Pachnąca jaśminem

Jarosław Dudała, zdjęcia Henryk Przondziono

|

GN 34/2010

publikacja 25.08.2010 14:45

Matka Teresa była wielką świętą mistyczką. Dopiero teraz zaczynamy to odkrywać – mówi ks. Gjergj Gjergji-Gashi, który współpracował z nią przez 30 lat.

Pachnąca jaśminem

Ksiądz Gjergji-Gashi mówi, że jego zadaniem była pomoc Matce Teresie w zakładaniu nowych domów jej sióstr w różnych krajach. Miał coś, co bardzo w tym pomagało – jugosłowiański paszport, który w świecie podzielonym żelazną kurtyną pozwalał na stosunkowo łatwe podróżowanie i na Zachód, i na Wschód.

– Dzwoniła do mnie i mówiła: „Czy możesz przyjechać tam i tam, wtedy i wtedy? Chcę założyć nowy dom i będziesz mi potrzebny” – opowiada ks. Gjergj. A właściwie mówiła: „Jezus każe, żeby…”. Powtarzała to bardzo często. – A skąd ty wiesz, czego On chce? Jesteś Jego sekretarką? – droczył się z nią ks. Gjergj. – Traktowała mnie jak… nie jak syna... Jak córkę! – śmieje się niemłody już ksiądz, posiadacz doktoratu, obronionego na rzymskim uniwersytecie urbaniańskim. 

Dodaje, że Matka Teresa była kimś w rodzaju cudownego dziecka. Pierwszą Komunię Świętą przyjęła, gdy miała pięć i pół roku. Zaledwie rok później mała Gonxha (tak brzmiało jej albańskie imię) przyjęła bierzmowanie.Albański duchowny opowiada też o powołaniu Matki Teresy do życia zakonnego. – To było 15 sierpnia 1922 roku o godz. 15.15 – mówi. W sanktuarium Matki Bożej w Letnicy (obecnie w Kosowie, niedaleko jej rodzinnego miasta Skopje) ujrzała Matkę Bożą, pokazującą jej (czy wręcz podającą) Dzieciątko Jezus.

– Kim była Matka Teresa? Była Jezusem w koronie cierniowej – mówi ks. Gjergj. Dodaje, że co tydzień, w nocy z czwartku na piątek, odczuwała bóle, jakby miała na głowie koronę cierniową. Jednocześnie unosił się wokół niej zapach jaśminu.

– Kiedyś poczułem go w samochodzie i zastanawiałem się:, czym ja się tak poperfumowałem „To nie od ciebie, to od Matki” – odpowiedziała mu siostra z założonego przez Matkę Teresę Zgromadzenia Misjonarek Miłości. Zapach jaśminu w miejscach związanych z Matką Teresą dał się odczuć także przed jej wyniesieniem na ołtarze. – Powiedziałem o tym kardynałowi zaangażowanemu w jej proces beatyfikacyjny. Machnął tylko ręką: „To nic nowego. Wiesz, ile listów na ten temat otrzymałem?” – odpowiedział. \

Opowiadania o tych cudownościach brzmią dość nieprawdopodobnie. Nie tylko dlatego, że mają posmak sensacji, ale także dlatego, że Matka Teresa nie mówiła o swoich mistycznych doznaniach. – Była pokorna. O tych sprawach widziały tylko dwie, trzy siostry z jej najbliższego otoczenia – mówi ks. Gjergj i całuje noszone przy sobie relikwie Matki Teresy – fragmenty gazy z jej ran. – Ks. Gjergji-Gashi wielokrotnie spotykał się Matką Teresą. To, co o niej mówi, jest prawdą – potwierdza sekretarz biskupa Prisztiny ks. Albert Jakaj.

Gdy tata zasztyletuje mamę

Siostra Francis Pio jest Polką, przełożoną jednego z dwóch domów misjonarek miłości w stolicy Albanii Tiranie. Z początku reaguje sceptycznie na informacje o cudownych zjawiskach związanych z Matką Teresą. Potem jednak daje do zrozumienia, że nie jest to niemożliwe, a milczenie Matki Teresy o tych sprawach bardzo do niej pasuje. – Nie chciała budować na niczym innym niż na miłości i na wierze – podkreśla siostra. Poznała Matkę w 1994 r. 

– Byłam wtedy na początku mojej drogi zakonnej. Czułam się zagubiona w nowym otoczeniu. Myślałam o tym, co to będzie, czy podołam. Wydawało mi się wtedy, że Matka wie, co przeżywam. Że zna mnie od środka. I że wszystko będzie dobrze – wspomina Polka w sari. 

W domu, którego jest przełożoną, mieszka 9 sióstr i 50 kobiet – starych, chorych, ale też młodych, poranionych na wszelkie sposoby. Ermelinda Corri jest tu kucharką.

