Niechby została Ewangelia

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 24/2010

publikacja 17.06.2010 10:52

Jedni i drudzy to wypędzeni. Polaków boli krzywda narodowi zadana. Niemców też niejedno boleć może, bo nie tylko krasnoarmiejcy krzywdę robili i nie tylko komunistyczna władza.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Dawne czasy i słynne „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” w liście biskupów polskich do niemieckich. Hałas był straszny. Jako klerycy czuliśmy, że biskupi mają rację – choć nie wszystko albo i niewiele z tego rozumieliśmy. Żeby było trudniej (a może łatwiej? nie wiem), byli wśród nas chłopcy z rodzin polskich, byli i z niemieckich – jak to na Śląsku. Choć „tej sprawy” w naszej kleryckiej codzienności widać nie było. Ja, chłopak z polskiej rodziny, po kryjomu uczyłem się niemieckiego, wiedząc, że za kilka lat będę spowiadał w tym języku.

O tym też się nie mówiło. Ale przecież znałem śląski świat. Takie jest tło historyczne. Dziś, w jedną z czerwcowych niedziel, przyjechał do mojej parafii autobus z Niemiec. W naszych okolicach nic nadzwyczajnego. Dawni mieszkańcy tych stron – ludzie już niemłodzi. Ale i trochę innych, którzy Śląsk chcieli zobaczyć. Od lat tak jest. Więzy coraz serdeczniejsze. Pomiędzy rodzinami wysiedlonych Niemców i przesiedlonych tu Polaków. Gdzieś tam głęboko tkwi jakiś cierń. Jedni i drudzy to wypędzeni. Polaków boli krzywda narodowi zadana. Niemców też niejedno boleć może, bo nie tylko krasnoarmiejcy krzywdę robili i nie tylko komunistyczna władza. Nieraz brutalni wobec nich bywali osadnicy. Dawne „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” – choć niesymetryczne, jest bolesne w obie strony. A może raczej było.

Powitałem Niemców na początku Mszy św. słowami: „Witam naszych gości. Gości? Nie jesteście tu gośćmi. Jesteście w domu”. Mówiłem po niemiecku. Ewangelia w dwóch językach. W modlitwie powszechnej ministrantka odczytała wezwanie także po niemiecku. Obiad... Mój Boże! W wiejskiej świetlicy (kiedyś bywało po domach) przesycony wzajemną życzliwością i radością. Tu już nikt nie pamięta owego listu sprzed 45 lat. Może większość nawet o nim nie wie. Jego poziom – przebaczenie – został dawno przekroczony. I tak mi się zdaje, że ci, którzy wciąż o przebaczeniu usiłują mówić, nie zauważyli, że życie potoczyło się dużo dalej. Niemały wpływ na to „dalej” ma przestrzeń Kościoła, postawa proboszcza, który jednym „Pan z wami” i jedną Ewangelią wypowiedzianą w dwóch językach może obdarzyć wszystkich. A to już ostatnie takie wizyty. Dawni mieszkańcy tych ziem dobiegają sędziwego wieku. Niechby po naszym pokoleniu została Ewangelia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.