Twarzą w Twarz

Marcin Jakimowicz

|

GN 21/2008

publikacja 23.05.2008 10:04

Kto opiekował się Welonem po wniebowstąpieniu Jezusa? – Jestem przekonana, że sama Maryja – opowiada siostra Blandina. – Istnieje taki tradycyjny przekaz. Jego tekst znaleziono w Gruzji

Twarzą w Twarz Tłumy stają twarzą w twarz przed welonem fot. Jakub Szymczuk

Uśpione miasteczko budzi się z letargu. Ludzie piją poranne espresso. Pod kościół podjeżdżają pierwsze hałaśliwe włoskie wycieczki. Za chwilkę staniemy przed jedną z największych tajemnic chrześcijaństwa: przed obrazem, na którym nie widać śladów farb; wizerunkiem namalowanym na bisiorze, na którym… nie da się niczego namalować. A to dopiero początek niespodzianek, które na nas czekają.

Widzę, że nic nie widzę
Siostrę Blandinę Paschalis Schlömer, trapistkę, która od lat bada płótno z Manoppello, znajdujemy w kościele. Czeka na wycieczkę z Bari, ale Włosi, na nasze szczęście, nie dojechali. Mamy mnóstwo cza-su na rozmowę! Podchodzimy do słynnego wizerunku. Obraz pojawia się i znika. Jak w cytacie: „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie oglądać, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”. Gdzie ta słynna twarz? – dziwią się ludzie wchodzący do kościoła. Dopiero gdy podchodzą do ołtarza, pod pewnym kątem widzą wizerunek długowłosego mężczyzny ze złamanym nosem i częściowo wyrwaną brodą. Ma otwarte, żywo patrzące oczy. Na początku wydaje się jednak, że w ramach wisi przezroczyste płótno. To test wiary. Można się wystraszyć. Jak Jan Budziaszek, perkusista Skaldów. – Wchodzę do kościoła i oblewa mnie zimny pot – opowiada – Widzę, że nic nie widzę. A tego dnia było czytanie z Apokalipsy: „Słudzy Jego będą Mu cześć oddawali i będą oglądać Jego oblicze”. Panie, czy tak źle z moją wiarą? – wystraszyłem się. Mówię sobie: podejdę choć do ołtarza, żeby przeprosić Boga za grzechy.

Podnoszę głowę, a tu wyłania się delikatna twarz. Spędziłem przy Wizerunku chyba ze dwie godziny. Twarzą w twarz z Jezusem. Przyjeżdżam do domu, opowiadam podekscytowany o Manoppello, a żona, konserwator dzieł sztuki, ogląda obrazek twarzy Jezusa i krzywi się: Eeee, co On taki brzydki? – Czy ludzie często tak reagują? – pytamy siostrę Blandinę. – Niektórzy tak – uśmiecha się mniszka. – Wizerunek pokazuje, że piękna szukać trzeba głębiej. Dla niektórych może być on rozczarowaniem: spodziewali się Kogoś przystojniejszego. By dostrzec w tym skatowanym obliczu piękno, potrzebna jest przemiana serca. Widzimy to, co mamy w sercu. Gdy poświęca się czas na siedzenie przed Welonem, ma się doświadczenie spotkania żywej osoby. To nie metafora. Naprawdę obcujesz z żywym człowiekiem!

Co mniszka ujrzała w lustrze?
– A siostra od razu zachwyciła się tym wizerunkiem? – Nie. Na początku targały mną wątpliwości, czułam ogromny niepokój. Mieszkałam wtedy za murami klauzurowego klasztoru w Niemczech. Czułam opór, by przyjąć to przesłanie. Poprosiłam znajomego zakonnika, by zrobił mi zdjęcia naturalnej wielkości: wizerunku z Manoppello i twarzy Jezusa odciśniętej na Całunie Turyńskim. Kapłan przysłał mi te odbitki, ale pomylił się: twarz z Manoppello wywołał odwróconą. Nie pasowała nijak do Całunu. Musiałam przystawić fotkę do lustra i dopiero wtedy ujrzałam prawdziwą twarz Jezusa. Pamiętam świetnie tę chwilę. Moje serce ogarnął dziwny, mistyczny spokój.

