Pierwsza dama Ukrainy dla CNN: Nasz kraj nie widzi końca swojego cierpienia

PAP

publikacja 29.06.2022 06:30

W pierwszych miesiącach wojny biegliśmy jak sprinterzy, ale teraz biegniemy w maratonie. Nie widzimy końca naszego cierpienia, dlatego musimy zbierać siły, oszczędzać energię. Bardzo trudno jest to wytrzymać przez pięć miesięcy - powiedziała pierwsza dama Ukrainy Ołena Zełenska we wtorkowym wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CNN.

Pierwsza dama Ukrainy dla CNN: Nasz kraj nie widzi końca swojego cierpienia Ołena Zełenska. President.gov.ua / CC-A 4.0

Zełenska nazwała rosyjski atak rakietowy na centrum handlowe Amstor w Krzemieńczuku, który został przeprowadzony w poniedziałek, i w którym zginęło, co najmniej 18 osób, terrorystycznym. Przyznała, że była nim "zszokowana", jednak dodała, że metody stosowane przez rosyjską armię w trakcie inwazji na Ukrainę regularnie wprawiają ją w osłupienie.

"Wielokrotnie byliśmy zszokowani. Nie wiem, czym jeszcze okupanci mogą nas zszokować" - skomentowała pierwsza dama.

Zełenska powiedziała także, że przez pierwsze dwa miesiące wojny nie mogła w ogóle widywać męża z powodów bezpieczeństwa, jednak takie doświadczenie jest powszechne na Ukrainie, gdzie, jak oszacowała, połowa ukraińskich rodzin została rozdzielona przez wojnę.

Przeczytaj: Rosjanie w mediach społecznościowych cieszą się z ataku na centrum w Krzemieńczuku

"Nasz związek jest zawieszony, podobnie jak w przypadku innych Ukraińców. My, tak jak każda rodzina, czekamy, aby znowu być razem" - przekazała Zełenska.

Pierwsza dama podkreśliła, że zarówno ona, jak i inni cierpiący z powodu wojny, próbują sobie radzić poprzez "odnajdywanie radości w prostych rzeczach".

Przeczytaj też:  Były prezydent Miedwiediew grozi światu w przeddzień szczytu NATO

Porównała siebie i swoją rodzinę do kredensu uwiecznionego na zdjęciu z Borodzianki, miejscowości leżącej na wschód od Kijowa, która było okupowana przez siły rosyjskie w pierwszych dniach wojny. Zdjęcie przedstawiało zbombardowane, pozbawione okien bloki. W jednym z mieszkań jedyną rzeczą, jaka pozostała na swoim miejscu był przymocowany do ściany kredens.

"Jestem jak ten kredens w Borodziance. Próbuję się trzymać, tak jak on" - powiedziała. 

Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco