Rok nie zdjęty z afisza

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 21/2010

publikacja 27.05.2010 14:04

I kiedyś, i dziś zdarzają się przypadki skandaliczne, bolesne. Tak, przypadki. Ale nie mówcie mi, że księża są zepsuci.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Kończy się Rok Kapłański. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie – papież swoim pomysłem, a rok przebiegiem. Niektóre z „roków” życie zdejmuje z afisza jak nudne przedstawienie. Nie ten. Trudno tu o pełne podsumowanie. Więc tylko kilka spojrzeń z mojego okna. Zimą nasz dekanat nawiedził św. Jan Vianney w swoich relikwiach. Nie tylko nas, o czym tu pisać. A jednak. Relikwie przybyły do nas na jeden dzień z diecezji czeskiej. Sobota, pogoda niesprzyjająca, pojechałem do naszej gminno-dekanalnej stolicy w nieco minorowym nastroju: kto tam przyjdzie na taką okazję i przy takiej pogodzie.

Tymczasem zaskoczenie. Kościół pełny, ludzie z miasta i ludzie z wiosek bardzo licznie zgromadzeni. Nasz czeski współbrat, który tę akcję wymyślił, aż promienieje z radości. Ktoś powie: mała sprawa. Może i mała. Ale przecież Jezusowa Ewangelia od małych się zaczynała. Inna migawka to margaretki. To też mała sprawa? A mnie cieszy tych kilka moich margaretek – czyli siedmioosobowych grup ofiarujących modlitwę konkretnemu księdzu. A po latach duszpasterskiej pracy dobrze wiem, że bez modlitewnego wsparcia nie sposób czegokolwiek na tym polu zdziałać.

Inna migawka, a właściwie kilka, to spotkania i pielgrzymki księży. Wróciłem z takiej pielgrzymki w diecezji ostrawskiej, to dla mnie kwadrans samochodem. Wchodzę do cudownie położonego w górach pielgrzymkowego kościoła – pełny! Kościół niewielki, ale widzę, że księży przyjechało wyraźnie więcej niż w latach poprzednich. I jakby trochę inni byli. Bo po nieznośnym ucisku czasów totalitarnych w Czechach księża średniego i starszego pokolenia odreagowują, ale to wymaga czasu. Coraz bardziej są otwarci na siebie, bo czasy wzajemnych podejrzeń o współpracę z reżimem minęły.

Odnoszę wrażenie, że nawet radośniejsi niż my. Kilka tygodni wcześniej byłem na pielgrzymce księży naszej diecezji – liczba uczestniczących w niej kapłanów największa od lat. Tak mi się zdaje, że i atmosfera bardziej „namodlona”, a zarazem przesycona radością. Wbrew wszystkim skandalom wywlekanym z mrocznych zakamarków przeszłości. Bo ogromna większość oskarżeń księży to kumulacja z kilku dziesięcioleci. Czy dziś jest inaczej? Przypuszczam, że podobnie – to znaczy i wtedy, i dziś zdarzają się przypadki skandaliczne, bolesne. Tak, przypadki. Ale nie mówcie mi, że księża są zepsuci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.