Teatr jednego widza

ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów

|

GN 25/2009

publikacja 21.06.2009 18:34

Czy nie jesteśmy przy ołtarzu Boga jak bawiące się w teatr dzieci?

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Pierwszokomunijny sezon już za nami. Można spokojnie popatrzeć na temat. Niektóre media nie patrzyły spokojnie. Dziennikarze odkrywali na nowo pierwszokomunijną Amerykę. Księża akurat o tym wiedzą więcej niż dziennikarze. I przed wszystkimi to nam jest ciężko na duszy, gdy zza „imprezy” nie widać Jezusa. Zaskoczył mnie wyczytany zarzut, że Pierwsza Komunia to „robienie teatru”. Ależ oczywiście! Nieraz powtarzam ministrantom: Pamiętajcie, jesteśmy w „Teatrze Jednego Widza”. Dobrze przygotowana i uroczyście sprawowana liturgia to nasz teatr dla Pana Boga. Wszystko jedno, czy to w powszedni dzień, gdy przyszło kilka osób, czy na Pasterce, czy właśnie na Pierwszej Komunii.

Ponadto dobrze przygotowana, piękna i dostojna liturgia jest jednym ze sposobów wyznawania wiary. To samo mówię parafianom przed świętami, przed odpustem, przed bierzmowaniem – gdy mamy gościć młodzież dekanatu. Po latach takiej pedagogiki cieszę się jej owocami. Nie tylko harmonijną i uroczystą liturgią, ale i tym, że przyciąga ona ludzi spoza parafii. „Teatr Jednego Widza”... Czy nie jesteśmy przy ołtarzu Boga jak bawiące się w teatr dzieci? I chyba o to chodzi! Przecież tak myśląc, dobrze wpisujemy się w logikę modlitwy „Ojcze nasz”.

Dzieci bawią się różnie, wiem i to. Lubimy patrzeć na zabawę umownie określaną jako grzeczna. Nie lubimy zaś popisywania się przed gośćmi. A oni doskonale to widzą i źle się wtedy czują. Gdy ich znów zaprosić, będą się od wizyty wymawiać. Liturgię, niestety, można zamienić w takie popisywanie się. Tego nie znoszę. Ale to nie powód, aby liturgię pozbawiać jej piękna. A pierwszokomunijne dzieci ćwiczę już od poniedziałku. A właściwie ćwiczę z nimi przez lat dziewięć.

Bo jeśli od dziecka (bardziej czy mniej regularnie) są obyte z liturgiczną przestrzenią kościoła, to ostatni tydzień jest tylko zaproponowaniem nowej roli. Pomagają w tym dziewczęta ze służby liturgicznej. Dzieci są dziś obyte także z kamerami, łatwo więc akceptują swoją rolę i w tym względzie. Tak, nie tylko nie wybrzydzam na filmowanie, ale uwzględniam to w założeniach. Oczywiście – jeden kamerzysta i jeden fotograf. Zaufany, który sam wie i czuje, czym jest liturgia. Obraz uroczstej liturgii oglądany w domu jest nie tylko wspomnieniem, staje się katechezą o wierze. Dlaczego więc nie filmować?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.