Ewangelizacja przez zazdrość

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 11/2010

publikacja 20.03.2010 19:22

Europa potrzebuje ewangelizacji. Pomysł z ewangelizacją przez zazdrość wart jest uwagi.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Trzeba przypomnieć, że nie każda zazdrość jest złem. Apostoł Paweł nazwał pewien rodzaj zazdrości „morderczą”: zazdroszczę i gotów jestem zniszczyć bliźniego, którego powodzenia ścierpieć nie mogę. Grzech. Ale gdy zazdrość pobudza do wysiłku – okay! Cały sport na tym się zasadza, uśmiechnięte słoneczka w zerówce, piątki w szkole, recenzje przy doktoratach, laudacje przy medalach. Zatem – myślę wyłącznie o tej pozytywnej sile zazdrości. Tyle wstępu.

Byłem w Opawie (Czechy) na pogrzebie proboszcza, zacnego księdza i dobrego człowieka. Przy obiedzie gwar rozmów. Pracuje tam wielu księży Polaków. Czasem bywa zabawnie – nie zawsze wiadomo,
z kim po czesku, z kim po polsku. W rozmowie zeszło na różnice religijności między Polską a Czechami, pomiędzy regionami a nawet miejscowościami jednego dekanatu. Mówił proboszcz niewielkiej czeskiej parafii, w której sporo ludzi uczestniczy w niedzielnej Mszy (ok. 12 proc. mieszkańców). „Bo ja parafianom wciąż powtarzam, że w kościele wszystko ma być super. I porządek, i śpiew, i liturgia. Wszystko.

Żeby nam zazdrościli, że jest tak fajnie. I nasze rodziny mają być super – zgoda, wierność, radość, dzieci. Też wszystko. Żeby nam, chrześcijanom, zazdrościli”. Zacząłem szybko notować na telefonie to skądinąd oczywiste stwierdzenie: „żeby nam zazdrościli”. Spostrzegłem, że ów ksiądz (stały czytelnik „Gościa”) nieco podejrzliwie na mnie patrzy, wyjaśniłem więc: ewangelizacja przez zazdrość. Zapisuję, bo mi myśl ucieknie.

Przed kilku laty pisałem o wielkim znaku zapytania, jakim jest ewangelizacja w Czechach. Sekularyzacja w Polsce narasta szybko, chyba szybciej, niż nam się zdaje. Doświadczenia naszych kolegów z czeskich parafii mogą być więc cenne. Zakończyłem wspomniany felieton zdaniem: „Mimo wszystkich lokalnych różnic cała Europa potrzebuje ewangelizacji. Tylko nikt nie ma pomysłu, jak do tego się zabrać”. Dostałem wtedy kilka listów z różnymi pomysłami. Żaden nie wydawał się trafny. Ale pomysł z ewangelizacją przez zazdrość owszem, wart jest uwagi. Inna rzecz, że nie jest czymś całkiem nowym. Może tylko ów proboszcz wypowiedział myśl językiem prostym i zrozumiałym. A już starożytny kronikarz zanotował okrzyk zdumienia, pewnie i zazdrości: „Patrzcie, jak oni się miłują!”, mówili poganie o chrześcijanach. Wtedy. A dziś?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.