Kościół ważniejszy od randki

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 09/2009

publikacja 01.03.2009 15:07

Teoretycznie wiadomo, co jest ważniejsze. Ale trudno wybierać wbrew naciskowi mody, reklamy, otoczenia

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Przypomniał mi się refren piosenki sprzed lat: „Co jest najważniejsze, co jest najpiękniejsze, co prawdziwe, jedyne, za co warto życie dać”. Przypomniała mi ją Kasia. Z Kasią znamy się od niemowlaka. Jak była przedszkolakiem, przyjeżdżałem z Komunią do jej prababci. Na pożegnanie trzeba było się z Kasią pożegnać, co znaczyło przytulić. Gdy zabierałem się do kolejnego felietonu, przyszedł SMS: „Nie mogę być na katechezie bierzmowańców, mam nadzieję, że ksiądz usprawiedliwi, Kasia”. Odpisałem: „Nawet gdybyś była na randce, masz usprawiedliwione”.

Za chwilę kolejny SMS: „He, he. Kościół jest ważniejszy od randki...” i podany uzasadniony powód. „Kościół ważniejszy od randki”. Wiem, to nie było pochlebstwo pod adresem proboszcza. Kiedy indziej popędzam ministrantów po rannej Mszy św.: Prędzej, idźcie już, bo spóźnicie się do szkoły. „Msza ważniejsza od szkoły”. Są rodziny, są środowiska, są ludzie, którzy tak wartościują sprawy. Dobrze, że są tacy w parafii. Starsi i młodzi. Oczywiście, problem jest szerszy, a trudności bywają głębsze niż w przypadku katechezy dla bierzmowańców czy sprzątnięcia ołtarza po Mszy.

Inne były kiedyś, za komuny, gdy od pójścia czy niepójścia na procesję Bożego Ciała albo i na popielcowe posypanie zależał awans na sierżanta albo starszego referenta. Dużo większe sprawy od tego zależały. Dziś jest inaczej. Co nie znaczy łatwiej. Czy łatwo jest nie popić ze wszystkimi na gimnazjalnej wycieczce? „Co? Święty jesteś? Proboszcza tu nie ma, co się czaisz!”. Czy łatwo jest przeciwstawić się „zamianie pokojów” w czasie kilkudniowego szkolenia? „Coś ty, z tego już się dziś nikt nie spowiada”. Albo w innej zupełnie sytuacji – po urodzeniu drugiego dziecka kobieta słyszy od lekarza propozycję założenia spiralki.

Na jej krzyk, że „nie!!”, pada uszczypliwa uwaga: „O! Nie wiedziałem, że pani należy do kółka różańcowego. A taka ładna”. Teoretycznie wiadomo, co jest ważniejsze. Ale jak trudno wybierać wbrew naciskowi mody, reklamy, otoczenia, „mądrych” doradców, głupich kompanów, zepsutych koleżanek. Jakim skarbem okazuje się wtedy moralny i religijny kręgosłup ukształtowany w rodzinnym domu – przy mamie i tacie, przy dziadkach, ciociach, kuzynach i wujkach. Pytanie, co jest najważniejsze, przestało być refrenem piosenki. Wiarę weryfikuje chwila próby.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.