Polski biegun ciepła

Szymon Babuchowski, zdjęcia Tomasz Jodłowski

|

GN 22/2010

publikacja 07.06.2010 12:30

Lwowiacy czują się tu jak w domu, ale miasto ciągle pozostaje w cieniu Krakowa. Czas wyłowić tę galicyjską perłę, jaką jest Tarnów.

Polski biegun ciepła

Spacerujemy miejskim deptakiem, wytyczonym wśród odnowionych secesyjnych kamienic. Życie płynie tu niespiesznym rytmem. Jak to w Galicji. Dzieci chlapią się przy fontannie, dorośli zaglądają do sklepów albo przesiadują w kawiarniach. Ulica Wałowa, okalająca centrum, została wytyczona wzdłuż dawnych murów obronnych. W jednym z zakątków, odsłaniającym zachowany odcinek muru, stoi dziś pomnik Władysława Łokietka. To on w 1330 roku nadał Tarnowowi prawa miejskie. W niezbyt okrągłą, 680. rocznicę tego wydarzenia tarnowscy radni uchwalili, że rok 2010 będzie Rokiem Miasta Tarnowa.

Miasto przyjazne
Każda okazja jest dobra, żeby promować to piękne, a trochę zapomniane przez turystów miasto. – Tarnów ciągle pozostaje w cieniu Krakowa, tak jak Stanisławów w cieniu Lwowa – twierdzi historyk prof. Stanisław Nicieja, którego spotykamy podczas spaceru po Wałowej, w otoczeniu tarnowskich lwowiaków. Właśnie świętują Dni Lwowa. – Kiedy po wojnie rozpoczęła się ekspatriacja, Tarnów okazał się dla nas miejscem przyjaznym – mówi Bogusława Romaniewska, wiceprezes tarnowskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa.

Z pewnością przyjazny był galicyjski klimat tego miasta i podobieństwa architektoniczne. Nawet tutejszy dworzec kolejowy wzorowany jest na lwowskim. Jednak Tarnów to miasto, w którym ścierają się wpływy wielu kultur: słowackiej i ukraińskiej, austriackiej i węgierskiej. Przed wojną 45 proc. mieszkańców stanowili Żydzi, ale z Holocaustu ocaleli tylko nieliczni. Dziś z XVII-wiecznej synagogi pozostała jedynie bima – miejsce, gdzie czytano Torę. Stoi w otoczeniu odrapanych budynków z wąziutkimi balkonami, na których suszy się kolorowe pranie. W ruinach świątyni małe dziewczynki odbijają piłkę. Na placu przesiadują grupki Romów.

Niepokojący krzyż
W Tarnowie urodził się Roman Brandstaetter, którego pomnik znajduje się na rogu Wałowej i Rybnej. Pisarz ubrany jest w beret i trzyma w ręku fajkę. Na figurze naturalnej wielkości wyryto fragment jego „Pieśni o Bożych zegarach”: „(…) nic się nie dzieje przedwcześnie,/ I nic się nie dzieje za późno,/ I wszystko się dzieje w swym czasie”.

„W swoim czasie” dokonało się też nawrócenie pisarza z judaizmu na chrześcijaństwo. Jednak początki tego procesu pisarz wiązał z rodzinnym miastem, a konkretnie z XIX-wiecznym wizerunkiem Jezusa ukrzyżowanego, umieszczonym na ścianie tarnowskiej katedry: „Niekiedy, gdy sam szedłem ulicą Kapitulną i przechodziłem obok krzyża, wiszącego na wschodnim murze katedry, ostrożnie rozglądałem się dokoła – dlaczego? – czy ktoś nie widzi, ukradkiem uchylałem czapkę i zawstydzony przyspieszałem kroku.

Ten rozpięty na krzyżu Człowiek, sczerniały od deszczów i wiatrów, napełniał mnie coraz większym niepokojem”. Tuż obok tego krzyża stoi 4,5-metrowy pomnik Jana Pawła II – jeden z pierwszych na świecie, odsłonięty jeszcze w 1981 roku. Rzeźba, autorstwa krakowskiego artysty Bronisława Chromego, przedstawia papieża rozkładającego ręce w geście błogosławieństwa.

