Sanktuarium kardynałów

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 47/2008

publikacja 24.11.2008 08:43

Trudno znaleźć drugie miejsce tak chętnie odwiedzane przez papieży. Tuż przed konklawe Mentorellę odwiedził kard. Karol Wojtyła. Wrócił tam 14 dni po wyborze na papieża. Była to pierwsza pielgrzymka pontyfikatu Jana Pawła II.

Sanktuarium kardynałów W Górach Prenestyńskich, 70 km od Rzymu, wznosi się sanktuarium, w którym czczona jest Matka Boska Łaskawa fot. Beata Zajączkowska

Papież nas rozreklamował – mówi z uśmiechem rektor sanktuarium ks. Adam Otrębski, zmartwychwstaniec. – Kiedy 29 października 1978 r., po modlitwie „Anioł Pański”, zapowiedział, że wybiera się na Mentorellę, mało kto słyszał o tym sanktuarium – dodaje.

Nawrócony na polowaniu
Jest środek tygodnia. Wieje zimny wiatr. Mimo że od Rzymu dzieli nas zaledwie 70 km, tu panuje górski klimat. Sanktuarium wznosi się na wysokości 1018 m n.p.m. w Górach Prenestyńskich. Tu kończy się droga, dalej jest już tylko 500-metrowa przepaść. Okoliczne wzgórza porasta bujna roślinność. Ziemia jest jednak kamienista, nieurodzajna. Strome zbocza nie zachęcają do uprawy. Pasą się na nich owce, rogate krowy i konie. Kiedyś były to obfitujące we wszelką zwierzynę tereny myśliwskie. Tu właśnie trybun rzymski Placyd uwielbiał przyjeżdżać na łowy. Pewnego dnia, gdy zamierzał ustrzelić dorodnego jelenia, w jego porożu zobaczył znak krzyża. Tak objawił mu się Chrystus. Na chrzcie przyjął imię Eustachy. Zginął z całą rodziną w czasie prześladowań z rozkazu cesarza Hadriana. Poruszony jego męczeństwem cesarz Konstantyn Wielki nakazał w IV wieku wybudować kościół w miejscu jego nawrócenia.

Świątynię konsekrował papież Sylwester I. Tak rozpoczęła się historia Mentorelli. Dziś kaplica św. Eustachego wznosi się na szczycie wzgórza, górując nad sanktuarium. Jest stąd wspaniały widok na okoliczne miasteczka, które – jak mówi modlitwa do Matki Bożej Łaskawej – tworzą jej koronę. Wśród nich Subiaco z historycznym klasztorem Sacro Speco. Tam św. Benedykt zaczął tworzyć podwaliny zakonu, który ocalił kulturę i cywilizację europejską. Jednak, jak mówi tradycja, zanim dotarł do Subiaco, właśnie w grocie na Mentorelli schronił się przed zgiełkiem świata. Choć nie ma na to dowodów, sanktuarium na Mentorelli zostało ostatnio włączone w tak zwaną „Via Benedicti”, czyli drogę łączącą wszystkie miejsca związane ze św. Benedyktem: od Nursji, gdzie się urodził, po opactwo na Monte Cassino. – Wielu pielgrzymów przyjeżdża specjalnie, by pomodlić się w grocie, w której mieszkał Benedykt – mówi ks. Otrębski. Przez wąską szczelinę w skale trudno się do środka przecisnąć. Dwie kobiety modlą się na głos przed figurą św. Benedykta, zapalając świece, proszą o zdrowie dla swych najbliższych.

Benedyktyni na Górze Sępów
Złoty okres w dziejach Mentorelli rozpoczął się w VII w., wraz z przekazaniem wzgórza, które wówczas nosiło nazwę Wulturella (Góra Sępów), mnichom benedyktyńskim. To oni zapoczątkowali kult maryjny, wznosząc klasztor, a w XII w. rozbudowując kościół Matki Bożej z VI w. Mentorella staje się także celem pielgrzymek pokutnych. – Pątnicy boso przemierzali wiodącą stromym zboczem drogę, dźwigając kamienie jako zewnętrzny znak pokuty. Szli głównie nocą, o świcie docierali na Mentorellę, skąd po modlitwie wracali do domów, odprawiając Drogę Krzyżową – opowiada pracujący w sanktuarium zmartwychwstaniec ks. Bernard Hylla. Z nieznanych bliżej przyczyn benedyktyni opuścili wzgórze pod koniec XV w. Z powodu utarczek między miejscowymi rodami możnowładców czy też najazdów saracenów sanktuarium zaczęło chylić się ku upadkowi. Uratował je ojciec Atanazy Kircher. Ten niemiecki jezuita wędrował po okolicy, opracowując mapy Lacjum, i wówczas przypadkowo wśród wysokich skał odkrył zapomniane sanktuarium. Kościół był zniszczony, figurę Madonny z Dzieciątkiem pokrywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn. Ojciec Kircher odbudował klasztor i kościół, nakazał wykonanie fresków, odremontował kaplicę św. Eustachego, wybudował Schody Święte i sprawił, że cesarzowa Austrii Maria Teresa ofiarowała Matce Bożej wyhaftowaną srebrnymi nićmi sukienkę. – Ojcu Kircherowi nie wystarczyło tylko przywrócenie Mentorelli zewnętrznego blasku, pragnął, by to miejsce zaczęło żyć. By przywrócić kult, wystarał się więc w 1664 r. o specjalny Rok Jubileuszowy. Jak opowiadają kroniki, w dniu jego otwarcia do Komunii św. przystąpiło 5 tys. ludzi. A wówczas przecież nie było tu jeszcze dróg i ludzie przybywali pieszo – opowiada ks. Otrębski.

