Katolicy wyszli z krypty

Jacek Dziedzina

|

GN 08/2009

publikacja 23.02.2009 17:05

Mam na imię Ismet. Właściwie to Marine... niedawno przyjąłem chrzest. Wcześniej byłem muzułmaninem. Formalnie, bo w sercu czułem się chrześcijaninem, podobnie jak cała rodzina. Podobnie jak tysiące mieszkańców Kosowa.

Katolicy wyszli z krypty Rodzina katolicka w wiosce Kruseva. Modlitwa przy krzyżu-świeczniku to tradycja związana z wigilią świąt maryjnych fot. Roman Koszowski

U nas się mówi: „Na chwałę Chrystusa Pana” – Marine Sopi wznosi kieliszek z rakiją, zaznaczając, że toast ma charakter jak najbardziej religijny. Z całą rodziną i z innymi klanami 26 grudnia ubiegłego roku przyjął chrzest w Kościele katolickim. W sumie 38 osób. Masowe nawrócenia? Nie do końca. Większość z konwertytów od pokoleń przechowywała w tajemnicy tradycję katolicką w domach (chociaż bez chrztu), na zewnątrz pozostając muzułmanami. Niekoniecznie praktykującymi – tutaj mało kto uczęszczał do meczetu. Marine przyznaje, że nigdy w nim nie był. Rakija w ustach to też nie nowość – większość „przykładnych muzułmanów” z Kosowa, pijących swobodnie alkohol, przyprawia o zawał serca ortodoksyjnych wyznawców Allaha. Teraz kryptokatolicy ujawniają się w różnych zakątkach Kosowa. Mówią, że wracają do źródeł, bo islam narzucono im kiedyś siłą.

Na Wielkanoc były świece
Lapushnik, ok. 25 km na zachód od Prisztiny, stolicy Kosowa. Dojeżdżamy do wioski już po zmroku. Właściciel przydrożnej stacji benzynowej podejrzliwie spogląda na obce tablice rejestracyjne. Jednak na pytanie o rodzinę Sopi szybko zamyka cały interes i oferuje usługę pilota do poszukiwanego domu. Ojca rodziny nie ma – pracuje jeszcze w radiu w pobliskiej wiosce. To prywatna stacja o lokalnym zasięgu. Dosłownie, bo gdy po kilku godzinach wyjeżdżamy stąd i ustawiamy odbiornik na podaną częstotliwość, Radio Drenasi gubi się po przejechaniu... 5 km! I wskakuje kolejna lokalna stacja. Ismet, a właściwie Marine (imię chrzcielne) Sopi, jest dyrektorem radia. Czekamy na niego w domu – żona i dzieci uznały, że nie można odprawić z kwitkiem nawet niespodziewanych gości. Córka Marigot (to też nowe imię po niedawnym chrzcie) próbuje ciągnąć rozmowę pojedynczymi słowami angielskimi. Zbiegają się kuzyni, matka serwuje kolejną herbatę i genialny kompot z truskawek. Na telewizorze leżą Biblia i lekcjonarz z czytaniami mszalnymi. Na ścianie Matka Teresa i obraz z Jezusem. Dzieci szybko włączają otaczające go lampki. Zadowoleni z efektu zerkają na nas z pytaniem w oczach, czy zrobiło to na nas wrażenie. I nikomu nie przeszkadzają trudności w komunikacji. Nawet jeśli nasz albański ogranicza się do jedynego słówka: faleminderit – dziękuję.

Marine przyjeżdża po godzinie i jest szansa na rozmowę, bo ojciec trochę lepiej mówi w zachodnich językach. – Tak tylko sprawdzam, czy ktoś z Turcji lub Serbii nie szykuje tu jakiejś prowokacji – tłumaczy z uśmiechem zainteresowanie naszymi paszportami. Nad głową wisi zdjęcie propagandowe UÇK, Armii Wyzwolenia Kosowa – partyzantki walczącej z Serbami podczas wojny w latach 90. i nawet po jej zakończeniu. On sam był korespondentem i odpowiedzialnym za informację w kwaterze głównej organizacji. Prawa ręka Hashima Thaciego, obecnego premiera Kosowa. – Dojeżdżamy co niedzielę do kościoła do Klinë, to jakieś 20 km stąd – Ismet... Marine ufa nam chyba coraz bardziej. Nie został ochrzczony przez swoich rodziców i nie wie, czy oni sami przyjęli chrzest. – Pamiętam tylko, że zawsze w czasie Bożego Narodzenia i Wielkanocy zapalali świecę i uczyli nas modlitw – wspomina. I z całą familią zaczyna recytować nam po albańsku „Ojcze nasz”, Credo... Odwdzięczamy się polskimi wersjami, co całkowicie otwiera naszego gospodarza – wyciąga rakiję i wznosi pobożne toasty.

