Grób narodowy

Przemysław Kucharczak, zdjęcia Roman Koszowski

|

GN 16/2010

publikacja 21.04.2010 19:43

Ludzie, którzy protestowali przeciw pochowaniu prezydenta na Wawelu, "bo nie jest godzien królów", niech wracają do szkoły. Krystalicznie czysty życiorys ma tylko jedna spoczywająca tam głowa naszego państwa: święta Jadwiga.

Grób narodowy

Każdy z pozostałych królów i narodowych bohaterów, którzy tu leżą, miał pokręcone życie. Najczęściej to historia, a nie zdolności, wynosiła ich na piedestał. Lech Kaczyński wypada na tle tego towarzystwa naprawdę znacznie powyżej średniej.

Jest w tym też pewien symbol: pochowanie prezydenta III RP wśród władców Królestwa Polskiego i Rzeczypospolitej szlacheckiej podkreśla ciągłość trwania naszego państwa.

Tysiące kości

Wawel obrósł mitami. Niektórym zdaje się, że leżą tam tylko Polacy najwięksi z największych. Skoro tak, zapraszamy na małą wycieczkę po tej narodowej nekropolii. – Tu, pod posadzką, jest pochowanych bardzo dużo osób – zatacza krąg ręką ks. prof. Jacek Urban z Archiwum Kapitulnego na Wawelu. Stoimy na środku katedry wawelskiej, u stóp konfesji św. Stanisława. – Nikt pochowanych tu nie policzył, ale może ich być nawet ponad tysiąc – mówi ks. prof. Urban.

Leżą bardzo płytko: już 20, 30 centymetrów pod posadzką. Kiedy wchodzisz do katedry, właściwie stąpasz po ich kościach. Dno ich grobowca jest metr pod stopami wchodzących. Pod posadzką chowano ludzi do początku XVI wieku. Później królowie trafiali do głębokich grobów, które wykopano w bocznych kaplicach. – O, tam Zygmunt Stary zbudował kaplicę dla zmarłej w 1515 r. żony Barbary Zapolyi – pokazuje ks. prof. Urban. – Ten grób był głęboką studnią, w której szczątki członków rodziny królewskiej i samych królów układano piętrowo, przedzielając żelaznymi szprosami – mówi. W XIX wieku pod wawelską katedrą, między tymi niezależnymi głębokimi grobami, przekopano podziemne korytarze. Od 1873 roku można je odwiedzać.

Wyrzucić lekarza?

Planszę z napisem „Wawel dla królów!” trzymali 14 kwietnia w Krakowie przeciwnicy pochowania prezydenta w katedrze. Gdyby ich postulat potraktować poważnie, należałoby z Wawelu wyrzucić na przykład szczątki niejakiego Bartłomieja Sabinka. Nic bowiem nie wiadomo, żeby był on królem Polski, a niewątpliwie na Wawelu leży. Ma nawet kamienną płytę nagrobną w lewej nawie katedry. Bartłomiej był lekarzem królewskim. Łaciński napis informuje, że zmarł w 1506 roku.

Nie ostałoby się też wtedy na Wawelu serce Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, wmurowane w ścianę z tyłu katedry. Dzisiaj Hoffmanowa jest zapomniana, jednak w XIX wieku była szalenie popularna jako autorka poradników dla dziewcząt. Stworzyła też pierwsze polskie czasopismo dziecięce „Rozrywki dla dzieci”. Zmarła w 1845 roku pod Paryżem, ale wdowiec po niej przywiózł jej serce na Wawel. Zdarzają się też nagrobki polskich magnatów. Czasem tylko symboliczne, bo ich ciała leżą gdzie indziej. – Rzadko się zdarza, żeby ci ludzie byli jakoś szczególnie związani z Krakowem. Choćby Hoffmanowa, która działała w Warszawie, a później w środowisku emigracyjnym. Ci ludzie czuli, że Wawel jest miejscem szczególnym dla całej Polski – mówi ks. Urban.

Wielkość z małością

Leżą tu też setki królewskich dworzan. Chcieli być blisko relikwii św. Stanisława. Są też arcybiskupi krakowscy. Są żony i dzieci królów. W podziemiach stoją obok siebie sarkofagi rodziny Władysława IV Wazy. Na sarkofagu króla widać złocone płaskorzeźby ze skrzyżowanymi lufami armat, i z samym królem, dosiadającym konia. Wokół niego pyszna polska jazda i polska piechota z muszkietami. Polskiemu królowi nisko kłaniają się trzy postacie w futrach. To zapewne scena kapitulacji wielkiej armii moskiewskiej przed królem Władysławem pod... Smoleńskiem.

