Warszawa. Jak wyleczyć polski futbol z niszczącej go korupcji? Odpowiedź na to pytanie miał dać zjazd Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Członkowie Zarządu PZPN na nadzwyczajnym zjeździe antykorupcyjnym wydawali się z siebie bardzo zadowoleni. Drugi od prawej prezes Michał Listkiewicz fot. Agencja Gazeta/Kuba Atys
Miał dać, ale nie dał, co bardzo oburzyło dziennikarzy relacjonujących obrady. Ale przecież tak naprawdę chyba nikt nie spodziewał się po zjeździe niczego dobrego. Mam wrażenie, że cały problem jest błędnie postawiony. Dyskusje wokół korupcji w polskiej piłce zwykle zmieniają się w dyskusje wokół odwołania prezesa PZPN Michała Listkiewicza.
Media emocjonują się tym, czy wreszcie zostanie on zatopiony, czy też znów się wywinie. Ponieważ jest sprytny, zawsze się wywija. Pewnie dlatego jawi się w opinii publicznej jako potężny capo di tutti capi, kierujący zza biurka nikczemnym procederem korupcyjnym.
Tymczasem korupcja zaczęła się wiele lat wcześniej, niż Listkiewicz został prezesem. Kwitła przed nim, kwitła za jego czasów i będzie kwitła po jego odwołaniu! Wie o tym zarówno prezes, jak i jego oponenci w środowisku piłkarskim. Zbyt wielkie pieniądze krążą z rąk do rąk i zbyt wielu ludzi robi błyskawiczne złote interesy, by zmiana prezesa cokolwiek mogła uzdrowić.
Trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy: to, co widzimy, to wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę nie ma w Polsce ani jednego klubu piłkarskiego z pierwszej i drugiej ligi, w którym w ciągu ostatnich 20-30 lat wszyscy mieliby czyste ręce. Jedyna metoda walki z piłkarską mafią to likwidacja istniejących instytucji (nie tylko PZPN, ale również klubów) i utworzenie ich na nowo według nowych zasad, z precyzyjnym rozdzieleniem sportu od sfery biznesu i z klarowną księgowością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.