Muzealna lekcja

Wysmukła wieża katedry dominuje nad miastem. W środku akurat odbywa się koncert młodzieżowego zespołu. Piękny sopran rozbrzmiewa pod sklepieniem gotyckiej świątyni. Ks. Piotr Drewniak, diecezjalny konserwator zabytków, zwraca naszą uwagę na monumentalne nagrobki znajdujące się w prezbiterium. Na
leżą do największych w Europie. Spoczywają tu przedstawiciele dwóch wielkich rodów związanych z miastem: Tarnowskich i Ostrogskich, wśród nich hetman wielki koronny Jan Tarnowski.

Niemal każdy skrawek tej części miasta to lekcja historii. Tuż przy katedrze stoi najstarsze muzeum diecezjalne w Polsce, którego siedzibę stanowią zabytkowe kamieniczki z XVI wieku. Wśród nich dawna Akademiola – pierwsza tarnowska szkoła, która była filią Uniwersytetu Krakowskiego. Zbiory muzeum są imponujące. Wrażenie robi zwłaszcza kolekcja średniowiecznej sztuki cechowej – gotyckiej rzeźby i malarstwa z terenu Małopolski.

Madonny z Dzieciątkiem, rzeźby Chrystusa Frasobliwego, Piety, tryptyki ukazujące opłakiwanie Chrystusa – zgromadzone w jednym miejscu oddziałują na zwiedzających ze zwielokrotnioną mocą. Na tych eksponatach śmiało można uczyć historii sztuki. – W ciągu roku mamy tu około 200 lekcji dla liceów i około 50 wykładów akademickich – potwierdza tę intuicję ks. Tadeusz Bukowski, dyrektor muzeum. Z dumą pokazuje też bogate zbiory tkanin kościelnych i kolekcjonerski salon mieszczański. W darze od prof. Olgi Majewskiej muzeum otrzymało m.in. obrazy Jacka Malczewskiego, Vlastimila Hofmana, Wojciecha Weissa, a także sporą kolekcję porcelany i zegarów.

Galicyjska perła
W Muzeum Diecezjalnym warto zwrócić jeszcze uwagę na dział sztuki ludowej, a zwłaszcza na obrazy ludowe malowane na szkle. – To dar pochodzącego z Węgier kolekcjonera Norberta Lippóczego – mówi ks. Bukowski. – Ofiarował go Tarnowowi z wdzięczności za wsparcie, jakiego mieszkańcy miasta udzielili Węgrom podczas powstania z 1956 roku. Nie chciał, by te skarby trafiły w ręce komunistycznych władz, dlatego przekazał je za pośrednictwem biskupa.

Związki Tarnowa z Węgrami mają dłuższą historię. Widać je także w parku Strzeleckim, gdzie na wyspie znajduje się mauzoleum gen. Józefa Bema – najsłynniejszego tarnowianina, wspólnego bohatera Polski i Węgier. Arabskie inskrypcje na monumentalnym sarkofagu, zaprojektowanym przez Adolfa Szyszko-Bohusza, przypominają, że generał przeszedł na islam, żeby w armii tureckiej walczyć jako dowódca przeciwko Rosji. Malowniczy park jest częstym miejscem spacerów tarnowian.

Chętnie przychodzą tu mamy z małymi dziećmi, sporo jest młodzieży. Turyści najchętniej penetrują okolice urokliwego rynku z renesansowymi kamieniczkami i zgrabnym ratuszem. Być może dzięki działaniom promocyjnym odwiedzających zacznie przybywać. To szansa dla miasta borykającego się z problemem rosnącego bezrobocia. Jeśli turyści zaczną zostawiać tu pieniądze, „polski biegun ciepła” (informacja potwierdzona przez IMGW!) może wypięknieć jeszcze bardziej. Ale już teraz warto tam pojechać, by tę galicyjską perłę poznać. Kto pozna, na pewno się zauroczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.