Tysiące grobów to...

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 45/2009

publikacja 09.11.2009 10:00

Prawdą (brutalną!) jest zdanie: tysiące grobów to biznes.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Różnie można dokończyć to zdanie. Tysiące grobów to pamięć i historia. To miłość i tęsknota. To wielkie, zbiorowe wyznanie wiary. Ale prawdą (brutalną!) jest też zdanie: Tysiące grobów to biznes. Ja nie mam w parafii tysięcy grobów, to i biznes raczej deficytowy. Ale byłem na grobie babci. Umyłem płytę, zapaliłem znicz, modliłem się. I poszedłem do zarządcy cmentarza, by zamówić „palmę” na Zaduszki i znicze. „O! Ksiądz już przyjechał! Ale ten czas leci, dopiero co widzieliśmy się”.

Bo bywam tam regularnie co 364 dni. Na biurku leżał katalog pogrzebowo-cmentarnych akcesoriów. A może było to jakieś pismo tej branży? Nie wiem. Papier, druk, zdjęcia – profesjonalne. No cóż, jakaś tam agenda jest w każdej miejscowości, a przynajmniej w każdej gminie – to i zainteresowanie jest. Klienci są, to i dbać o nich trzeba. Konkurencja też jest, nie można odstawać, rynek narzuca reguły. Słyszałem, że któryś z proboszczów miał kłopoty z jakimś urzędem od ochrony konkurencji czy konsumenta, bo wpuszczał na parafialny cmentarz tylko jedną pogrzebową firmę. Ponoć został ukarany. Na ile to ochrona rynku, a na ile walka konkurencji ubrana w biurokratyczne formy? Nie wiem. Dość długo rozmawialiśmy – w końcu ja mam na głowie dwa cmentarze, oni więcej. „Oni” – bo małżeństwo. Kłopoty, dokumentacja, śmieci, woda, nierzetelni pracownicy.

No i ceny. „Bo wie ksiądz, trumna za 350, jak mam za nią wziąć 700, to nie mogę na siebie w lustrze popatrzyć. A biorą 1700 (liczby zmieniłem, tajemnica handlowa). Klient w szoku, płaci, jak liczą”. Zapytałem, czy na wszystko starcza zasiłek z ZUS-u. „Nie wszędzie. My się staramy, żeby jeszcze coś oddać. Ale chyba inni nas zjedzą...”. Jak to było przy pogrzebie mojej mamy? Byłem z dziećmi na wycieczce w Tatrach. Żona bratanka wiozła mnie na Śląsk, ja zaś po drodze telefonem załatwiałem wszystko. Z pełnym skutkiem. Na szczęście bateria wytrzymała. Trumna? Inne szczegóły? Ceny? Zupełnie nie pamiętam. Byłem spokojny, bo wszystko było gotowe. Bez zaliczek, bez jakichkolwiek trudności. Liczyłem się ze śmiercią mamy, miała 101 lat. Ale to nie umniejszyło przeżycia. Czy pytałem wtedy o cenę, o inne szczegóły? Inni pewnie też nie pytają. A jeśli już, to lekko nieprzytomnie. Bardzo delikatna to zatem profesja: usługi pogrzebowe. I potrzebna. Profesja, nie biznes.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.