Serce Rosji

Andrzej Grajewski, zdjęcia Roman Koszowski

|

GN 33/2009

publikacja 15.08.2009 18:17

Gorące źródła Europy To miejsce kłopotliwe dla Polaków. Stojąc pod murami klasztoru w Siergiejew Posad, czuję się jak Szwed pod Jasną Górą.

Serce Rosji Siergiejew Posad fot. Roman Koszowski

Byłem tam ostatnio kilka razy. Dziedziniec klasztorny zawsze wypełniają pobożni pielgrzymi oraz liczne grupy turystów z całego świata. Pragną poznać miejsce promieniujące na Rosję i Europę specyficzną duchowością oraz niezwykłe dzieła sztuki. Wierni przy relikwiach św. Siergieja z Radoneża proszą o łaski dla siebie i kraju. W kręgu ławry troickiej (Świętej Trójcy) kształtował się geniusz Andrieja Rublowa, którego sławne ikony „Trójca” czy „Chrystus Zbawiciel” są jednymi z najbardziej natchnionych dzieł sztuki religijnej. Tutaj w modlitwie szukali spokoju sumienia nawet najbardziej okrutni władcy Rosji, jak na przykład car Iwan Groźny. Na religijne natchnienia otwierali się w klasztorze rosyjscy artyści, pisarze i myśliciele. A prosty lud choć przez moment chciał doświadczyć łaski uleczenia na ciele bądź duszy za wstawiennictwem świątobliwego mnicha św. Siergieja z Radoneża.

Samotność z wyboru
To jego kult przyciąga do Siergiejew Posad tłumy wiernych, cierpliwie stojące na klasztornym dziedzińcu, aby w głównej świątyni całego kompleksu – soborze trockim – oddać hołd relikwiom św. Siergieja. Jako Bartłomiej urodził się na początku XIV w. w odległym Rostowie, w zamożnej, mieszczańskiej rodzinie. Według zachowanych przekazów, od młodości był niezwykle pobożny, rygorystycznie praktykował posty i modlitwę. Jego los zdecydował się, gdy rodzice przenieśli się z Rostowa do Radoneża, niewielkiej osady pod Moskwą, gdzie wkrótce pomarli. Bartłomiej rozdał ubogim cały swój spory majątek i poszedł w nieprzebytą knieję. Tam wybudował pierwszą mniszą celę. Przygodnie spotkany kapłan dał mu święcenia zakonne. Wówczas przybrał imię Siergiej. Przez wiele lat mieszkał w pustelni sam. Doświadczał biedy fizycznej, a także, znanych z opisów starożytnych ojców Kościoła, zmagań z siłami ciemności, słabościami i pokusami. Wytrwał. Od początku był wyjątkowym czcicielem tajemnicy Trójcy Świętej. Zbudowany przez siebie drewniany kościółek poświęcił temu wezwaniu. Sława niezwykłego mnicha rozprzestrzeniała się po kraju. Do pustelni zaczęli przybywać młodzi ludzie, aby wraz z nim budować wspólnotę. Trafiali tam także hierarchowie Cerkwi. Darowali Siergiejowi bogactwa, prosili o radę i modlitwę. Z tego okresu zachowało się wiele opisów cudów i niezwykłych wydarzeń, jakich dokonać miał świątobliwy mnich.

Sława jego musiała być wielka, skoro do pustelni pod Radoneżem przybył sam wielki książę moskiewski Dymitr, zanim wyruszył na wyprawę przeciwko Mamajowi, wodzowi ordy tatarskiej, która od prawie dwustu lat niewoliła Ruś. Od wyniku tego starcia zależały losy kraju. Siergiej udzielił księciu błogosławieństwa i wyznaczył dwóch mnichów, aby towarzyszyli mu w wyprawie. Wielka bitwa na Kulikowym Polu nad Donem we wrześniu 1380 r. zakończyła się zwycięstwem prawosławnego wojska. Według tradycji, w czasie boju, choć rozgrywał się on setki kilometrów od pustelni, Sergiusz trwając z braćmi na modlitwie przed ikonami, ogłosił, że zostało odniesione zwycięstwo. Zmarł w wieku 78 lat w opinii świętości. Ponieważ był zręcznym rzemieślnikiem, zawczasu przygotował sobie drewnianą trumnę, w której kazał się pochować, gdy we wrześniu 1382 r. zakończyła się jego ziemska wędrówka. W 1422 r. odkryto jego grób i stwierdzono, że materialne szczątki zachowały się w doskonałym stanie. Przeniesiono je do nowej świątyni, pierwszego w Rosji kamiennego soboru, który na przestrzeni wieków stał się narodowym sanktuarium. Radoneż rozwinął się w znaczący ośrodek miejski i w XVIII w. otrzymał nazwę Siegiejew Posad (Osada Siergieja).

