Tu bohater zabił bohatera

Przemysław Kucharczak

|

GN 45/2007

publikacja 07.11.2007 21:14

Ich matki szykowały w domach kolację wigilijną, gdy oni konali na wzgórzach koło Tarnowa. Jak węgierski żołnierz András Schwarc. Zginął tu 24 grudnia 1914 roku. Leży na przepięknym cmentarzu wśród 137 Węgrów i 97 Rosjan, którzy się nawzajem pozabijali.

Tu bohater zabił bohatera Marek Piekara

Łacińskie krzyże na grobach stoją tu ramię w ramię z podwójnymi krzyżami prawosławnych. To szczyt wzgórza. Znad zasnutego mgłami uroczego miasteczka Tuchów wiatr przynosi dźwięk dzwonów. Nad grobem Andrása, a także rosyjskiego artylerzysty Aleksieja Chomienko i kilkuset ich kolegów ramiona rozpościerają dęby i brzozy. Ktoś zapalił tym poległym chłopcom znicz. Polska jest usiana tak pięknymi cmentarzami z I wojny światowej. Austriacy zdążyli ich wybudować w zachodniej Galicji 360 nim skończyła się Wielka Wojna. Przypominają o strasznych wydarzeniach, o których prawie nikt dzisiaj nie pamięta.

Żołnierze wołają mamę
Tylko w nielicznych polskich rodzinach dziadkowie przechowują jakieś opowieści na ten temat. Nieżyjąca już babcia Jarka Dudały, sekretarza naszej redakcji, opowiadała mu kiedyś o swoim bracie. Został wcielony do armii austro-węgierskiej, gdy miał zaledwie 16 lub 17 lat. Pojechał na południe, na front bałkański. I tam zginął w jednej z pierwszych potyczek, przebity bagnetem. Właściwie był jeszcze dzieckiem. Takie same dzieci z Chorwacji, Węgier, Austrii czy Bawarii przyjeżdżały też na front do naszej Galicji. I umierały w okopach nad Dunajcem, wołając mamę.

Choć w ich śmierci nie było nic romantycznego, na cmentarzach, gdzie leżą, wyczuwa się coś wzniosłego. Może dlatego, że austriaccy budowniczowie okazali niezwykły szacunek nie tylko swoim? Także wrogom, Rosjanom, wznieśli piękne pomniki. Ułożyli ich ciała często pomiędzy własnymi poległymi. To była ostatnia taka wojna, w której przeciwników było stać na podobne rycerskie gesty.

Polacy walczą z Polakami
Andrzej Piecuch, przewodnik z Gorlic, zaprowadził dziennikarza i fotoreportera „Gościa” na cmentarz w Łużnej-Pustkach w Beskidzie Niskim. Groby zajmują tam cały stok wzgórza, od podstawy po szczyt. – Tu leżą Polacy, Węgrzy i Rosjanie – wyjaśnia. – Tylu Polaków tu zginęło, bo to wzgórze zdobywała 12. Krakowska Dywizja Piechoty. Z lewej strony atakował 56. Pułk Piechoty Ziemi Wadowickiej. W jego służbach pomocniczych służył wtedy ojciec Jana Pawła II, który później nieraz musiał opowiadać synowi o tej wielkiej bitwie pod Gorlicami – zamyśla się przewodnik.

Rosjanie siekli seriami karabinów maszynowych po Polakach, którzy desperacko próbowali wspiąć się na wzgórze Pustki. 57. Pułk Ziemi Tarnowskiej zaległ u podnóża i krwawił. Do przodu szli wadowiczanie z pułkami ziemi cieszyńskiej i sądeckiej. Później wsparli ich też Węgrzy. Ale Rosjanie bronili się przed nimi jak lwy. – Na górze doszło do strasznej walki na bagnety między Polakami z dwóch zaborów.

