By paraliż przestał grozić

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 19/2010

publikacja 15.05.2010 13:01

Marzy mi się jakiś inny niż obecny kształt kontaktów kapłańskich. I tych w terenie, i tych na linii parafia–dekanat–kuria.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Pogadaliśmy sobie kiedyś z weteranem parafialnych rekolekcji, zakonnikiem, który pamięta dawne czasy. Ja też już niemłody, ale jego epoka nieco starsza. „Wiesz, mówi, kiedyś to na rekolekcje przyjeżdżało się do parafii w środę. Komunikacja była marna, to zwykle była cała wyprawa. Rekolekcje zaczynały się w czwartek. Był czas, żeby się z proboszczem i wikarymi poznać, dowiedzieć czegoś o parafii. A w niedzielę to misjonarz nie uciekał od razu. Nie było jak. Wybierał się w drogę w poniedziałek albo i wtorek. A dzisiaj! Młodzi to się tylko spieszą”.

Wiem, ja też zwykle się spieszę. Także kapłańskie spotkania nabrały rozpędu. Jak coś ma się zacząć o godzinie 18, to wszyscy zjawiają się za pięć szósta. Kiedyś, gdy komunikacja była trudniejsza, zanim się zaczęła oficjalna część konferencji, był czas na kawę, poczęstunek, rozmowy. I na cygaro, i na lampkę wina. Wino odpada – bo samochód. Cygaro też – bo zabiera za dużo czasu. Z pierwszych lat mojej wikariuszowskiej posady pamiętam, że biskup na czas wizytacji mieszkał przez tydzień na plebanii dziekana – któż by wtedy jeździł każdego dnia tyle drogi. A wieczorami, przy długiej kolacji... Mój Boże! Dopiero wtedy zaczynała się wizytacja. Przy rozmowach biskup dowiadywał się wielu rzeczy. Czasem pikantnych, czasem nieciekawych, ale w większości tych dobrych – bo, cokolwiek by powiedzieć, dobra w świecie (w Kościele także) jest więcej.

Wiem, już poeta pisał: „minionych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia”. A jednak nie tylko mnie marzy się jakiś inny niż obecny kształt kontaktów kapłańskich. I tych w terenie, i tych na linii parafia–dekanat–kuria. Bardzo różnie to wygląda w różnych diecezjach, ale niedostatek takich bardziej osobistych kontaktów jest zjawiskiem powszechnym. Zanotowałem sobie słowa pewnego proboszcza: „Wie ksiądz, tak bardzo potrzeba kontaktu bez oprawy oficjalnej – dla zorientowania się, czym, jak księża, parafie żyją; co w diecezji naprawdę (powtórzył dwa razy, z naciskiem na słowo: naprawdę) słychać...”

Siedzący obok wikary dodał: „I żeby ci miastowi wiedzieli, jak żyją księża na wsi, z jakimi problemami się borykają”. Jak to osiągnąć? – zapytałem. „Nie wiem, odpowiedział. Ale pod tym względem w Kościele wiele musi się zmienić, bo inaczej grozi mu paraliż”. Może zbyt mocno powiedziane, ale coś w tym jest.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.