Szkoła przetrwania
– Przybywali tutaj ludzie nawet w okresie największych prześladowań religijnych w czasach bolszewickich – opowiada mi o. Aleksy, wychowanek miejscowej Akademii Teologicznej, który kończy obecnie studia podyplomowe na MGIMO, znanej moskiewskiej uczelni przygotowującej kadry dla dyplomacji. – To prawdziwy cud, że nawet Stalin nie zniszczył tego miejsca, choć klasztor zamknięto zaraz po rewolucji, a miejscowi wandale zrujnowali dzwonnicę i rozbili potężny dzwon, dar jednego z carów. W latach 30. zmieniono nazwę miasta na Zagorsk, dopiero w 1991 r. wrócono do starej. Po wojnie tutejszy ośrodek akademicki był najważniejszą uczelnią prawosławną, którą ukończyli wszyscy nasi patriarchowie i większość biskupów. Tutaj przetrwała sławna szkoła pisania ikon, której uczniowie odrodzili tę sztukę we współczesnej Rosji. – Kim dla współczesnych Rosjan jest św. Siergiej? – pytam, wskazując na licznie zgromadzonych na klasztornym dziedzińcu młodych ludzi. – Jest tym samym co dla naszych przodków – mówi z powagą Aleksy. – Uczy nas, jak żyć, jakich dokonywać w życiu wyborów, jak kochać bliźnich i ojczyznę, jak przetrwać w trudnych czasach. Można się o tym przekonać, czytając intencje, które są objęte modlitwą w czasie Liturgii do św. Siergieja – dodaje. – Śmieją się z nas, że odrodzenie religijne jest u nas powierzchowne. Częściowo to prawda, ale proszę spojrzeć na ludzi modlących się przed troickim soborem. Ile w nich spokoju, duchowego piękna. Trudno nie przyznać mu racji. O żywotności tego miejsca świadczyć może deklaracja znakomitej tenisistki Swietłany Kuzniecowej, która wygrała w tym roku prestiżowy turniej Rolanda Garrosa w Paryżu.

Znaczną część z kwoty
miliona euro przeznaczyła na potrzeby klasztoru w Siergiejew Posad. Przy okazji zdradziła, że miejscowy kapłan jest jej ojcem duchowym i przewodnikiem. Takich Rosjan jest więcej. Dla nich przygotowane są apartamenty w nowym hotelu dla pielgrzymów, wybudowanym w mieście. Pomimo wysokich cen, wolnych miejsc nie ma i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Wchodzimy do trockiego soboru. Panuje w nim półmrok. Mała schola śpiewa piękny hymn. – To Akatyst ku czci św. Siergieja, część codziennej Liturgii, która odbywa się przy grobie – wyjaśnia szeptem o. Aleksy. Ludzie w milczeniu i skupieniu podchodzą do srebrnego relikwiarza, całują go ze czcią. Modlą się dalej przed ikonami. Wielu z pielgrzymów prosi także o rozmowę jednego z ojców. Później widać ich spacerujących po klasztornym dziedzińcu albo zatopionych w rozmowie na jednej z ławek. Zwracam uwagę, że na stole, gdzie przyjmowane są intencje, widnieje napis, że modlitwy są przyjmowane tylko od prawosławnych. – Więc katolik nie może się modlić do św. Siergieja? – pytam Aleksego. – Oczywiście, że może – wyjaśnia. – Napis informuje tylko, że nasza Cerkiew modli się za prawosławnych. Później, gdy rozmawiam z siostrą Marfą, pracującą w centrum pielgrzymkowym, pytam, czy mogą tutaj przyjeżdżać pielgrzymi z Polski. – Zapraszamy, pielgrzymują do nas nawet muzułmanie, więc mogą także Polacy – mówi z uśmiechem, podając wizytówkę z numerem telefonu oraz adresem strony w internecie, gdzie reklamują się klasztorne hotele. W rozmowie z o. Aleksym zwracam uwagę na niestosowność tego porównania. – Z pewnością s. Marfa nie chciała Pana urazić, mówi nieco rozbawiony moimi pretensjami. Po prostu tak jej się powiedziało, ale z Polakami rzeczywiście mieliśmy tutaj problemy.

