Ostrość na dotyk

Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Maciej Niesłony

|

GN 21/2009

publikacja 23.05.2009 21:30

Każdego fotografa uczą, żeby ustawiać ostrość na oczy. Maciej Niesłony w swoim ostatnim cyklu zdjęć ustawił ostrość na dotyk.

Bohaterem, którego fotografował, jest nastolatek Alek. Jego choroba zaczęła się od nagłych bólów i zawrotów głowy, zaburzeń pamięci. Chodził do szkoły średniej i na początku uznano, że to wynik przepracowania.
 







Jednak po kompleksowych badaniach 20 września 2007 postawiono jednoznaczną, brzmiącą jak wyrok diagnozę – guz mózgu. Z kolejnej operacji 4 lutego 2008 już się nie wybudził. 25 marca został przyjęty do hospicjum „z porażeniem spastycznym kończyn i niewielkimi przykurczami, w śpiączce mózgowej, bez kontaktu z otoczeniem” – jak pisze we wstępie do książki „Rozmowy” jego opiekunka medyczna dr Barbara Kopczyńska, dyr. hospicjum w Chorzowie. Książka ta zawiera przejmujący zbiór fotografii Macieja Niesłonego, artysty fotografika z Chorzowa.

Przyszedł on do hospicjum w sierpniu zeszłego roku, żeby zrobić cykl zdjęć w ramach projektu „Medium Mundi” do sesji „Przestrzeń dotyku”. – Chciałem pokazać, co się dzieje z człowiekiem, kiedy pozostaje mu już tylko dotyk – wyjaśnia.
 







Są razem
Usłyszał wtedy, że Alka wypisano ze szpitala, dając mu tydzień życia. Nie chciano psuć sobie statystyk. Na początku, kiedy witał się z nim, chwytając za rękę, dłuższą chwilę musiał czekać na odwzajemnienie dotyku. Z czasem chłopak zaczął reagować szybciej i jakby bardziej świadomie. Gdy po przerwie odwiedził go w styczniu 2009, widać było, że Alek jest niespokojny.

Ścisnął mocno podaną przez odwiedzającego rękę i dał znak, żeby podał mu drugą, a wtedy oparł się na niej i próbował wstać z łóżka. – To było coś niesamowitego – mówi Niesłony. – Taki bardziej odwzajemniony dotyk.
 







Stany polepszenia i pogorszenia samopoczucia chorego przeplatają się ze sobą do dziś. Nikt nie może przewidzieć rozwoju choroby. W sierpniu zeszłego roku Alek nie mówił nic. Ostatnio wypowiadał bardzo wyraźnie osobne słowa „cześć”, „czekolada”.

A kiedy mama założyła mu słuchawki mp3, wyciągnął je z uszu, bo nie odpowiadała mu ta muzyka. – Gdyby wtedy w sierpniu odłączyć Alkowi aparaturę podtrzymującą życie, byłoby to morderstwo – mówi Niesłony. – Mimo cierpienia, które ich dotknęło, chory i jego rodzina cały czas cieszą się, że są razem. Alek nie widzi, więc komunikują się właśnie przez dotyk. Mama Alka nieraz dziwi się, że ludzie jej współczują. – Mamy wreszcie tyle czasu dla siebie – wyjaśnia.
 







Mowa rąk
Maciej Niesłony od zawsze robił portrety. Wie, że w portrecie psychologicznym „grają” gesty, ale też rekwizyty – na przykład trzymany w rękach papieros. Z czasem stwierdził, że portret to także zapis stanu, jaki pozostawia po sobie portretowany – niedopita filiżanka na stole, pościel pozostawiona na łóżku zaraz po wstaniu. Na zdjęciach Niesłonego nie ma twarzy ich bohatera. Artyście chodziło o to, żeby cykl miał charakter uniwersalny. Dosłowne i tradycyjne portrety, na których widać oczy, skupiają uwagę właśnie na nich. Niesłony chciał skoncentrować uwagę na dotyku.

Dlatego za leżącego w śpiączce „mówią” przede wszystkim jego dłonie. – Zwykle nie identyfikujemy ludzi po ich rękach – mówi artysta. Na zdjęciach ręce Alka dotykają rąk mamy, ojca, brata, dziadka, babci, przyjaciół, rehabilitantów, ale też chińskiej maskotki, dobrej do wyrabiania sprawności mięśni, młoteczka używanego podczas badań neurologicznych.
 







Kiedy ojciec schyla się do twarzy Alka, jego dotyk przenosi się na policzki syna. Z czasem Niesłony zaczął rozróżniać dwa dotyki, poprzez które otoczenie komunikuje się z chorym. – Dotyk techniczny, czyli nacieranie, masowanie, mycie wykonywane przez pielęgniarki i rehabilitantów, nie niósł żadnych dodatkowych informacji oprócz troski – opowiada. – Dotyk bliskich był pełen dodatkowego ciepła, przekazywał bardzo czytelny komunikat: „kocham cię”. Kiedy mama Alka wyjechała na kilka dni z jego młodszym bratem, chłopak nagle dostał gorączki, poczuł się gorzej. Wszyscy przekonali się, jak kojąco działała na niego jej obecność.

Te odbitki zostaną
Kiedy Maciej Niesłony przyszedł do hospicjum pierwszy raz, czuł się niezręcznie, że wkracza w sytuację tak prywatną. Zwłaszcza że sam portretowany nie mógł osobiście wyrazić zgody na fotografowanie. Zdecydowała za niego mama. – To tylko pozornie atrakcyjny fotograficznie temat, tak naprawdę trzeba do niego dorosnąć, żeby nie epatować tym, co szokuje – mówi artysta.









– Mógłbym zrobić 20 fotografii, których nie dałoby się spokojnie obejrzeć do końca. Pokazać intymną sytuację, na przykład mycie chorego, jego chude nogi, ale nie chciałem męczyć tym obrazem. Zdecydował się na lakoniczny jak japońskie haiku, mający jego siłę, przekaz fotograficzny, nienaruszający intymności cierpiącego, ale pokazujący prawdę o nim.

– Nad fotografią trzeba panować – powtarza Niesłony. W tym cyklu udało mu się zapanować nad własnymi emocjami, towarzyszącymi rejestrowaniu tej życiowo ekstremalnej sytuacji, i mistrzowsko w niej współuczestniczyć.
 



Żeby samemu mieć dotykowy kontakt z materiałem fotograficznym, wywoływał zdjęcia w ciemni na klasycznym papierze barytowym. Wykonane tak odbitki nie znikną po 15 latach jak te krótkotrwałe – cyfrowe. Nie zniknie też Alek i jego powracanie do życia. Dzięki zdjęciom możemy uczestniczyć w jego historii, która przez to dotyczy także nas.
 



Maciej Niesłony - student Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie, absolwent Wyższego Studium Fotografii w Łodzi. Publikuje i wystawia swoje prace m.in. w Zamku Ujazdowskim, Galerii Le Geuern i Galerii 65 w Warszawie, Galerii FF w Łodzi oraz w MDK Batory w Chorzowie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.