Poganie mogą być wszędzie

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 13/2009

publikacja 02.04.2009 00:24

W każdym człowieku coś z poganina siedzi. Przecież każdy ma jakieś tam wyobrażenie o Bogu. I kto wie, czy bardziej nie szanuje tego swojego boga niż Boga

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Księże, kto to jest poganin? Tym pytaniem napadł mnie na ulicy dawny uczeń. A o co chodzi? Chciałem ustalić kontekst nerwowo postawionego pytania. Nie podejrzewałem młodego człowieka o problemy z egzegezą listów św. Pawła. „No bo proboszcz nam w niedzielę nawymyślał od pogan!”. Zmieniliście się przez te lata, to pewnie jesteście poganie – odparłem. „Eee, ksiądz sobie żartuje, a nasz proboszcz był zły”. Dalszy ciąg rozmowy był perypatetycki, czyli spacerowy.

A miałem w tym szczególny cel. W bocznej uliczce na szarym murze od dawna było wypisane: „Stwórzmy sobie Boga na nasz obraz, parszywego jak my” – napis był niedokończony i zastanawiała ta duża litera w słowie „Bóg”. Czytaj! – i pokazałem na ścianę. „Pewnie, wygodny byłby taki Bóg, ale co to ma wspólnego z poganami?”. Otóż tyle wspólnego, że poganie, ci starożytni, nie znali Bożego objawienia, a przeczuwali, że jest ktoś ponad światem. Więc wymyślali sobie bożków na podobieństwo człowieka. „To znaczy, że jeśli ktoś... Zaraz, już wiem! To proboszcz samemu sobie dołożył!”. Masz babo placek!

A ja byłem taki zadowolony ze swoich pedagogicznych umiejętności. Usiłowałem więc złagodzić bezlitosne wnioski człowieka, który odkrył ważną ideę. „A niech ksiądz da spokój. Obaj wiemy, jak się sprawy mają. Miał rację, jesteśmy poganie. No, na pewno nie w stu procentach. Ale jemu też nic nie brakuje”. Wracając na rynek, doszliśmy do zgody: poganie mogą być wszędzie. Albo inaczej: w każdym człowieku coś z poganina siedzi. Przecież każdy ma jakieś tam wyobrażenie o Bogu. I kto wie, czy bardziej nie szanuje tego swojego boga niż Boga. „Zauważył ksiądz? Tam była duża litera.

Taki parszywy, na nasze wyobrażenie bóg, a szanujemy go bardziej niż prawdziwego”. A swoją drogą intrygowało mnie, czym sobie tamci parafianie zasłużyli na epitet „poganie” i czym zasłużył sobie proboszcz. Otóż było tak: usiłował wprowadzić jakieś nowe, cotygodniowe nabożeństwo. Bo to pobożny ksiądz. A ludzi przychodziło po kilka osób. No i nawymyślał im od pogan. Ale – zapytałem – dlaczego nazywasz go poganinem, przecież on zachęca was z pobożności. „Pobożny to on jest. Ale czasem to tak wygląda, jakby ta cała pobożność była ważniejsza od dobroci, od życzliwości, od dobrego słowa”. A wy się cieszcie, że wasz proboszcz nie ma bożka z blond włosami! Roześmialiśmy się obaj.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.