Wybrałem Chrystusa
Następnego dnia spotykamy się z nim w Klinë. Jest też jego ojciec chrzestny, Anton... 18 lat młodszy od swojego chrześniaka. – Szukałem jakiejś dobrej rodziny i zapytałem księdza. Ten polecił mi właśnie Antona i jego żonę – mówi Marine. Anton nie był kryptokatolikiem jak jego starszy chrześniak, tylko został ochrzczony już w dzieciństwie. On sam jest chrzestnym Marine’a i jego synów, a żona Antona – matką chrzestną żony Marine’a i jego córek. – U nas chrzestni to tak ścisła rodzina, że nie możemy nawet wchodzić w związki małżeńskie z kimkolwiek z rodziny tych, których chrzestnymi jesteśmy – tłumaczy kosowską tradycję Anton. – Tak naprawdę nigdy nie byłem prawdziwym muzułmaninem. Z domu wyniosłem wiarę katolicką. Nie mogłem się wcześniej ujawniać, ale teraz, w warunkach wolności, przyszedł czas na wyjście z ukrycia – mówi Marine, dawniej Ismet. – W naszej okolicy powstały ostatnio jakieś radykalne organizacje islamskie, przypomina mi to bojówki.

To też był chyba jakiś bodziec dla mnie – żeby zerwać z tym środowiskiem i ochronić dzieci przed przynależnością do tego typu grup. Niech sobie uprawiają tę swoją politykę, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego – mówi zdecydowanie. Samą decyzję przyjęcia chrztu uznaje za wynik łaski Bożej. – Nie potrafię tego nazwać, ale jestem pewien, że to Chrystus dał mi wewnętrzną siłę, by przyznać się do Niego – twardy U Kista nie kryje wyraźnego wzruszenia. W kościele w Klinë właśnie skończyła się sobotnia Msza św. To największy kościół w okolicy, zbudowany głównie dzięki wsparciu albańskiej emigracji. Tutejszy ksiądz przyznaje, że niedawne akty konwersji są wyrazem dużej odwagi nowo ochrzczonych. – To ciągłe ryzyko, że sąsiedzi ich odrzucą – przyznaje. Tym bardziej że Marine wystąpił już do lokalnych władz z prośbą o wybudowanie kościoła w wiosce.

Jest nas więcej
Trochę inne światło na to rzuca ks. Shan Zefi, kanclerz kurii w Prizren, na południu Kosowa. Jego zdaniem, aż 60 proc. mieszkańców wiosek kosowskich to kryptokatolicy. Gdyby to była prawda, przykład takich konwertytów jak Ismet Marine Sopi może pociągnąć za sobą kolejne przyznawanie się do chrześcijaństwa. Ks. Zefi przez lata prowadził badania na temat przymusowej islamizacji Albańczyków, także kosowskich. Wydał książkę poświęconą temu tematowi. Jesteśmy pierwszą ekipą z Polski, której wręcza kilka egzemplarzy. Sam pochodzi z rodziny kryptokatolików, która już na początku XX wieku wyszła z ukrycia. – Oficjalnie mamy w Kosowie ok. 65 tys. katolików (na 2 mln mieszkańców) – mówi. – Ale na przykład w wiosce Kravseri na tysiąc mieszkańców około jednej trzeciej zadeklarowało już chęć przyjęcia chrztu – wylicza. Na razie tylko jedna rodzina z tej miejscowości przyjęła chrzest, ale ks. Zefi... już wybudował tam kościół.

– Turcy w XVI wieku narzucili nam islam siłą. Wielu katolików przyjęło nową religię i nowe imiona z obawy przed dyskryminacją i wysokimi podatkami – mówi ks. Zefi. – W sercu jednak większość z nich pozostała chrześcijanami – dodaje. Najpóźniej islamizacja dotarła w okolice gór Rugovo, skąd pochodził też późniejszy prezydent Kosowa, Ibrahim Rugova i gdzie jest także duże skupisko kryptokatolików. Ciekawe, że właśnie jemu zależało na wybudowaniu w stolicy, Prisztinie, wielkiej katolickiej katedry. Kilka dni wcześniej widzieliśmy, że przy głównej ulicy, noszącej imię Matki Teresy, trwają już zaawansowane prace przy budowie świątyni. To będzie największy katolicki kościół na Bałkanach. Ks. Zefi jest odpowiedzialny za budowę katedry, także pw. Matki Teresy, świętej albańskiego pochodzenia.

Wracamy do źródła
Prof. Muhamet Mala, historyk religii na uniwersytecie w Prisztinie, prowadzi nas do swojego mieszkania, skąd dobrze widać wznoszoną świątynię. – Kościół na pewno nie będzie stał pusty. Dla nas to będzie symbol powrotu do źródeł, jakimi przez wieki był dla Albańczyków katolicyzm – przekonuje. Sam jest muzułmaninem, ale rakija i jemu nie szkodzi. I mówi tak ciepło o katolikach, że może jest kryptowyznawcą. Chrześcijaństwo było obecne na tych ziemiach już w pierwszych wiekach naszej ery. Kościoły, monastery, biskupstwa – to wszystko zostało zniszczone przez Turków Ottomańskich. Katolicyzm, ale później również islam były częścią identyfikacji Albańczyków w opozycji do prawosławnych Serbów. – Nasz narodowy bohater Scanderberg jest przykładem kryptokatolika. Kiedy wyjechał do Turcji, formalnie przeszedł na islam, poznając tureckie techniki wojenne. Kiedy wrócił tutaj, zaczął tę wiedzę wykorzystywać w walce z Turkami i ponownie „stał się” katolikiem. Ale tak naprawdę to nie była żadna konwersja, bo w sercu pozostał chrześcijaninem. Chyba podobnie jest z dzisiejszymi kryptokatolikami: oni nie „nawracają się” na katolicyzm, tylko wychodzą z ukrycia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.