Ich miejsce na ziemi

Jacek Dziedzina, zdjęcia Henryk Przondziono

|

GN 47/2006

publikacja 16.11.2006 10:55

Modlą się w cerkwi – prawosławnej albo grekokatolickiej. Mają swoją kulturę i język. Nawet ich dzieci znają mowę łemkowską. Pogłoski o wymarłej Łemkowszczyźnie okazały się przedwczesne.

Ich miejsce na ziemi Kamieniarstwo było powszechnym zajęciem Łemków w Bartnem. Na zdjęciu: Stefan Chwalik z żoną.

Bartne – w lewo, 10 km. Zasięg telefonu komórkowego coraz słabszy. – Trzeba było przyjechać tu przed Akcją „Wisła” – w słowach Jana Ferenczaka wyczuwam więcej życzliwej prowokacji niż próbę wylania żalu i pretensje. Przeżył to, co większość mieszkańców tej wioski: nagle wszyscy zostali zmuszeni do zmiany miejsca zamieszkania, aby zasiedlić przyłączone po wojnie Ziemie Zachodnie. Nie wyjeżdżali z własnej woli. Ludowa władza oskarżyła Łemków o wspieranie Ukraińskiej Powstańczej Armii i wygnała z rodzinnych stron – Beskidu Niskiego i Bieszczad. Mogli wrócić dopiero po odwilży 1956 roku.

Jan Ferenczak wrócił do Bartnego w 1957 roku. Został sołtysem. Nie zajmował się kamieniarstwem jak większość mieszkańców wioski. Przed domem Stefana Chwalika mamy okazję zobaczyć, jak szpicowano kamień na żarna, z których tworzono młynec. – Ponoć kamieniarze długo nie żyją, bo dostają pylicy – śmieją się Łemkowie.

Wygnanie i powrót
„Piękny jest świat, dziwnie urządzony, wszyscy ciągle sprzątają, a i tak mało kto jest na swoim miejscu” – pisze współczesna poetka łemkowska Stefania Trochanowska. Wiersz pasuje trochę do sytuacji ziomków autorki: rozproszeni po różnych stronach Polski i świata, próbują jednak zachować swoją etniczną tożsamość. Ślady ich obecności znajdujemy na samej Łemkowszczyźnie.

W Bartnem, na podwórzu rodziny Wróblów, dzieci bawią się i nawołują po łemkowsku. Do nas zwracają się już po polsku. – Przyszedł raz jeden turysta i dziwił się, dlaczego uczymy dzieci mowy łemkowskiej. A pan jakby mówił do własnych dzieci – chyba w swoim języku? – pyta Teodor Wróbel. On i jego żona Helena także mocno żyją historią i wygnaniem. Udało im się wrócić i zamieszkać ponownie w tym samym domu. Uważają, że zrobiono z nich bandytów, oskarżając o współpracę z ukraińskimi bojówkami.

– Ciężkie życie było, ale za to u siebie – wspominają czasy wojny. – I żadnych nacjonalizmów my tu nie potrzebowaliśmy – mówią. Puszczają kasetę ze swoimi własnymi nagraniami pieśni łemkowskich. Kiedyś śpiewali w chórze cerkiewnym. Teraz ze łzami w oczach wydobywają z siebie zmęczone, choć jeszcze piękne głosy. „Ciężko ma ten, co żony nie ma, a jeszcze gorzej ten, co dwie kocha” – śpiewają z magnetofonem i tłumaczą trudniejsze zwroty. W swojej starej chyży (łemkowska chata) chcą doczekać szczęśliwego przejścia.

Lekcja o homiłkach
Angelika chodzi co roku z rodzicami do cerkwi na nocną liturgię bożonarodzeniową. Podobnie jak jej rówieśnicy z klasy, w której uczą się języka łemkowskiego. Mają własny podręcznik, a nawet słownik łemkowsko-polsko-angielski. Mała szkoła w Bartnem jest jedną z niewielu w okolicy, gdzie udaje nam się zastać dzieci łemkowskie. Tego dnia bowiem okolica żyje pogrzebem jednego z ziomków, i nawet lekcje zostały odwołane. W promieniu ok. 30 km wszyscy odmawiają spotkania, tłumacząc, że wybierają się na pogrzeb. A tradycyjna karczma łemkowska w Wysowej jest zamknięta dla zwykłych turystów: tutaj odbędzie się stypa. Młodzi kelnerzy wkładają tradycyjne stroje łemkowskie nie tylko z takiej okazji. Dzień wcześniej wyglądali podobnie, gdy próbowaliśmy wybrać coś spośród homiłek, adzymki i zapiekanych kiszeniaków. W stylowej chyży, przy dźwiękach łemkowskich pieśni, obsługa miała na sobie oryginalną czuhę (męską kapę) i opliczę (bluzeczkę).

Drzewo ikonowe
Jarosław Trochanowski wrócił z Ziem Zachodnich do Bielanki koło Gorlic w 1968 roku. Stworzył zespół pieśni i tańca „Łemkowyna”. – Jak tu przyjechaliśmy, ludzie byli zastraszeni, mówili szeptem – wspomina żona, Stefania Trochanowska. – A my chcieliśmy tylko tworzyć kulturę, nie zajmować się polityką. Byliśmy po prostu Łemkami i chcieliśmy, żeby ta tradycja nie przepadła – mówi. Tak zaczęła się działalność jednych z największych animatorów kultury łemkowskiej. Pracowali w ciężkich warunkach. – Raz przyjechał ktoś z Warszawy, gdy już byliśmy popularni, i gdy zobaczył, w jakim budynku mamy próby, to się za głowę złapał – mówi Trochanowska. Sama jest poetką i udało się jej już wydać parę tomików, także w języku łemkowskim. Dla bardzo rozbitej społeczności Łemków działalność Trochanowskich miała znaczenie integrujące.

Potrzebę tego dostrzega także Bogdan Kareł z Gorlic, Łemko z krwi i kości. Tworzy ikony z drewna. – To są zwykłe kopie istniejących już ikon – przyznaje skromnie. Urodził się pod Warszawą, ale po studiach przyjechał na Łemkowszczyznę. Ikona i cerkiew mają duże znaczenie dla Łemków. – Dla mnie kultura łemkowska to lasy, trawa, woda, cerkiew, obrządki greckokatolicki i prawosławny – mówi. – I często ktoś z „naszych”, czasem nawet ze Stanów, zamawia u mnie ikony.

Dwie cerkwie w Bartnem – greckokatolicka i prawosławna. Józef Madzik opiekuje się pierwszą z nich, funkcjonującą już jako zabytek. W środku znajdują się odrzwia z nieistniejącej już cerkwi w Nieznajowej z 1780 roku. – Niech panowie spojrzą na tego Pana Jezusa – pokazuje piękną ikonę. – Z którejkolwiek strony stanąć, Jego oczy patrzą na ciebie – mówi. Wyznanie greckokatolickie lub prawosławne wyznacza bardzo wyraźnie tożsamość Łemków. W Wysowej jeden z nich nie uważa się już za prawdziwego Łemka, bo… jest rzymskim katolikiem.

Nawet największy kosmopolita w Europie może wskazać swoje pochodzenie narodowe, choćby się od niego zupełnie odcinał. Inaczej jest z tymi, którzy o podcinaniu swoich gałęzi wcale nie myślą, a jednocześnie nie mogą powołać się na związek z jakimkolwiek narodem. I tak jest z Łemkami. Nigdy nie stworzyli swojego państwa. Próbują jednak ocalić własną kulturę od zapomnienia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.