Różaniec z winogron

Barbara Jaworska, zdjęcia Grzegorz Kuś

|

GN 43/2009

publikacja 28.10.2009 00:41

Czas zbiorów. W tym roku we włoskim Marino zdarzył się jedynie zwykły "cud" - wino popłynęło z trzech fontann. Hydraulicy się już nie pomylili i nie wpuścili białego musującego trunku do miejskich kranów.

O nadzwyczajnym „cudzie w Marino” podczas ubiegłorocznego Święta Winogron (Sagra dell’Uva) pisały i mówiły media polskie i europejskie. Z powodu pomyłki pracowników miejskich wodociągów, do kranów mieszkańców miasteczka trafiło 3 tys. litrów białego wina, produktu lokalnych winnic. Tymczasem rozgorączkowane tłumy czekały przed fontannami w centrum Marino na doroczny „cud fontann, które dają wino”.


Maryja poprowadziła flotę
Chyba nigdzie w Europie ludzie nie potrafią łączyć świąt religijnych ze świeckimi tradycjami tak naturalnie i bezkolizyjnie jak we Włoszech. Lokalne sagry najczęściej odwołują się do miejscowych świętych patronów, przechodząc płynnie od sacrum do profanum. Nie inaczej jest z Sagra dell’Uva w Marino. W całych Włoszech trwa właśnie winobranie i w wielu miejscowościach odbywają się z tej okazji sagry. Jednak ta w Marino jest najstarsza i najbardziej znana ze wszystkich, a ściągają na nią Włosi niemal ze wszystkich zakątków kraju. Święto zostało ustanowione już w 1924 r., z inicjatywy miejscowego dramaturga Leone Ciprellego. Odbywa się co rok, nieprzerwanie od 1925 r., zawsze w pierwszą niedzielę października. Przede wszystkim jest to święto Matki Bożej Różańcowej, które upamiętnia zwycięstwo chrześcijan nad imperium otomańskim w bitwie pod Lepanto 7 października 1571 r. Dlaczego główne uroczystości odbywają się w malutkim Marino? Bo to właśnie tutaj dowódca kontyngentu papieskiego Marcantonio II Colonna umieścił przed bitwą swoją żonę Felice Orsini z dziećmi. Mieszkańcy Marino (marinesi), tak jak inni obywatele ówczesnego Państwa Papieskiego, modlili się – na prośbę papieża Piusa V – na różańcu w intencji odparcia tureckiej floty. Po zwycięstwie Marcantonio Colonna przyjechał do żony i dzieci, pozostając w Marino przez miesiąc. Na pamiątkę zwycięstwa pod Lepanto papież Pius V ustanowił 7 października świętem Matki Bożej Różań-cowej, a marinesi czczą Ją od wieków jako swoją szczególną patronkę, której przepiękna figura znajduje się w głównym kościele pw. św. Barnaby w centrum miasteczka. Madonna uchroniła kraj nie tylko przed nawałą turecką, ale strzeże także winnic i zbiorów, a Sagra dell’Uva jest okazją, by okazać Jej za to szczególną wdzięczność.

Lollobrigida i nagi Dionizos
Jako jedno z nielicznych świąt Sagra dell’Uva nie została przerwana nawet w czasach wojny, choć w latach 1941–44 miała wymiar wyłącznie religijny. Zmieniały się też zasięg i program uroczystości. Pierwszą sagrę poprowadził Luigi Capri Cruciani, a już podczas drugiej edycji został wprowadzony konkurs poetycko-muzyczny, podczas którego przewodniczącym jury został rzymski poeta Trilussa. W 1940 r. odbyła się ostatnia odsłona w wielkim stylu, pod reżimem faszystowskim, a z fontann popłynęła ogromna – jak na tamte czasy – ilość 2 tys. litrów wina. W 1960 r. w Rzymie odbywała się olimpiada, więc w marińskiej sagrze wzięli udział także sportowcy z całego świata oraz amerykański aktor Charlton Heston. Od tego czasu święto przyciągało sławy srebrnego ekranu, m.in. Sophię Loren, reżysera Carla Pontiego, a matką chrzestną 76. edycji w jubileuszowym 2000 roku była Gina Lollobrigida. W zasadzie raz tylko doszło do zgrzytu na linii Kościół–gmina, gdy proboszcz Giovanni Lovrovich w 1984 r. zaprotestował przeciwko udziałowi w tradycyjnej paradzie nagiego Dionizosa. Marinesi podczas dwóch sagr – w 1959 r. i 1989 r. – udali się także do papieży (Jana XXIII i Jana Pawła II), by z okazji święta ofiarować im symboliczne dary winogron i wina. W dzisiejszych czasach święto osiągnęło ogromne rozmiary – bierze w nim udział ok. 100 tys. osób z różnych zakątków Włoch i Europy.