Zdumiona mniszka zauważyła uderzające podobieństwo Oblicza na chuście z Manoppello z tym utrwalonym na Całunie Turyńskim. Zgadzały się nie tylko proporcje twarzy, ale i ślady zranień. Mniszka zdziwiła się, bo welon jest wykonany z bisioru, drogiej tkaniny o bardzo cienkich nitkach, które… nie przyjmują farb malarskich ani nie poddają się żadnej technice artystycznej obróbki. Potwierdziły to szczegółowe badania welonu. Nie wykazały ani śladu pigmentów i barwników. Czysty bisior, bez domieszki farb. Jak rozwiązać tę zagadkę? Jakiej nieznanej techniki użył artysta malujący twarz Chrystusa? A może wizerunek powstał pod wpływem czegoś, co spowodowało w nitkach bisioru zmiany chemiczne, podobne do zjawiska hologramu? Welon z Manoppello jest chustą, którą położono na twarzy zmarłego Jezusa. Jego ciało opatulono całunem, a na twarz położono bisiorową chustę. Tajemniczy obraz powstał w chwili zmartwychwstania. Dzięki promieniowaniu o naturze niewyjaśnionej przez naukę na Całunie Turyńskim znalazł się wizerunek umęczonego Chrystusa, a na welonie z Manoppello odbicie twarzy Zmartwychwstałego. Tak stwierdzili eksperci badający welon. Tak uważa siostra Blandina.

Skok w nieznane
– Nie przypuszczałam, że wyląduję w tym włoskim sanktuarium – opowiada. – Budowałam klasztor we wschodnich Niemczech i chciałam skończyć to dzieło, a jednocześnie ludzie z Manoppello pisali: Musisz tu przyjechać! Jeśli Bóg znajdzie mi erem, pojadę – powiedziałam. – A z czego się będziesz utrzymywać? – Z pisania ikon. Ludzie z Manoppello napisali: Mamy dla siostry dom. – Jadę – zaryzykowałam. To był skok na głęboką wodę. Opuszczałam ukochane zgromadzenie, by jechać do obcego kraju. Na dodatek na cztery dni przed wylotem okazało się, że nie znaleziono dla mnie domu. To był czas ciężkiej próby, walki, ale pragnienie wewnętrzne było silniejsze ode mnie. Coś (Ktoś?) mnie tu ciągnął. Zaufałam Bogu i ruszyłam w nieznane. Kilka dni mieszkałam w hotelu, ale na szczęście udało się znaleźć jakiś domek na pustelnię.– I w ten sposób została siostra Blandiną od Boskiego Oblicza… – Tak mnie nazywają? – dziwi się trapistka. Czy spokojna, wyciszona mniszka nie przestraszyła się żywiołowych, impulsywnych Włochów? – Początkowo tak, ale z czasem nauczyłam się z nimi żyć – wybucha śmiechem. – Gdy odkryłam uderzające podobieństwo Wizerunku do twarzy z Całunu Turyńskiego, powiedziałam sobie: musi się o tym dowiedzieć papież! Pisałam do Jana Pawła II, ale list nigdy nie dotarł na jego biurko. Ucieszyłam się bardzo, gdy 1 września 2006 r. sanktuarium Boskiego Oblicza odwiedził pierwszy papież w historii. Benedykt XVI modlił się przed wizerunkiem przez siedem minut. Był bardzo poruszony. Wcześniej sporo słyszał o cudownym welonie od zafascynowanego Manoppello kard. Joachima Meisnera. Hierarcha z Kolonii po powrocie z wioski w Abruzji zawołał: Dziś widziałem Jezusa zmartwychwstałego!

