Módl się i smakuj

Szymon Babuchowski

|

GN 15/2009

publikacja 14.04.2009 09:16

Są już projekty rozbudowy Tyńca. Czy uda się zachować klimat tego miejsca i ciszę sprzyjającą modlitewnemu skupieniu?

Módl się i smakuj W klasztornym sklepie można kupić Produkty Benedyktyńskie fot. Henryk Przondziono

Nie słyszeliśmy dzwonka budzącego zakonników o 5.30 rano. Śpimy w Domu Gości, więc korzystamy z komórek. Ale poza tym wszystko jak w klasztorze: na stole Pismo Święte, brewiarz, psałterz, reguła św. Benedykta. Widok na dziedziniec i stary mur, zza którego wychyla się Wisła, sprzyja kontemplacji. No i na jutrznię schodzimy obowiązkowo.

Mnich przy komputerze
W kościele taka cisza, że słychać nawet brzęczenie żarówek. Światło wydobywa ze stalli twarze mnichów: stare, młode, brodate, w okularach – wszystkie możliwe męskie typy. „Słuchajcie głosu Pana: otwórzcie serca na Jego wołanie” – śpiew płynie łagodnie, miękko. Potem Eucharystia i śniadanie spożywane w milczeniu. Boimy się zbyt głośno dzwonić łyżeczkami w refektarzu, by nie naruszyć tej ciszy. „Czas wolny z możliwością pracy”. Trochę nas dziwi to sformułowanie, zawarte w programie dnia. Dotąd benedyktyni kojarzyli nam się z dewizą „ora et labora”. Spodziewaliśmy się zobaczyć mnichów pracujących w ogrodzie, a trafiliśmy na samych intelektualistów.

– Dzisiaj zakonnicy pracują głównie na komputerach – uśmiecha się nasz przewodnik, brat Jarosław Kurek. – Są menedżerami, dyrektorami, redaktorami, wykładowcami… Ojciec Zygmunt Galoch wprowadza nas w tajniki benedyktyńskiego „biznesu”: – Restauracja, kawiarnia i sklep serwują Produkty Benedyktyńskie. Głównie są to artykuły spożywcze, ale mamy też kosmetyki, suplementy diety, rzemiosło artystyczne. Wszystko oparte na recepturach z naszych klasztorów i… doświadczeniu ludzi działających w danej branży. Tutejsze gospodarstwo nie dałoby rady obsłużyć sieci ponad 30 firmowych sklepów. Dlatego zakonnicy współpracują z przedsiębiorcami z całej Polski. Efekt? Wystarczy spróbować pijanych bakalii „Wesoły Mnich”, „Konfitury Anielskiej” czy „Lodów Klauzurowych”, żeby przekonać się, że poezja tkwi nie tylko w nazwach, ale i w smakach.

Gość w dom - Bóg w dom
Skoro o smakach mowa, to czas skosztować obiadu. Sami mnisi jedzą nieco skromniej: zwykłe mięso, zwykłe ziemniaki, zwykła kapusta. W milczeniu, przy pobożnej lekturze. To zalecenie św. Benedykta: „Przy posiłkach braci nie powinno brakować czytania (…) Powinna być zupełna cisza, aby nigdzie nie było słychać żadnego głosu, oprócz głosu samego lektora”. Nawet prośba o podanie półmiska powinna być wyrażona zrozumiałym gestem, bez słów. Lektor przed czytaniem dostaje wino, „żeby lepiej zniósł post”, a spożywa obiad z tymi, którzy pełnią dyżur w kuchni lub przy stole. Sjestę spędzamy w eleganckim Domu Gości. Jego wysoki standard wpisuje się w benedyktyńską zasadę, by wszystkich przychodzących do klasztoru przyjmować jak Chrystusa.

– Bardzo rzadko zdarzają się dni bez gości – mówi ojciec Szczepan Sztuka. – Chyba tylko w pierwszym tygodniu Adwentu, kiedy przeżywamy swoje rekolekcje. Ludzie przyjeżdżają tu, bo szukają wyciszenia, modlitewnego skupienia. Włączają się w rytm naszego życia. Sam dom jest ciekawym przykładem połączenia starej i nowej architektury. Powstał w ciągu ostatnich czterech lat z ruin klasztornej biblioteki, która spłonęła w 1831 roku. Dzięki środkom unijnym i dotacji z Ministerstwa Kultury udało się stworzyć nową jakość. Żelbetowe sufity i przeszklone windy kontrastują teraz z fragmentami starych murów, w rozstępach których pozostawiono wrośniętą gałąź. W lapidarium można podziwiać fragmenty romańskiej i gotyckiej kamieniarki.

Reguła dla początkujących
Trzeba przyznać, że benedyktyni umieją pochwalić się swoją historią. Wkrótce rozpoczną się huczne obchody 70-lecia ich powrotu do Tyńca. Ale plany są o wiele większe. Już teraz ojciec opat Bernard Sawicki przedstawia nam projekt rozbudowy otoczenia tynieckiego klasztoru. Muzeum konfederacji barskiej, lapidarium, parking na 120 samochodów, nowoczesne windy – to wszystko imponuje, ale też rodzi pytania. Czy uda się zachować specyficzny klimat tego miejsca: ciszę, oddalenie od agresywnej cywilizacji, sprzyjające modlitewnemu skupieniu?

Czy też stanie się Tyniec kolejną atrakcją turystyczną, przyciągającą może i wielu, ale tylko na chwilę? Nas to miejsce urzekło ciszą i modlitwą pulsującą w murach. 40 zakonników na stałe związanych z Tyńcem ożywia go swoją pobożnością. Dopóki oni się modlą, ten duch będzie tu obecny. Tego jesteśmy pewni, słuchając, jak po odprawieniu komplety mnisi mocnymi głosami intonują „Bogurodzicę”. Potem udadzą się na spoczynek. A my, naśladując ich, ulokujemy się w swoich pokojach, zachowując milczenie. Tak uczy Reguła św. Benedykta, którą autor pisał… „dla początkujących”. Tak, tak, to jego słowa. „A jeśli to komuś nie wystarcza, kto śpieszy do doskonałości owego życia, znajdzie on w nauce świętych Ojców wszystko, co może doprowadzić człowieka do doskonałości najwyższej”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.