Nowa gwiazda polskiego sportu?

Maciej Legutko

|

GN 27/2022

publikacja 07.07.2022 00:00

Jeremy Sochan będzie czwartym Polakiem w historii, który zagra w NBA – najlepszej koszykarskiej lidze świata. Będzie występować w zespole San Antonio Spurs.

Jeremy Sochan jest synem Amerykanina i Polki. Jeremy Sochan jest synem Amerykanina i Polki.
Eric Gay /ap/east news

Cezary Trybański, Maciej Lampe, Marcin Gortat – tylko trzech Polaków grało dotychczas w NBA. Od 2019 roku nasz kraj pozostawał bez reprezentanta w najważniejszych koszykarskich rozgrywkach globu. Ten stan rzeczy zmienił się 23 czerwca, gdy Jeremy Sochan został wybrany w drafcie przez klub San Antonio Spurs. Dotychczas szerzej nieznany w Polsce dziewiętnastolatek zdaniem ekspertów może zrobić największą karierę w NBA spośród polskich koszykarzy. Widać w nim ogromny potencjał, o czym świadczy obecność w pierwszej dziesiątce draftu. Trafił też do miejsca, w którym ma szansę na rozwój. San Antonio Spurs uchodzi za idealne miejsce dla młodych graczy. Rozwój talentu Sochana to dobra wiadomość także dla polskiej reprezentacji, w której zadebiutował jako najmłodszy zawodnik w historii.

Anglia, Stany, Niemcy, Polska…

Dziewiętnastoletni Jeremy Sochan mieszkał już w czterech krajach. Jest prawdziwym ucieleśnieniem określenia „obywatel świata”. Urodził się w 2003 roku w miasteczku Guymon w USA, w stanie Oklahoma. Ma podwójne obywatelstwo: polskie i amerykańskie. Jego mama – Aneta Sochan – była zawodową koszykarką. Po występach w Polonii Warszawa wyjechała za ocean, by grać w drużynie Uniwersytetu Panhandle z Oklahomy. Tam poznała koszykarza Ryana Williamsa, przyszłego ojca Jeremy’ego, grającego na tej samej uczelni. Rodzina przeprowadziła się potem do Wielkiej Brytanii, gdzie Williams kontynuował zawodową karierę, aż do tragicznej śmierci w wypadku samochodowym.

Jeremy Sochan spędził większość dzieciństwa w angielskim mieście Milton Keynes, od wczesnych lat przejawiając talenty w różnych dziedzinach sportu – co wydaje się zrozumiałe, gdy patrzy się na bogate tradycje w rodzinie Sochanów. Mama była koszykarką, tę samą dyscyplinę uprawiał dziadek – Juliusz Sochan, zaś pradziadek – Zygmunt – był piłkarzem Warszawianki. W wieku piętnastu lat Jeremy dołączył do akademii w Southampton. Potem wrócił do USA, by trenować w koszykarskiej szkole La Lumiere w Indianie – jednej z najważniejszych kuźni talentów. Po zawieszeniu rozgrywek w USA z powodu pandemii koronawirusa Sochan przeniósł się do zespołu Ratiopharm Ulm w Niemczech. Następnym etapem harmonijnie rozwijającej się kariery była amerykańska liga uniwersytecka NCAA, stanowiąca zaplecze NBA. W teksańskim zespole Baylor Bears koszykarz szybko wyrósł na czołowego zawodnika.

Choć w karierze Sochana nie ma żadnego zespołu z Polski, to w naszym kraju także uczył się koszykarskiego abecadła. Co roku przyjeżdżał do Warszawy, by odwiedzać swoją babcię. Uczestniczył wówczas w obozach treningowych prowadzonych przez znanego w stolicy trenera koszykówki – Tomasza Wakulskiego. Sochan od szesnastego roku życia grał w młodzieżowych kadrach reprezentacji Polski. Z inicjatywą wyszła Aneta Sochan, która wysłała do Polskiego Związku Koszykówki nagrania występów syna. Jeremy jeszcze przed osiemnastymi urodzinami, w lutym 2021 roku, zagrał po raz pierwszy w seniorskiej kadrze, stając się najmłodszym debiutantem w historii. W meczu z Rumunią rzucił najwięcej punktów w zespole. Niezależnie od faktu dołączenia do NBA Sochan deklaruje, że chce przyjeżdżać na kolejne zgrupowania.

Doceniony w drafcie

Draft odbywa się co roku w letniej przerwie między sezonami. Mogą się do niego zgłaszać co najmniej 19-letni amerykańscy gracze z uniwersyteckiej ligi NCAA lub co najmniej 22-letni obcokrajowcy. Na podstawie obserwacji ich dotychczasowych występów w lidze i na organizowanych przez kluby NBA treningach pokazowych nadaje się zawodnikom numery od 1 (dla najbardziej obiecującego) do 60. W dzień draftu trzydzieści zespołów NBA wybiera po dwóch zawodników – jednego z grupy 1–30, drugiego z grupy 31–60. Zasadniczo prawa do wyboru zawodników z czołowymi numerami mają najsłabsze zespoły wcześniejszego sezonu, choć istnieje opcja sprzedania tych praw innej drużynie. Sama ceremonia draftu, jak zawsze w amerykańskim sporcie, to medialny show transmitowany przez największe stacje w kraju i za granicą. Najlepsza dwudziestka zawodników jest zapraszana z rodzinami i przyjaciółmi do tzw. green roomu, a ich wybór jest szczególnie celebrowany. W tym roku do tego grona zaproszono Jeremy’ego Sochana. Dziewiąte miejsce to najwyższe w historii, jakie polski koszykarz uzyskał w drafcie. Jednakże nie jest to żadna gwarancja sukcesu. Wielu wybitnych koszykarzy NBA ostatnich lat (jak Shaquille O’Neal, Tim Duncan czy LeBron James) wybierano z „jedynką”, ale np. Michael Jordan miał w drafcie numer 3, a Kobe Bryant – 13. Tak samo było z Polakami. Wybrany z trzydziestką Maciej Lampe nie zrobił w NBA kariery, jaką mu przepowiadano, natomiast Marcin Gortat, który ledwo załapał się do draftu (numer 57), odniósł spory sukces.