– Poznałam siostry 16 lat temu w szpitalu. Byłam tam, bo miałam problemy z nerkami i lekarze mówili, że muszę usunąć ciążę. Siostry mnie pocieszały. Mówiły, że wszystko jest w ręku Boga. Do aborcji nie doszło – mówi Ermelinda. Jej mąż Gjergji jest u sióstr kierowcą. Praca daje mu nie tylko pieniądze, ale także wsparcie, gdy nawiedzają go depresje. Do sióstr przychodzą też dzieci Ermelindy i Gjergjiego: śliczna 18-letnia Imelda i 15-letni Mario – ten, który został ocalony przed aborcją. Przystojniak z niego, komponuje i wykonuje utwory w stylu rap. Erwina Saliu miała 12 lat, gdy na jej oczach ojciec zakłuł nożem matkę. Potem zagłodził się na śmierć w więziennym szpitalu. Erwina wpadła w anoreksję. – Gdy trafiłam do sióstr, miałam 17 lat i ważyłam 15 kg – mówi dziewczyna. U sióstr znalazła pokój. Poprosiła o chrzest, bo była muzułmanką. – Gdy mam problem, idę do kaplicy, żeby podzielić się nim z Jezusem. On mnie rozumie. A Matka Teresa była świętą. Gdyby nie jej przykład, nie byłoby sióstr, i umarłabym gdzieś na ulicy – dodaje Erwina.

Matka Teresa i Ali Baba

Z dzieła Matki Teresy w Tiranie korzysta także Michelle Elfleet. Jest Angielką, pracuje w służbie zdrowia. Po raz pierwszy przyjechała do albańskich misjonarek miłości jako wolontariuszka w styczniu tego roku. – To wiele zmieniło w moim życiu. Zobaczyłam, że istnieje „życie po życiu” matki, której dziecko wyszło już z domu. Nie jestem już tak zestresowana. Byłam ochrzczona jako katoliczka, ale nie praktykowałam. Tu moja wiara się odnowiła – mówi Michelle. Dlatego przyjechała do Albanii po raz drugi. – A mój mąż poleciał do Portugalii, żeby grać w golfa. Co za nuda! – śmieje się Angielka. Albańczycy są dumni, że z ich narodu wyszła tak wspaniała postać jak Matka Teresa. – To cudowna osoba, symbol Albanii – mówi Armjona Kallori, młoda muzułmanka, sprzedawczyni w jubilerskim butiku na tirańskim lotnisku, które nosi imię Matki Teresy. – W tej dumie jest sporo powierzchowności – przestrzega siostra Francis Pio. I pewnie tak jest, bo słyszeliśmy o mężczyźnie, który leczył się w tirańskim publicznym szpitalu im. Matki Teresy.

– Na zewnątrz Matka Teresa, a w środku Ali Baba i 40 rozbójników – stwierdził, mając na myśli panującą tam korupcję. Biskup pomocniczy Tirany, George Frendo uważa jednak, że Matka Teresa jest ważną postacią dla wielu ludzi, różniących się pod względem religii, płci, koloru skóry czy statusu społecznego. Około 200 osób co roku prosi w jego diecezji o chrzest i często są to ludzie porwani przez przykład Matki Teresy. – Ona jest ikoną nie tylko dla Albanii, ale także dla innych krajów bałkańskich: pobliskiego Kosowa, Czarnogóry, Macedonii – mówi biskup.

Święta z temperamentem 

To w Skopje, dzisiejszej stolicy Macedonii, w albańskiej rodzinie, urodziła się Matka Teresa. W miejscu, w którym miał stać jej dom, umieszczono pamiątkową tablicę. Choć tak naprawdę dom rodziny Bojaxhiu stał prawdopodobnie paredziesiąt metrów dalej – dziś znajdują się tam schody centrum handlowego. Jeden ze znajdujących się w nim sklepów jubilerskich należy do kuzyna Matki Teresy Alojza Gombara.

– Moja babcia i ojciec Matki Teresy byli rodzeństwem. Kiedy Matka Teresa odwiedzała Skopje, gościła w naszym domu – wspomina złotnik. Pokazuje drewniano-metalowy krucyfiks. – Są dwa takie krzyże. Jeden został u nas, drugi Matka Teresa zabrała ze sobą, gdy wyjeżdżała do Irlandii, żeby wstąpić do loretanek i pojechać na misje – opowiada Alojz Gombar. Ten drugi krzyż też niedawno trafił na krótko w jego ręce. – Był uszkodzony. Siostry z Kalkuty mogły go naprawić u kogokolwiek, ale poprosiły mnie – tłumaczy. 