Błazen z klasą
– Dzisiaj jestem tutaj, ale zaledwie wczoraj robiliśmy w domu własne wino – opowiada Renzo Certelli z Rzymu. – Zepsuła nam się maszyna do wyciskania winogron i musiałem, jak winiarze w dawnych latach, deptać owoce bosymi nogami – śmieje się. – Pierwszą niedzielę października mam jednak zawsze zarezerwowaną na sagrę w Marino. Z Abruzji ściągnął z przyjaciółmi także 20-letni Federico Traiani. – Jeździmy na różne sagry, ale ta w Marino jest nadzwyczajna – opowiada. – Święto Winogron odbywa się przecież w wielu włoskich miejscowościach, m.in. w niedalekim Zagarolo. Turystom z zagranicy polecałbym także Sagra delle Castagne (Święto Kasztanów) czy Sagra dei Funghi Porcini (Święto Borowików). Odbywają się one w różnych częściach Włoch. Lubiącym dolce vita doradziłbym udać się kiedyś do Perugii na Festa di Cioccolata (Święto Czekolady). Niektórzy, zwłaszcza starsi, szukają w Marino klimatu duchowego. – Cieszę się, że mogę brać udział w procesji z Madonną – mówi 73-letnia Maria Straccatti z Albano. – Lubię odmawiać Różaniec ze wszystkimi. Rozważania są krótkie, ale pełne treści. Może trochę trudno skupić się w tym tłoku i wśrod tych wszystkich straganów, ale lubię, jak modlitwa z głośników „oplata” to miasto...

Do rozmowy wtrąca się jej mąż Francesco: – Ja jestem trochę niepokorny, bo podczas procesji rozglądam się za winogronami, które tu wtedy można kupić za grosze i które nigdzie indziej i w innym czasie tak mi już nie smakują. Ale w myślach staram się nadążać za modlitwą. Układa mi się to w głowie i w wyobraźni w taki różaniec z winogron. Jak to w życiu – świętość miesza się z codziennością – mówi. W tym roku uroczystą Mszę św. w kościele św. Barnaby odprawił bp Marcello Semeraro, ordynariusz diecezji Albano. Po Eucharystii z kościoła wyruszyła procesja głównymi ulicami miasteczka. Nie brakowało całych rodzin w tradycyjnych strojach ludowych, sportowców i członków grup modlitewnych z ogromnymi krzyżami, sztandarami. W procesji kroczył także burmistrz Marino Adriano Palozzi, na czele gminnych urzędników, oraz policjanci, strażnicy miejscy (wszyscy w galowych strojach). Główną postacią procesji była – oczywiście – Matka Boża Różańcowa. Gdy Jej ogromna figura, niesiona przez wielu mężczyzn, pojawiła się na schodach kościoła, na całym wielkim placu i przylegających do niego uliczkach rozległy się oklaski, a niektórzy ze wzruszeniem wycierali kąciki oczu. Później płynnie przygotowano się do świeckiej części obchodów, które otwierał triumfalny pochód powracającego spod Lepanto Marcantonia Colonny. Na centralnym placu dowódca papieskiego kontyngentu witał się z żoną Felice, a gubernator przekazał mu symboliczne klucze do miasta. Na moment powitania małżonków szczególnie niecierpliwie czekały w tym roku... Włoszki.

W rolę Marcantonia miał się wcielić superprzystojny Raoul Bova (znany także polskim widzom jako odtwórca roli Tomasza Zaleskiego w filmie „Karol – człowiek, który został papieżem” czy główny bohater w „Świętym Franciszku z Asyżu” oraz mafioso w „Słodkiej zemście”). Zamiast niego pojawił się – także przystojny, ale mniej sławny – bohater popularnego we Włoszech reality show „Amici di Maria” (Przyjaciele Marii). Rozczarowany tłum przywitał go gwizdami i pogardliwymi okrzykami: „Buffone!” (Błazen!). Niezrażony amant rozdawał uśmiechy i dziękował za możliwość udziału w święcie. W triumfalnej paradzie marinesi brali udział znowu całymi rodzinami, tym razem jednak ubrani w przepiękne historyczne stroje, wspomagani przez członków grup rekonstrukcyjnych w kostiumach z epoki. Po południu – jak zwykle – nastąpił „cud fontann dających wino”, z którego Marino słynie od początku sagry. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych, a na kilku scenach w mieście odbywały się koncerty. Na głównej estradzie występował turecki zespół folklorystyczny, co nikogo nie dziwiło, choć Sagra dell’Uva to przecież świętowanie zwycięstwa nad Turkami...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.