Pęknięta migawka
– Co czuje siostra, wpatrując się twarz z Manoppello? – pytamy mniszkę. – Wielką dobroć. Czuję na sobie przenikliwe spojrzenie. Święte oblicze jest dyskretne. Jezus ma oczy baranka. Nie ma w nich cienia oskarżenia. Są tacy, którzy nic nie widzą i niczego nie czują. Wychodzą zawiedzeni. To nic szczególnego, zwykły oraz – wzruszają ramionami. Inni doświadczają spotkania z żywym Jezusem. Do tego potrzebne są oczy wiary. – A jakie oczy ma Jezus? – Oj, to zależy od światła. Jego twarz każdego dnia jest inna. Każdego ranka jest nowy: ucieka, wymyka się. Nie pozawala się odtworzyć. Boleśnie przekonał się o tym nasz fotoreporter, Kuba Szymczuk. Chciał zrobić zbliżenie Twarzy z welonu swym nowym, „niezniszczalnym” Nikonem, gdy niespodziewanie w aparacie pękła migawka. Było to tak zaskakujące, że nie musieliśmy dorabiać do tego żadnej ideologii. – Czasami, wyjeżdżając z Manoppello, nie pamiętasz twarzy – wyjaśnia siostra Blandina. – Ale zostaje coś więcej: wspomnienie spotkania żywego człowieka. To doświadczenie tysięcy ludzi. „Jezus na nas patrzył” – opowiadają wzruszeni. Nawet prawosławni całują Welon z ogromnym nabożeństwem i kładą się przed nim na ziemi. Skoro na co dzień adorują Mandylion, „obraz nie ręką ludzką uczyniony”, to co dopiero mają powiedzieć o Boskim Obliczu z Abruzji? Siostra Paschalis też pisze ikony. W swej pustelniczej kapliczce powiesiła nad ołtarzem obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Nazwała ją Matką Świętego Oblicza. Jest specjalistką od twarzy. Mieszka w maleńkim domku wśród kilkunastu ikon, wizerunków, rycin. Jaką twarz widzi, gdy przymyka oczy i zaczyna się modlić? Wizerunek z Manoppello? – Nie mogę wam powiedzieć – tajemniczo się uśmiecha.

Polska niespodzianka
– Jan Paweł II wiele mówił o Bożym miłosierdziu – opowiada. – W Łagiewnikach zawierzył mu cały świat. A co to ma wspólnego z wizerunkiem z Manoppello? Chodźcie, zobaczycie niespodziankę – uśmiecha się trapistka. Jedziemy do pobliskiego, ukrytego za wysokimi drzewami eremu. Mniszka odpala komputer i włącza Photoshopa. Na ekranie pojawia się znajoma twarz: wizerunek Jezusa Miłosiernego. Jego pierwsza, wileńska wersja. – W 1931 roku Faustyna ujrzała Jezusa, który zażądał wymalowania obrazu miłosierdzia. Po wielu zawirowaniach udało się – zapala się trapistka. – Gdy Faustyna ujrzała obraz Eugeniusza Kazimirowskiego, rozpłakała się: Jezus w rzeczywistości jest piękniejszy! Sam Chrystus jednak uspokoił ją: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej”. Przed tym obrazem do dziś w Wilnie modlą się tłumy. Drugi, bardziej rozpowszechniony obraz Jezusa Miłosiernego powstał dopiero po śmierci Faustyny. Nie widziała go nawet na oczy. A teraz niespodzianka – tajemniczo uśmiecha się siostra Blandina. Komputerowo nakłada w Photoshopie obraz Kazimirowskiego na wizerunek z Manoppello. Twarze przenikają się. Mniszka zmienia proporcje: 30 procent, 60… Efekt jest zdumiewający. Obie twarze idealnie do siebie pasują. Zgadzają się nawet detale. – Wiecie, co jest moim najbardziej zdumiewającym odkryciem? Faustyna w swym „Dzienniczku” zanotowała proroctwo Jezusa: „Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia”. Wierzę głęboko, że wizerunek z Manoppello jest właśnie ukazaniem światu łagodnego oblicza Boga – mówi mniszka na pożegnanie. – Ta bezbronna Twarz to spełnienie proroctwa Faustyny… Schowane w górach Abruzji Manoppello wciąż czeka na swe odkrycie. Wracamy wijącą się po zboczu wstążką jezdni. Po drodze do Rzymu odwiedzamy pewną włoską rodzinkę. – Skąd wracacie? – pyta gospodarz. – Z Manoppello? A co tam robiliście? Święte Oblicze??? Hmmm, gdzieś o tym czytałem….

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.