Matuszka wyprosi łaski

oprac. ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 21/2008

publikacja 29.05.2008 23:15

Lwów. 24 maja 2008 r. – to ważna data dla sióstr szarytek. Beatyfikacja jednej z nich: zmarłej w 1904 r. siostry Marty Wiecki.

Matuszka wyprosi łaski Siostra Marta Wiecka reprodukcja Józef Wolny

Marta Maria Wiecka (ur. 1874) przeżyła zaledwie 30 lat, z tego 11 lat w zakonie sióstr miłosierdzia, służąc ofiarnie chorym jako pielęgniarka. Pochodziła z Nowego Wieca na Pomorzu (zabór pruski). Wychowała się w religijnej i patriotycznej szlacheckiej rodzinie. Całe życie zakonne spędziła na terenie zaboru austriackiego na placówkach we Lwowie, Podhajcach, Bochni i w Śniatynie. Jednym z najtrudniejszych momentów jej życia było oskarżenie o romans z jednym z pacjentów. Plotka rozpowszechniona w Bochni mówiła, że siostra Marta jest w ciąży.

Wszystko to okazało się oszczerstwem, ale przysporzyło jej sporo cierpienia. W Śniatynie (dziś południowo-zachodnia Ukraina) żyli obok siebie katolicy, prawosławni i Żydzi. S. Marta z jednakową sympatią i oddaniem służyła wszystkim i cieszyła się powszechnym szacunkiem. Ten „szpitalny” ekumenizm był jej charyzmatem. Pewnego dnia do szpitala pod nieobecność lekarza trafił rabin ze złamaną nogą.

Żyd z bólem serca zgodził się, żeby zajmowała się nim kobieta, siostra Marta, ale po wyjściu ze szpitala pisywał do niej listy, adresując je: „Do świętej Siostry Marii ze Śniatynia”. Jej charyzmat polegał nie tylko na gorliwej służbie chorym, ale i na umiejętności rozmowy z chorymi, przekonywania o konieczności pojednania się z Bogiem. Dzięki jej apostołowaniu nawet kilku Żydów przyjęło chrzest. Zachowały się świadectwa o tym, że siostra Marta kilka razy przepowiedziała ludziom przyszłość, także własną śmierć. Mieszkańcy Śniatynia nazywali ją „nasza Matuszka”.

Zmarła 30 maja 1904 roku zarażona tyfusem, zastępując przy dezynfekcji pomieszczeń pracownika, ponieważ bała się o jego życie. Siostry zapisały w kronice: „Wieść o jej śmierci błyskawicznie rozeszła się na całe miasto. Przez cały czas jej choroby żyłyśmy jak w oblężeniu. Przeważnie Żydzi bardzo interesowali się jej chorobą. Ciągle dowiadywali się o jej stan zdrowia. W swoim domu palili świece w jej intencji. Pogrzeb był jakby manifestacją. Brali w nim udział duchowni wszelkich wyznań i nieprzeliczone tłumy ludu. Każdy uznawał, że to pogrzeb świętej”. Na jej grób przychodzili i przychodzą do dziś ludzie, wierząc, że „Matuszka” wyprosi u Boga potrzebne łaski.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.