Ta scena tryumfu dziwnie kontrastuje z maleńkimi, dziecięcymi sarkofagami, które stoją obok szczątków Władysława i jego żony Cecylii Renaty. Królewna Maria Anna Izabela zmarła jako niemowlę i leży koło mamy. Po drugiej stronie wąskiego korytarza leży jej tato, czyli Władysław IV, oraz braciszek, siedmioletni królewicz Zygmunt Kazimierz. Śmierć synka szczególnie załamała króla, który sam zmarł rok później, w 1648 roku. Córka nie żyła już wtedy od sześciu, a żona Cecylia Renata od czterech lat. Władysław nie był jednak też wzorem cnót. Miał kochankę i chyba nie kochał żadnej ze swoich dwóch żon. Pokręcone ludzkie historie kryją się tu prawie za każdym sarkofagiem.

Tylko dlatego, że minęło sporo czasu, niektórzy traktują leżących tu ludzi jak pomnikowe postacie bez skazy. Demonstranci krzyczeli, że Kaczyński nie może leżeć obok wielkiego Tadeusza Kościuszki. Problem w tym, że Kościuszko miał w życiu nie tylko chwile wielkości. Po powstaniu złożył wiernopoddańczą przysięgę rosyjskiemu carowi. Przyjął też od cara pieniądze, które jednak później odesłał.

A książę Józef Poniatowski, który leży w tej samej, co Kościuszko, krypcie św. Leonarda? Czy to nie on galopował nago przez całą Warszawę, bo założył się o to z równie pijanymi kumplami? Dopiero później książę spoważniał i stał się przywódcą, któremu ufali nawet prości żołnierze.

Kobieta król

Obok głównego ołtarza katedry stoi wspaniały, gotycki sarkofag. Leży w nim ostatni z Piastów, Kazimierz, już za życia nazywany Wielkim. Może on mógłby być wzorem? Też niecelny strzał. Ksiądz Marcin Barycz-ka, który wypomniał Kazimierzowi jego liczne kochanki, skończył utopiony w Wiśle. Wielki król musiał za to pokutować.

Jedyną polską władczynią, której nic nie można zarzucić, jest św. Jadwiga. Była koronowanym królem, a nie królową Polski, i naprawdę rządziła wraz ze swoim mężem Jagiełłą. Było to zresztą bardzo udane małżeństwo. Pisano, że Jadwiga była piękna, miała jasne włosy, znała pięć języków, świetnie jeździła konno. Była wesoła i dobra dla ludzi, ale też stanowcza i twarda dla wrogów. I przy tym święta. Kiedy otwarto jej sarkofag, badacze znaleźli bardzo kształtną czaszkę. Na podstawie badań kości ustalili, że miała aż 180 cm wzrostu, choć wtedy ludzie byli znacznie niżsi. Pochowano ją wraz z jej zmarłą trzytygodniową córeczką Elżbietą Bonifacją. W grobie badacze znaleźli drewniane berło i skórzaną koronę, bo swoje złoto Jadwiga oddała Akademii Krakowskiej.

Ziemia z Katynia

Awantury przed pochowaniem na Wawelu ludzi, którzy jakoś zaznaczyli się w polskiej historii, to też już tradycja. Zdarzały się przed pochówkami wieszczów i przed pogrzebem Piłsudskiego. I zapewne nie jest to awantura ostatnia. Powtórzy się, jeśli w przyszłości zapadnie decyzja o pochówku na Wawelu Lecha Wałęsy. Ze swoją wielkością i niejasnymi epizodami z przeszłości, były prezydent doskonale wpasowałby się w spoczywające tu towarzystwo. Jest jeszcze wolne miejsce koło Sobieskiego, albo... naprzeciw Lecha Kaczyńskiego.

Przed pogrzebem Lecha i Marii Kaczyńskich ktoś zaproponował, żeby obok ich sarkofagu umieścić ziemię z Katynia. W ten sposób ten pochówek byłby oddaniem hołdu wszystkim ofiarom spod Smoleńska. Mogłoby to też wyciszyć kontrowersje wokół pogrzebu – mówiono. Tak się jednak składa, że ziemia z Katynia jest już na Wawelu od 20 lat! Prezydencka para spoczęła właśnie obok niej! Kaczyńscy leżą między tablicą z katyńską ziemią a sarkofagiem Józefa Piłsudskiego, który dla prezydenta był wzorem.

I jeszcze jeden ciąg symboli. Prezydent, który uosabia majestat Rzeczypospolitej i jest reprezentantem nas wszystkich, przeszedł do lepszego świata w wigilię święta Miłosierdzia Bożego. W ten sam liturgicznie dzień zmarł też Jan Paweł II.

Trumna z ciałem prezydenta wróciła do kraju i jechała ulicami stolicy, wśród tłumów, w Godzinę Miłosierdzia, o godz. 15. w samo święto. Pochowano go w mieście, z którego przesłanie Miłosierdzia rozeszło się w świat. Faustyna zapisała, że Boże miłosierdzie jest dla nas i całego świata. Cały świat patrzył na ten pogrzeb. Przypadek czy Pan Bóg coś nam mówi?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.