Różańcowe przypadki

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 42/2009

publikacja 20.10.2009 10:26

Obserwuję, jak dojrzewa to wspólne odmawianie Różańca przed Mszą. Tajemnice otrzymują pełniejsze, bardziej teologiczne nazwy i krótkie wprowadzenia.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Mamo! Zaniosę sąsiadce tajemnicę, zaraz wrócę. Mama wiedziała, o co chodzi, ciotka nie wiedziała. Popatrzyła na siostrzenicę i mówi: „Ty to wszystko z domu wyniesiesz, nawet tajemnice”. A chodziło, owszem, o tajemnicę – czyli obrazek z tekstem tajemnicy Różańca. Członkowie Żywego Różańca wymieniają się nimi co miesiąc. Sąsiadka nie bardzo może już chodzić, trzeba iść i „tajemnicę” jej zanieść.

Jest i w mojej parafii kilkadziesiąt osób, które w ten sposób Różaniec odmawiają. Chyba w każdej parafii są tacy. Inny różańcowy przypadek to odmawianie go przed Mszą świętą. W mojej niegdysiejszej bawarskiej parafii, w Gossmansdorf, odmawiali go co piątek. To robiło wrażenie. Parafia mała, wiejska, a na modlitwie średnio 70 osób, pół na pół panowie i panie. Na przemian chór głosów żeńskich i męskich. Powoli, dobitnie, z melodyjną rytmiką niemieckiego tekstu. U mnie Różaniec przed Mszą w niedzielę.

Ale nie ma tylu do wspólnej modlitwy. I właściwie same panie. Nie, nie umniejszam ich modlitewnej gorliwości, ale panów mi brakuje. Obserwuję, jak dojrzewa to wspólne odmawianie Różańca przed Mszą. Tajemnice otrzymują pełniejsze, bardziej teologiczne nazwy i krótkie wprowadzenia. Intencje różnorodne i ogarniające zarówno nasz mały, parafialny światek, jak i cały wielki świat. Widać wpływ wspólnej, codziennej różańcowej modlitwy w Radiu Maryja. Dobrze. A bywa z różańcem też inaczej. Właśnie, tu mała litera. Bo o drewniane paciorki na druciku mi teraz chodzi. O przedmiot, nie o samą modlitwę. U chorych byłem i zgadało się o Różańcu i o różańcach. Pani Marianna miała ich kilka do poświęcenia. I opowiedziała, jak to sąsiadce się przytrafiło. Szukała różańca wszędzie. Podział się i już. Ale w końcu się znalazł. Przy malowaniu czy innym przestawianiu mebli.

Głęboko pod lodówką. „Myszy go tam zaciągnęły”. Skąd wiecie, że myszy? „A bo »zmodliły« jedną dziesiątkę, że tylko drucik został”. Pomyślałem sobie: źle, że czekał na myszy; dobrze, że ktoś go szukał. Jednak był potrzebny. Obserwuję, i to nie tylko w mojej parafii, zanik różnych nabożeństw. Majówki już nie te, co były. Niedzielnych nieszporów coraz mniej – i uczestników mniej, i parafii, gdzie nieszpory są kultywowane mniej. Dobrze się mają trzy rodzaje nabożeństw: Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa i właśnie Różaniec. Jest potrzebny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.