Zostaw buty na zewnątrz

Jacek Dziedzina

|

GN 13/2008

publikacja 29.03.2008 07:38

Czym się może skończyć polowanie na jelenia? W Syrii na przykład – powstaniem sanktuarium maryjnego. Największego na Bliskim Wschodzie.

Sanktuarium w Seidnaya od wieków przyciąga chrześcijan i muzułmanów Sanktuarium w Seidnaya od wieków przyciąga chrześcijan i muzułmanów
fot. Henryk Przondziono

Dziesięć kościołów i jeden meczet. Nie, to nie francuskie miasteczko, bo tam meczety przynajmniej dwa już stoją. Jesteśmy w samym sercu muzułmańskiego kraju, ale w syryjskim Seidnaya większość stanowią chrześcijanie. Od wieków do bizantyjskiego konwentu Notre-Dame przybywają pielgrzymi z całego regionu. Nawet muzułmanie.

Cesarz na klęczkach
Tradycja głosi, że cesarz bizantyjski Justynian wybrał się w okolice z żołnierzami na swoje ulubione polowanie. Widział wyraźnie uciekającego jelenia. W pewnym momencie Justynian zbliżył się na odpowiednią odległość i już napinał łuk, gdy jeleń zamienił się w jasną kobiecą postać. Justynian wiedział, że to Matka Boga. Poprosiła go, żeby w tym miejscu zbudował kościół. Cesarz wrócił do swoich ludzi i opowiedział im wszystko. To musiało być rzeczywiście głębokie przeżycie, skoro władca wielkiego imperium nie bał się ryzykować, że stanie się przedmiotem kpin ze strony podwładnych. Pewnie różne były reakcje. Ale rozkaz cesarza to rozkaz cesarza, tak samo jak dla Justyniana było jasne, że musi wypełnić wolę Maryi. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, Seidnaya jest dla ludzi Bliskiego Wschodu jednym z najważniejszych centrów wiary. Arabscy chrześcijanie różnych wyznań, a nawet arabscy muzułmanie, ciągną tutaj przez cały rok. Położony na wzgórzu piękny kościół w stylu bizantyjskim przypomina z daleka twierdzę, ale jej dziedziniec i wnętrze w niczym nie są podobne to ponurych, nieprzystępnych budowli.

Bez plastikowych „Maryjek”
Najpierw trzeba pokonać strome wejście po schodach. Na jednym ze stopni wszyscy zatrzymują się na chwilę, dotykają betonu, robią znak krzyża i przez chwilę modlą się. Ten kawałek jest okratowany. To dokładnie w tym miejscu, według tradycji, miała objawić się Justynianowi Maryja. Kilkadziesiąt stopni dalej znajduje się niskie wejście do konwentu – trzeba schylić mocno przynajmniej głowę, żeby wejść do pierwszej części świątyni. Mimo dość dużej grupy pielgrzymów, sanktuarium jest przepełnione ciszą. Nie zakłócają jej także żadne stragany z „Maryjkami” z odkręcaną koroną lub inne gadżety, które są nieodłączną częścią krajobrazu wielu europejskich sanktuariów. Mały sklepik, z gustownymi pamiątkami, dyskretnie schował się w murach konwentu.

To robi wrażenie bezinteresowności tego miejsca, które oczekuje od przybyszów tylko modlitwy. Co jakiś czas można zobaczyć przemykające przez dziedziniec mniszki prawosławne, które opiekują się sanktuarium. Od wieków mają ten sam strój zakonny. Mieszka tu 45 kobiet konsekrowanych i tyle samo wolontariuszek, pracujących w sierocińcu. Wchodzimy do wnętrza świątyni, z pięknym ikonostasem i zapachem płonących świec. Nawet z Damaszku i innych dużych miast ludzie przyjeżdżają tu, żeby wziąć ślub lub ochrzcić swoje dziecko. Nie tylko ze względów estetycznych. Arabscy chrześcijanie wierzą, że z tego miejsca płynie szczególne błogosławieństwo dla ich decyzji życiowych i drogi, którą wybierają.

Modlitwa w skarpetkach
„Zdejmij buty, bo wchodzisz do miejsca świętego”, głosi napis nad wejściem do kaplicy. To najświętsze miejsce w sanktuarium. Głowę trzeba pochylić bardzo nisko. A zostawianie butów na zewnątrz to wcale nie zwyczaj skradziony muzułmanom z meczetu, jak myślą niektórzy. Na Wschodzie ten biblijny przecież nakaz w wielu miejscach jest jeszcze ciągle żywy i oczywisty. Kaplica jest najświętszym miejscem, bo tutaj znajduje się ikona Matki Bożej napisana przez św. Łukasza. Według tradycji, Ewangelista miał napisać aż 14 ikon, z czego jedna jest m.in. w Serbii (w Pecz, w Kosowie), a inna właśnie w Syrii. Niestety, ikony nie można zobaczyć, bo jest ciągle zamknięta za srebrnymi małymi drzwiczkami. To przed nimi klękają kolejni pątnicy. Nigdy jeszcze nie widziałem miejsca tak nastrajającego do modlitwy. Kaplica jest ciasna, tylko świece dają trochę światła, nie można robić zdjęć.

 


Przy księdze intencji stoi mniszka i modli się na głos w sprawach, które powierzyła jej osoba klęcząca właśnie przed ikoną. Przed chwilą weszła rodzina ze swoim chorym ojcem. Przyszli też sąsiedzi. Dwóch synów podprowadza ojca pod ikonę. Na twarzach reszty rodziny widzę wzruszenie i szczere łzy. Nie wiedzą, czy ojciec wyjdzie stąd uzdrowiony. Ale przy wejściu widzieli kule do chodzenia odrzucone przez tych, którzy już wymodlili tu niejedno. Wierzą, że może i tym razem objawi się chwała Boża...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.