Boże Ciało i Kościół

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 23/2009

publikacja 09.06.2009 13:56

Parafia nie jest proboszcza, jest parafian

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Za kilka dni Boże Ciało. W pamięci wracają procesje z dzieciństwa, gdy niewiele z tego rozumiałem. Ale skoro je pamiętam, to widocznie odegrały swoją wychowawczą rolę. To jedna z ról świętowania – wychowywać. Bynajmniej nie najważniejsza. Zapamiętałem uroczystą atmosferę, która wylewała się poza mury kościoła. I podział ról pamiętam – tylu ludzi miało coś swojego do zrobienia. I dzieci sypiące kwiatki. I ludzie z chorągwiami. I ministranci. Najważniejsi to ci z dymiącą kadzielnicą. I taki starszy pan ubrany w dostojną szatę, z taką wielką laską – miała ze dwa metry, zakończona metalową kulą z krzyżykiem.

W tej kuli coś dzwoniło. Jego funkcja miała pewnie jakąś swoją nazwę, nie wiem. Pilnował porządku, utrzymywał szyk procesji, karcił – nieraz ostro – niesforne dzieci. Wyglądał zaś tak dostojnie, że myślałem, że to biskup. Ale biskup to powinien iść pod baldachimem, a nie kręcić się tam i z powrotem wzdłuż drogi. Później to już jakoś za procesję byłem odpowiedzialny. Ministrant przecież. Trzeba było różne rzeczy przygotować, z młodszymi poćwiczyć. Któregoś roku, a byłem wtedy w liceum, ta odpowiedzialność i jakieś dziwne przeczucie kazały mi wieczorem w przeddzień Bożego Ciała pójść zerknąć na ołtarze. To nie należało do mnie, ale wziąłem rower, by objechać trasę.

Z przerażeniem zorientowałem się, że ludzie przygotowują trzy ołtarze. Jednego brakuje! Do nocy trwała akcja – trzeba było zmobilizować okolicznych mieszkańców, u innych odnaleźć elementy ołtarza, przynieść z kościoła lichtarze, świece, znalazły się gdzieś obrusy i cała reszta. Byłem dumny z siebie. Zaskoczyło mnie to, że dorośli słuchali smyka jak starego. Ołtarzy było cztery! Inna sprawa, że ani proboszcz, ani wikary nie byli ciekawi, czy ołtarze ktoś przygotowuje, czy nie. Ale nie dziwię się.

W mojej parafii nie potrzebowali się tym zajmować ani martwić. Tam wszystko zawsze organizowało się „samo”. Tym razem była to jakaś zgoła wyjątkowa wpadka, do dziś nie wiem, czym spowodowana. Ale skończyło się jak trzeba. Proboszcz pewnie nawet o niczym nie wiedział. I tak ma być. Przecież parafia nie jest proboszcza, jest parafian. Ołtarze Bożego Ciała są w tym wszystkim tylko małym szczegółem. Jest wiele spraw ważniejszych niż one. I wszystkie powinny być troską wszystkich. To właśnie jest Kościół.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.