Wspomina też silny temperament Matki Teresy. Na przykład podczas rozmowy z Ramizem Alią, następcą komunistycznego dyktatora Albanii Envera Hoxhy (Hodży). Matka Teresa miała prosić o zgodę na otwarcie domu jej zgromadzenia w Albanii. „Prawo na to nie pozwala” – odpowiedział Alia. „A kim ty tu jesteś, jaka jest twoja funkcja?” – spytała zakonnica. „Jestem prezydentem” – odparł komunista zgodnie z prawdą. „No to jaki to dla ciebie problem, żeby zmienić to prawo?” – stwierdziła Matka Teresa. Alia najwyraźniej uznał, że nie wypada mu odmówić noblistce. Ale politycy często obiecują, a potem różnie to bywa. Matka Teresa zapewne zdawała sobie z tego sprawę. Spytała go więc raz jeszcze: „Obiecujesz?”. I użyła w tym pytaniu albańskiego słowa: „besa”. Besa to więcej niż obietnica. To jak słowo honoru. Albańczyk raczej zginie, niż je złamie. Pół roku później w Albanii – twierdzy komunistycznego ateizmu, w której zabronione było nawet udzielanie katolickich ślubów – powstał pierwszy dom misjonarek miłości. 

O Matce Teresie pamiętają też Albańczycy z Kosowa. W jego stolicy Prisztinie powstaje katedra pod wezwaniem Matki Teresy. Będzie to prawdopodobnie najwyższy kościół katolicki na Bałkanach. Wieża będzie miała 65 m, a kopuła 31 m wysokości. – Matka Teresa jest świętą z Kosowa. Stąd pochodzili jej dziadkowie. Szacunek do niej mają nie tylko chrześcijanie, ale także muzułmanie – mówi miejscowy biskup Dodë Gjergji. Potwierdza to ks. Kristë Gjergji z kosowskiego sanktuarium Matki Bożej w Letnicy. Pokazuje świeży wpis do księgi gości sanktuarium. Uczniowie i nauczyciele muzułmańskiej szkoły w Prisztinie piszą, że przyjechali do Letnicy, by „poznać inną religię i kulturę”. Dzieci odczytały tam swoje wypracowania o Matce Teresie.

Dlatego była wielka

– Nawet nasz kościół jest już nazywany kościołem Matki Teresy – śmieje się ks. Kristë i dodaje: – Ona była jak Jezus. Dlatego była wielka. Była świadkiem żywego Kościoła w świecie. A że była Albanką, to dla mnie taki powód do radości, jak dla Polaków to, że z Polski pochodził Jan Paweł II. O Matce Teresie pamięta też rodzinne Skopje. Przy głównym deptaku znajduje się Dom Pamięci Matki Teresy. Budynek wyróżnia się spośród okolicznej architektury. Parter wymurowany jest miejscowym zwyczajem z surowych kamieni – symbolizuje to bałkańskie korzenie Matki Teresy. Elewacja kolejnego piętra przypomina kolorystyką biało-błękitne sari. Umieszczone na tym tle gołębie to zapewne symbole pokoju (od pokojowej Nagrody Nobla, którą Matka Teresa otrzymała w 1979 r.). Ostatnia kondygnacja to kaplica, symbol nieba – ostatniej stacji drogi życiowej Matki Teresy. Szklane ściany otacza metalowa pajęczyna, przypominająca filigranową biżuterię, której wyrobem zajmowali się krewni Matki Teresy.

Dyrektorem tej placówki jest mieszkająca od ponad 20 lat w Skopje Polka Renata Kutera-Zdravkowska. Dla niej także Matka Teresa jest kimś więcej niż tylko patronką prowadzonego przez nią muzeum. Cztery lata temu zmarł jej ojciec. Mieszkająca w Polsce rodzina sprzedała rodzinny dom. – W ciągu kilku lat moja polska rzeczywistość się rozpadła – mówi pani dyrektor, ocierając oczy chusteczką. I wtedy ze strony macedońskiego rządu przyszła nieoczekiwanie propozycja objęcia stanowiska dyrektora Domu Pamięci Matki Teresy. – To pozwoliło mi zapomnieć o tym, co przeszłam. Myślę, że to nie było przypadkowe. Nie uważam, że zostałam wybrana przez Matkę Teresę. Ale myślę, że oni mi pomogli: mój tata i Matka Teresa – mówi Renata Kutera-Zdravkowska.

A ja wciąż zastanawiam się nad prawdziwością informacji o mistycznych doznaniach Matki Teresy. Nie chcę lekceważyć świadectwa ks. Gjergi-Gashi. Ale wydane ostatnio książki (m.in. postulatora procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Matki Teresy ks. Briana Kolodiejchuka) mówią raczej, iż długi czas cierpiała ona z powodu duchowej nocy i miała wrażenie, że Bóg jest gdzieś daleko. Nie znajduję więc ostatecznej odpowiedzi na moje pytanie. Ale w końcu nie ono jest najważniejsze. Najważniejsze jest świadectwo wiary i miłości Matki Teresy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.