Ważne sprawy

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 40/2010

publikacja 06.10.2010 09:40

Społeczeństwo interesuje się (na szczęście) innymi sprawami niż jego mniemani przywódcy.

Profesor Michał Sablik Profesor Michał Sablik

W ubiegłym tygodniu, zanim jeszcze zewsząd zaczęły nas bombardować wieści o tzw. dopalaczach, gruchnęła wiadomość o upadku firmy Orbis Travel. Niby normalka, w końcu firmy turystyczne stale upadają, niby to tylko jeden z trzech „orbisów”, ale jakoś tak mi się żal zrobiło, bo Orbis to był symbol lepszego świata w tym gorszym świecie, w którym przychodziło nam żyć za komuny. A teraz Orbis upadł. Telewizje pokazywały w dniu upadku pewną dziewczynę chełpiącą się tym, że już drugi raz zdarzyło jej się wyjechać z firmą, która splajtowała w chwili jej powrotu. Myślę, że trzeci raz się nie zdarzy, w każdym razie branża turystyczna będzie się takiego „jonasza” wystrzegać.

W ubiegłym tygodniu, zanim jeszcze zewsząd zaczęły nas bombardować doniesienia o najnowszych wyczynach Janusza Palikota, na uczelniach zainaugurowano rok akademicki. Studenci, którzy się pojawiają na tych uczelniach, to widomy dowód na to, że społeczeństwo interesuje się (na szczęście) innymi sprawami niż jego mniemani przywódcy. W szczególności mówiono także o studentach niepełnosprawnych, dla których teraz można tyle zrobić, bo to i komputery, i podjazdy, i specjalne zajęcia… Przypomniałem sobie, że w czasach, gdy jeszcze byłem studentem, na niższym roku studiował matematykę niewidomy Roman Z.

Wtedy nie było żadnych programów dla inwalidów, wtedy nie było niczego – do tego stopnia, że wracając zza granicy, za którą widziałem mnóstwo kalek, myślałem, i wracam do szczęśliwego kraju, w którym wszyscy są zdrowi. Po prostu brakowało wózków, na których mogliby się przemieszczać. A jednak Romek świetnie dawał sobie radę, pojawiając się na wykładach z nieodłączną maszyną do pisania w systemie Braille’a. Co więcej, był świetnym matematykiem i nasi wykładowcy wpędzali nas w kompleksy, stawiając go za przykład („Państwo tego nie widzą? Przecież nawet niewidomy to zobaczy!”).

Po studiach Romek pracował w ośrodku obliczeniowym na uczelni, gdzie był nieugięty podczas stanu wojennego, bo „Przecież mnie nie zaaresztują!”. Potem założył wraz z dwoma kolegami prężną firmę informatyczną. A potem umarł. Nie był nieustraszony. Któregoś wieczoru zadzwonił do radia, bo uciekł mu pies, który podczas spaceru przestraszył się fajerwerków. W jego głosie brzmiała autentyczna bezradność. Dzisiaj obchodzimy 10. Dzień Papieski, data jest szczególna: 10.10.10. Zbieramy na stypendia dla młodzieży, która nie będzie przywiązywała wagi do żadnych zabobonów, bo dzięki stypendium pozna rzetelną wiedzę. Romek cieszyłby się na pewno. On nie lubił zabobonów. Problemy były po to, żeby je rozwiązywać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.