Nieudane oblężenie
Jego słowa przypominam sobie, gdy obserwuję klasztor z miejskiego wzgórza. Tutaj były stanowiska polskiej artylerii. Klasztor oblegały wojska hetmana Jana Piotra Sapiehy, uczestniczące w dymitriadzie, awanturniczej wyprawie na Moskwę, która miała na celu osadzenie na carskim tronie słynącej z piękności Maryny Mniszchówny jako żony Dymitra Samozwańca. Sapieha nie był wielkim wodzem. Niezły w polu, nie miał doświadczenia w zdobywaniu twierdz. Podobnie jak towarzyszący mu płk Aleksander Lisowski, później twórca znakomitej lekkiej jazdy, zwanej lisowszczykami. Nie był to zresztą wyłącznie konflikt polsko-rosyjski. Wielu Rosjan uznało w Dymitrze cudownie ocalonego syna Iwana Groźnego. Polski kontyngent przez część bojarów uznawany był za wojska sojusznicze w wojnie domowej, jaka się wtedy w Rosji toczyła. W takich okolicznościach polsko-litewskie wojska, wspierane przez licznych rosyjskich sojuszników, podeszły we wrześniu 1608 r. pod mury ławry troickiej. Klasztor był już w tym czasie silnie uzbrojoną i dobrze zaopatrzoną twierdzą. Choć dysproporcja sił była znacząca – atakujących ok. 12 tys., obrońców niecałe 3 tys. – klasztoru nie udało się zdobyć szturmem z marszu. Potężne mury wzmocnione basztami były przeszkodą nie do przebycia. Oblegający próbowali skruszyć klasztorne mury ogniem z 63 dział oraz wysadzić je w powietrze. Nic jednak z tego nie wyszło. Ostrzał z lekkich dział nie wyrządzał fortyfikacji większej szkody, a podkop pod narożną Basztę Piątkową obrońcy wykryli i zniszczyli. Kiedy wielkimi stratami zakończył się nocny szturm 29 lipca 1609 r., Sapieha upadł na duchu. Stał bezczynnie pod twierdzą, a w styczniu 1610 r. zwinął oblężenie i wycofał się do Moskwy, gdzie został dowódcą polskiej załogi na Kremlu i gdzie zmarł w 1611 r.

Wiadomość o zwycięskiej obronie odrodziła w Rosji nadzieję na odparcie interwentów. Mnisi z ławry trockiej w memoriałach wysyłanych na cały kraj przekonywali, że wroga można pokonać i wygnać z kraju. W listopadzie 1618 r. w małej wiosce Dywilin, 3 km od Siergiejew Posad, podpisany został rozejm, który wyznaczył nową granicę między Polską a Rosją, bardzo dla nas korzystną. Ale to Rosja wyszła z tego starcia zwycięsko. Udało jej się ostatecznie powstrzymać polskie parcie na Wschód. Od tamtego momentu Rzeczpospolita na Wschodzie tylko się kurczyła. Dla uczczenia rozejmu w Dywilinie postawiona została cerkiew pod wezwaniem św. Siergieja z Radoneża, gdyż powszechnie uważano go za duchowego patrona zwycięskiej obrony klasztoru. Dzisiaj niektóre siły polityczne próbują wykorzystać tamte wydarzenia. Incydent, w Polsce praktycznie nieznany, tutaj, często niezgodnie z faktami, jest wyolbrzymiany i podnoszony nieomal do rangi symbolu początku wielkiej Rosji. – To nacjonalistyczna propaganda – lekceważy moje uwagi o. Aleksy. – Każdy naród potrzebuje swojego mitu. My także. Proszę jednak pamiętać, że św. Siergiej nie walczył z Polakami, ale z grzechami, i to głównie naszymi – dodaje, pobożnie żegnając się przed bramą carską, zwaną także „świętą”, którą opuszczamy to niezwykłe miejsce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.