Futbolówka

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 09/2009

publikacja 01.03.2009 15:05

Mamy kolejkę ekstraklasy piłkarskiej już w najbliższy piątek. Chyba PZPN uwierzył w globalne ocieplenie na przekór temu, co widać za oknem

Maciej Sablik Maciej Sablik

Dostałem w prezencie piłkę nożną, co można by uznać za prowokację, biorąc pod uwagę moje przygody z tą dyscypliną sportu. Ostatnio „występowałem” na boisku Górnika Zabrze jesienią ubiegłego roku, grałem rolę kapitana reprezentacji senatów uczelni wyższych w meczu przeciwko reprezentacji Senatu RP. Zastępowałem rektora Uniwersytetu Śląskiego Wiesława Banysia, który nieszczęśliwie zerwał swoje ścięgno Achillesa podczas treningu. Wszelako ja również byłem kontuzjowany – miałem unieruchomione kolano i markowałem jedynie grę.

A tu taka niespodzianka: prawdziwa futbolówka i to z logo Barcelony, słynnego klubu katalońskiego! Ofiarodawcą jest pewien ksiądz z Austrii, który wykorzystał zbliżające się imieniny Macieja, żeby zrobić mi niespodziankę. Zapowiedział przy tym, że się, mówiąc po śląsku, „zesmolę” na jej widok. No i rzeczywiście, „zesmoliłem się”. Tym bardziej że piłka była kolorowa i błyszcząca. Gorzej, że natychmiast w Internecie przeczytałem, iż Barça przegrała mecz z miejscowym konkurentem. Ale nie można przecież mieć wszystkiego: futbolówka musi wystarczyć. I za tę futbolówkę serdecznie dziękuję księdzu doktorowi Knapikowi.

Prawdę mówiąc, futbolówka stała się pretekstem do niniejszego felietonu. Felieton ma bowiem swoje prawa i rządzi się swoimi zasadami. Musi być pretekst, anegdota lub barwna opowieść. Musi też być morał, czyli pointa. Jakąż pointą może się kończyć felieton o futbolówce? Oczywiście golem! Strzałem w samo okienko! Atrakcyjnym dryblingiem zakończonym bramką! No ale za oknem zima, śnieg, zaspy, gołoledź i zamieć. I jak tu się spodziewać akcji na boisku? A jednak, a jednak: dzięki PZPN-owi mamy kolejkę ekstraklasy już w najbliższy piątek. Co prawda, dzięki PZPN-owi są już podgrzewane boiska, ale jak to ma być, że w ogniu walki z aurą będą one poddawane próbie? Toż to prędzej już można by się spodziewać pogoni Justyny Kowalczyk za przeciwniczką niż pogoni za piłką. Ale PZPN zdaje się być nieugięty: kolejka musi się odbyć, choć burza śnieżna szaleje wokół. I piłkarze będą się uganiać za skórzanym przedmiotem pożądania, narażając się na kontuzje.

Jaka szkoda, że nie ma w PZPN-ie księdza z Wiednia, który dałby działaczom futbolówkę z nazwą „Barcelona” – to prawdopodobnie ukoiłoby zmysły. A jeśli nawet nie ukoiłoby, to z pewnością skierowałoby umysły na drogę poszukiwania innych, bardziej przystosowanych do naszych warunków, terminów rozpoczęcia rundy wiosennej w ekstraklasie. Chyba że ktoś uwierzył w globalne ocieplenie na przekór temu, co widać za oknem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.