Pobruczeć sobie w Henrykowie

Przemysław Kucharczak, zdjęcia: Krzysztof Kusz

|

GN 24/2007

publikacja 13.06.2007 17:35

O „Księdze henrykowskiej” ludzie słyszeli, ale nie kojarzą jej z naszym Henrykowem – mówi ks. Jan Adamarczuk. A szkoda, że nie kojarzą, bo Henryków to perła

Pobruczeć sobie w Henrykowie Dawne opactwo w Henrykowie

Zaprosić tu turystów próbują właśnie klerycy wrocławskiego seminarium. W pięknych barokowych wnętrzach dawnego klasztoru klerycy odbywają pierwszy rok swoich studiów. A w ten weekend organizują w Henrykowie wielkie obchody 780-lecia przybycia do wioski mnichów cysterskich. Między 15 a 17 czerwca będzie tu jarmark ze smacznym jedzeniem, wystawy, koncerty, a nawet zabawa taneczna. Jak dojechać? Z autostrady A4 Wrocław–Katowice skręć na Strzelin, a potem jedź w kierunku Ziębic. Możesz też wybrać pociąg z Wrocławia do Henrykowa (kierunek na Kłodzko).

Znów się modlą

Przed laty w Henrykowie mieszkało aż trzystu cystersów. To oni wznieśli olśniewający kościół i klasztor. Dzisiaj zostało ich tu tylko pięciu. Dlaczego? Bo w 1810 roku zakonników wyrzuciły stąd pruskie władze, które przejęły klasztorny majątek. Cystersi, ocierając łzy, poszli przed siebie. Zaledwie kilku zostało do prowadzenia parafii. Jednak po przerwie trwającej 180 lat w murach, które zbudowali, znów zabrzmiała modlitwa. Cystersów zastąpili w niej jednak najmłodsi klerycy kształcący się na „zwykłych” księży diecezjalnych. Klasztor jest pięknie odnowiony przez archidiecezję wrocławską. Klerycy oprowadzają turystów po dawnym klasztorze. – Dla wielu przyjezdnych atrakcją jest nie tylko opowieść o historii, ale też sama okazja do rozmowy z klerykami. Wypytują, jak wygląda seminaryjne życie. Te rozmowy z kandydatami na księży nieraz bywają jakąś ewangelizacją – cieszy się ks. rektor Jan Adamarczuk. Także opowieść kleryków o setkach lat obecności cystersów jest fascynująca.

Teraz ja pobruczę

Było to około 1270 r. Gęsie pióro skrzypiało na pergaminie, gdy cysterski opat Piotr pisał o Czechu Boguchwale spod Henrykowa. „Żona tego Boguchwała stała bardzo często przy żarnach mieląc. Litując się nad nią mąż jej Boguchwał mówił: »Daj, bym ja też mełł«” – po łacinie zapisał Piotr. A potem niespodziewanie dodał, jak brzmiały te słowa po polsku: „Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj”. „Pobruczę”, czyli po staropolsku „będę mełł na żarnach”. Piotr nie miał pojęcia, że potomni uznają to niepozorne zdanie za najciekawsze w całej jego księdze. Jest uznawane za jedno z najstarszych zdań zapisanych w języku polskim. Starsze jest tylko „Gorze się nam stało” (czyli: źle nam się stało), które wypowiedział książę Henryk Pobożny w bitwie z Tatarami pod Legnicą. Jednak raciborska kronika cytująca słowa księcia zaginęła. A „Księga henrykowska” z Boguchwałem niosącym pomoc żonie przetrwała do naszych czasów. Swoją drogą, taka troska o żonę musiała być wtedy rzadka, skoro opat Piotr o niej wspomniał. Tę scenę z „Księgi henrykowskiej” skomentował przed laty rysunkiem Zbigniew Jujka. Boguchwał mówi: „Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj”, a jego wyraźnie zdumiona żona odpowiada: „Na mózg mu padło... Trzeba to w księdze zapisać!”. – Wierną kopię „Księgi henrykowskiej” będzie można u nas zobaczyć w gablocie – zapowiada ks. Adamarczuk.

Anioły stoją w stallach

W pocysterskim kościele w Henrykowie ludzie wrażliwi na sztukę zatrzymują się zdumieni na widok stalli. To ławy, w których kiedyś zakonnicy śpiewali psalmy, siedząc naprzeciw siebie. Ławy, ale jakie! Zaludnia je tłum wyrzeźbionych postaci. Aniołowie z wysiłkiem dmą w trąby i grają na harfach, orły rozpościerają skrzydła, papieże i biskupi w wysokich mitrach oddają hołd Bogu. To dzieło, które powstawało przez 150 lat. Część zabytków Henrykowa przepadła w czasie ostatniej wojny. Niemcy ewakuowali je przed nadejściem frontu. – W Kłodzku jednak pociąg z tym transportem został zbombardowany i rozbity – mówi ojciec Czesław Kopacz, jeden z pięciu cystersów, którzy mieszkają dziś w Henrykowie. – Zabytki przejęli sowieccy żołnierze. Dla dowcipu zakładali na konie ornaty, które w XIII wieku wyhaftowała dla Henrykowa święta Jadwiga Śląska. Sami też je wkładali i bawili się w szermierkę – mówi. Na szczęście szybko do Henrykowa wróciła ogromna, barokowa monstrancja ze srebra. Waży osiem kilogramów. Spragnieni alkoholu żołnierze sowieccy tanio sprzedali ją mieszkańcowi Kłodzka. A ten odniósł ją cystersom. Monstrancję też można zobaczyć w ten weekend. Mimo wojennych ubytków to, co zostało, nadal jest fascynujące. Choćby świetne malarstwo. Zajmująco opowiedzą Wam o tym klerycy, jeśli odwiedzicie Henryków.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.