwal narodów przy królewskich ogrodach na Piazza Reale. Jakub Zakrawacz /Foto Gość

44. ESM podsumowuje br. Maciej, odpowiedzialny za polską ekipę. – W wydarzeniu wzięło udział ponad tysiąc osób. To było małe, ale bardzo dynamiczne spotkanie. Warto wiedzieć, że między 7 a 10 lipca w samym Taizé (wioska we Francji, w której mieszkają bracia, przy. red.) było dwa razy więcej młodzieży, niż w Turynie – opowiada zakonnik zachęcający do odwiedzin francuskiego centrum duchowości powstałego z inicjatywy śp. Brata Rogera.