Proboszcz wszech czasów

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 01/2009

publikacja 05.01.2009 14:30

Warto wyszukiwać proboszcza roku, ale ja szukam proboszcza wszech czasów

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Mój pies lubi swego weterynarza, ja zresztą też – za jego podejście do samego siebie z przymrużeniem oka. Zwykł mówić o sobie: weterynarz wszech czasów! Nie o weterynarii jednak chcę dziś pisać. A o tym, że wiele spraw w ludzkim świecie powinno być odnoszonych właśnie do wszech czasów. Ale nie jest – i nie dziwię się. Perspektywa to zbyt rozległa i odległa. Zatem zacieśniamy spojrzenie. Wobec tego miałem kiedyś „samochód roku” – taką ładną Clio (pamiętacie, to muza historii).

Ale po sylwestrowej nocy przestała być „samochodem roku”. Z jakąś obawą wsiadłem do niej pierwszego stycznia. Jedzie! I to jakby lepiej niż dwa dni temu! Ucieszyłem się. Długo mi potem służyła. No i właśnie podobna sytuacja. Jest tuż-tuż po Nowym Roku, stare się nie liczy. Samochód roku będzie inny. Pewnie też inny będzie proboszcz roku. Bo to różne kapituły, różnymi zresztą regułami się kierując, tropią proboszczów roku. Nawet moja kochana gazeta, której wiernie służę. Myślę, że takie tropienie jest potrzebne. Chyba, że tropieniem proboszcza roku zajmują się ludzie, którzy nie do końca są zorientowani, kto to jest proboszcz. Wtedy naprawdę po sylwestrowej nocy termin ważności może się skończyć.

Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem. Wiem, że każdy z proboszczów nominowanych i nagrodzonych nie tylko zasługuje na wyróżnienie, ale jego pomysły i wysiłki, jego sukcesy i porażki, jego metody i jego modlitwa warte są tego, by obserwować, naśladować i dlatego upowszechniać. Z drugiej strony czuję pewien niedosyt, gdy patrzę na borykanie się proboszczów w jakichś małych parafijkach na końcu świata, gdzie czegoś pełniejszego zorganizować nie można, bo i z kim. A często i koniec z końcem związać trudno. Z głodu nie umrze taki, to prawda.

Ale siedzi w niedogrzanej kuchni, która jest i pracownią, i kancelarią – bo w sypialni przepali w piecu dopiero pod wieczór. I to jest proboszcz roku! Nie zamarzł, przeżył kolejny rok. Nikt tego nie zauważył. A warto by było. Kilka takich adresów mógłbym po cichu przekazać. Bo może z kolędy jakieś nadwyżki zostaną. Kiedyś do mnie, gdym na takiej parafijce proboszczował, przyjechał ks. Dyllus. Popatrzył, pokiwał głową, sięgnął do kieszeni i zdumionemu wręczył gruby plik banknotów. Dziękuję po latach! Warto wyszukiwać proboszcza roku. A ja szukam proboszcza wszech czasów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.