Jeden z nich wspominał, jak jego przeciwnik krzyknął: „Jezus Maria!”. Wtedy się zorientował, że przebił Polaka – mówi Andrzej Piecuch. – Tej góry oprócz Kozaków i innych pułków z głębi Rosji bronili Polacy z guberni radomskiej. Austriacy stawiali im podwójne, prawosławne krzyże, jak Rosjanom. Tymczasem katolicki ks. Bronisław Świeykowski zapisał we wspomnieniach, że przed bitwą wyspowiadał w Gorlicach 150 Polaków w rosyjskich mundurach – mówi. Polskie nazwiska na nagrobkach robią szczególne wrażenie. Ci ludzie zostali zmuszeni, żeby walczyć przeciw sobie w mundurach trzech państw zaborczych.

Monument w lesie
Idziemy pod górę, w okolicy maleńkiej wioski Dąbrówka Szczepanowska pod Tarnowem. I nagle stajemy oniemiali: wyszliśmy z lasu wprost na olbrzymi kamienny pomnik ku czci poległych. Ma 17 metrów wysokości. „Bohaterowie szturmowali to wzgórze bronione przez bohaterów. Nieśmiertelna sława wieńczy zwycięzców” – głosi wielki napis po niemiecku. U stóp pomnika pasą się krowy.

Wzgórze w Dąbrówce Szczepanowskiej zdobyli w maju 1915 roku strzelcy tyrolscy. Leżą dziś na lewo od pomnika. Niektóre nazwiska na grobach nie wyglądają na austriackie: Damiano Nardon, Giuseppe Taller albo Giro Luigi Angelo. To Włosi z regionów należących wtedy do Austro-Węgier. Na prawo widać podwójne, prawosławne krzyże Rosjan i niemiecki napis: „Wspólna ojczyzna wzywa wszystkich poległych”.

Co tu się zdarzyło 92 lata temu? „Cesarsko-Królewski Tyrolski Pułk Strzelców przełamał tutaj 2 do 3 maja 1915 r. w niepowstrzymanym natarciu rosyjskie umocnienia” – głosi niemiecki napis. Rosjanie także zasłużyli na szacunek Tyrolczyków, ze względu na wielką odwagę. Kiedy dawali się tu wypchnąć z jednej linii okopów, natychmiast kontratakowali na bagnety. I to wielokrotnie.

Jeśli trafisz do Dąbrówki, zwiedź także zrekonstruowany, rosyjski okop. Jego fragment jest przykryty od góry, bo chronił kulących się w nim Rosjan przed szrapnelami. To były pociski, które rozrywały się nad ziemią i od góry zasypywały nieszczęsnych żołnierzy deszczem ołowianych kulek. W lesie przy cmentarzu widać jeszcze głębokie leje po austriackich pociskach i długie linie częściowo zawalonych okopów.

Goście z Włoch
Cmentarze z I wojny w czasach PRL-u popadły w ruinę. Teraz jednak są odnawiane. Pieniądze na to dają gminy i organizacja Austriacki Czarny Krzyż. Polska i austriacka młodzież w czasie wspólnych obozów grabi tu liście i porządkuje otoczenie. – Członków swoich rodzin odnaleźli na naszych cmentarzach nawet Włosi z miejscowości Bresanone – mówi Andrzej Piecuch. – Przyjechali tu i do dzisiaj korespondują przez Internet z mieszkańcami Uścia Gorlickiego – mówi.

Stoimy z Andrzejem Piecuchem na środku ogromnego cmentarza w Łużnej-Pustkach. – Niech pan zwróci uwagę, jak wielkie bogactwo form jest na tych cmentarzach. Ile tu kamiennych pomników, a każdy jest trochę inny – pokazuje pan Andrzej. – O, na tym jest wyrzeźbiona kula, bo wokół leżą artylerzyści. Na bramie są wyrzeźbione greckie hełmy, które przywodzą na myśl bitwę pod Termopilami. Są rzymskie kolumny zwycięstwa, są rzeźby przedstawiające egipskie sarkofagi, są polskie, ludowe krzyże. Była jeszcze słowiańska, bardzo wysoka kaplica kryta gontem, ale spłonęła – mówi.

Nie zawsze jest łatwo trafić na te niezwykłe cmentarze, bo często są założone na pustkowiach: w środku lasu albo na szczycie stromego wzgórza. Czyli tam, gdzie umierali żołnierze tej Wielkiej Wojny, która tak bardzo ginie dzisiaj w niepamięci. Na szczęście drogę do cmentarzy wskazują już często drogowskazy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.