Eksperci wskazują na kilka powodów, dla których Sochan dostał wysoki numer w drafcie. Po pierwsze, mimo ledwie dziewiętnastu lat cechują go wysokie umiejętności gry w obronie, wszechstronność i dojrzałość taktyczna – dobrze spisuje się na różnych pozycjach, w różnych ustawieniach. To cechy szczególnie poszukiwane wśród młodych zawodników przez trenerów NBA.

Ważną rolę odgrywa też charakter. Sochan wyróżnia się pracowitością i dyscypliną, połączoną z cenioną w amerykańskim sporcie pewnością siebie i luzem. Lubi tatuaże, biżuterię i oryginalne fryzury. Jednocześnie przepytywani przy okazji draftu trenerzy i koledzy Sochana z jego zespołów i z polskiej kadry podkreślają, że to otwarty i kulturalny człowiek, któremu nie uderzyła „sodówka”.

Teksańska kuźnia talentów

Sochan to koszykarski diament, ale żeby zrobić prawdziwą karierę z NBA, potrzebuje oszlifowania. San Antonio Spurs uchodzi za idealne miejsce do tego. Dziennikarze zajmujący się koszykówką żartują, że momentalnie stał się to ulubiony koszykarski zespół Polaków. Wielu kibiców interesujących się sportem kojarzy jednak ten teksański zespół i jego gwiazdy sprzed lat, takie jak Tim Duncan, Tony Parker czy Manu Ginobili. To pięciokrotny zwycięzca ligi (1999, 2003, 2005, 2007 i 2014) i czwarty najlepszy zespół NBA w XXI wieku pod względu procentów wygranych meczów. Ostatni sezon skończył się dla Spurs rozczarowaniem, gdyż nie udało się awansować do fazy play-off. Wkrótce jednak najpewniej powrócą do czołówki ze względu na fakt, iż słyną z cierpliwego budowania zespołu i nie boją się stawiać na młodych graczy z draftu. To ważne w przypadku Sochana, który nadal musi poprawić pewne elementy koszykarskiego rzemiosła, przede wszystkim skuteczność rzutów. Gwarantem klasy Spurs jest ich trener – Gregg Popovich. Prowadzi drużynę nieprzerwanie od 1997 roku. Ćwierć wieku pracy szkoleniowej przyniosło pięć tytułów mistrzowskich, jeden wicemistrzowski i trzy nagrody trenera roku w NBA. Fakt, że zespół z San Antonio znajduje się w przebudowie i jego kadra nie jest zbyt mocna, stanowi dobrą wiadomość dla Sochana. Od początku sezonu będzie miał szansę pojawiać się na parkiecie.

Nowe pokolenie

Jeremy Sochan jest przedstawicielem nowej generacji polskich sportowców, którzy coraz częściej pojawiają w naszych reprezentacjach – urodzonych poza Polską czy też pochodzących z mieszanych rodzin. Wobec postępującej globalizacji i fali migracji z naszego kraju po akcesji do UE ten proces będzie nabierać tempa. Kilkanaście lat temu pojawieniu się pierwszych takich piłkarzy w reprezentacji (jak Ludovic Obraniak, Eugen Polanski czy Sebastian Boenisch) towarzyszyło wiele negatywnych emocji. Zarzucano im, że wybrali Polskę dopiero wtedy, gdy nie mieli szans na grę w reprezentacji Francji i Niemiec. Kwestionowano ich zaangażowanie, gdyż po Euro 2012 stracili zapał do udziału w zgrupowaniach kadry.

Na szczęście tamte kontrowersje odeszły w zapomnienie za sprawą młodych reprezentantów. Sochan w kadrze nie gwiazdorzy, tylko zaraża pozytywną energią mimo faktu, że czasem brakuje mu słów w naszym języku. Szybko zintegrowali się z piłkarską reprezentacją Nicola Zalewski i Matty Cash. Ten pierwszy urodził się we Włoszech, zabiegała o niego tamtejsza reprezentacja, ale Polska od początku była pierwszym wyborem. Cash, tak jak Sochan, ma polską mamę, ale choć nie mówi po polsku, bez problemu znalazł wspólny język z kadrowiczami. W kolejce czekają nowe talenty, na przykład Maxi Oyedele. Urodzony w Anglii, pochodzący z polsko-nigeryjskiej rodziny obrońca juniorskich drużyn Manchesteru United w kwietniu 2022 roku zadebiutował w polskiej reprezentacji do lat osiemnastu. W wywiadzie dla TVP Sport mówił, że to dla niego wielkie wydarzenie.

Niektórzy kibice już teraz chcieliby widzieć Sochana w wielkiej trójce najbardziej rozpoznawalnych polskich sportowców na świecie – obok Igi Świątek i Roberta Lewandowskiego. Przedwczesna ekscytacja jest niewskazana, ale bez wątpienia jego perspektywy w NBA są obiecujące. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.