Sanktuarium za 8500 lirów
Wchodzimy do niewielkiego kościoła. Na filarach freski przypominające jego dzieje: święci Benedykt i Scholastyka, Ignacy z Loyoli i Franciszek Ksawery oraz św. Kazimierz, który przypomina, że po kasacie zakonu jezuitów w 1857 r. kolejnymi gospodarzami tego miejsca stali się księża zmartwychwstańcy. W 1870 r. Mentorella została jednak skonfiskowana przez nowo powstałe Państwo Włoskie i 10 lat później wystawiona na licytację. Zmartwychwstańcy kupili sanktuarium za 8500 ówczesnych lirów. Pielgrzymi modląc się u stóp Matki Bożej, czekają na popołudniową Mszę św. – Figura pochodzi z XII w. Nie wiadomo jednak, kto jest jej autorem – mówi ks. Hylla i wskazuje na postać Jezusa. Maryja trzyma na ręku nie oseska, ale już podrośniętego chłopaka. „Dziękuję” i „proszę” – te dwa słowa odmieniane są w tym miejscu przez tysiące przybywających co roku pielgrzymów. Przy wejściu do kościoła gruba księga. 300 stron zapełniło się wpisami w ciągu miesiąca. – Prosimy ludzi, by wpisywali swoje prośby. My potem je czytamy i modlimy się w tych wszystkich intencjach – mówi ks. Otrębski. Wiele zostaje wysłuchanych. Ludzie potem wracają, by dziękować i przywożą ze sobą kolejne intencje.

Jajecznica na imieniny
Karol Wojtyła odkrył Mentorellę już w czasie Soboru Watykańskiego II. Wracał tam wielokrotnie. – Przed którymiś imieninami sędziwy dziś brat Piotr smażył przyszłemu papieżowi jajecznicę, a ten śmiał się, że tak to jeszcze nigdy nie świętował – opowiada ks. Otrębski. Właśnie tu kardynał modlił się kilka dni przed rozpoczęciem konklawe, z którego wyszedł jako następca Piotra, i tu wybrał się w pierwszą pielgrzymkę, by, jak sam powiedział, wypowiedzieć swoje Magnificat. A potem wielokrotnie „uciekał” z Watykanu, by odpocząć właśnie u stóp Matki Bożej. – Nazywaliśmy go Białym Pielgrzymem. Przyjeżdżał zwykle, gdy było mniej ludzi. Spacerował, rozmawiał z nami, ale przede wszystkim się modlił. Jak mawiał, przyjeżdżał do nas, kiedy miał bardzo dużą potrzebę modlitwy, rozmyślania, kiedy musiał przemedytować decyzje ważne dla Kościoła na całym świecie – opowiada ks. Otrębski. Wspomina, jak w czasie jednej z wizyt Jan Paweł II postawił kleryka na straży przy kościele, mówiąc: pilnuj papieża, bo idzie się modlić. Kard. Stanisław Dziwisz wyjawił ostatnio, że często incognito przyjeżdżali z Papieżem na wznoszące się 200 metrów wyżej Monte Cerella. Jan Paweł II spacerował i kiedy doszedł do miejsca, skąd było widać sanktuarium, przyklękał i modlił się do Pani Mentorellskiej. Do sanktuarium z nieoficjalną wizytą przybył też Benedykt XVI. I on jako kardynał wielokrotnie to miejsce odwiedzał. Chętnie odpoczywa tam watykański sekretarz stanu kard. Tarcisio Bertone, a kard. Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, przyjeżdża tu na rekolekcje. Ciszę wieczoru przerywa głos dzwonu. To też modlitwa pielgrzymów. Na szczycie wzgórza przy dzwonnicy widnieje napis: „Niech nie staje się dzwonnikiem ten, którego serce nie bije po chrześcijańsku”. W tym miejscu swe pielgrzymowanie kończyli pokutnicy. Współcześni nie dźwigają już będących znakiem pokuty kamieni. Uderzeniem w dzwon świadczą, że spotkali tu Boga i Matkę.

Więcej informacji: www.mentorella.it

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.