Daruj

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 49/2008

publikacja 07.12.2008 21:30

Adwent, okres radosnego oczekiwania, stał się dla nazbyt wielu okresem kupowania

Maciej Sablik Maciej Sablik

Adwent, okres radosnego oczekiwania, stał się dla nazbyt wielu okresem kupowania – na razie radosnego. Smucić przyjdzie się w styczniu, gdy poczta zamiast życzeń dostarczy wyciągi z konta. Zakupy idą pełną parą, i tylko żal, że oprócz św. Mikołaja i Dzieciątka nikt nie chce przynosić prezentów między 6 a 24 grudnia. Działy socjalne niektórych firm starają się, jak mogą, ale dlaczego św. Łucja (13 grudnia), nie mówiąc już o św. Pawle z towarzyszami (18 grudnia) nie wykazują entuzjazmu do współpracy z handlem?
Obdarowywanie jest bardzo przyjemne – nawet przyjemniejsze od otrzymywania prezentów; stwierdzi to każdy po chwili zastanowienia.

Niemniej w naszym najwspanialszym ze światów doczesnych wszelkie tzw. odwieczne prawdy doczekują się nowych, świecko-postmodernistycznych interpretacji. Dlaczegóż bowiem nie połączyć dwóch przyjemności w jedną i nie robić prezentów samemu sobie? A jeśli nie sobie bezpośrednio, to komuś, kto stokrotnie odpłaci za podarek. Raz do roku pokazują nam w telewizji targi dla milionerów w Moskwie, gdzie na straganach piękne hostessy zachwalają gadżety wysadzane brylantami. Przed Nowym Rokiem w Moskwie występuje brak diamentów – pewnie milionerzy powinni wystąpić o sprzedaż drogocennych kamieni na kartki. Niedawno odbyła się aukcja trufli, rzadkich grzybów o zachwycającym smaku i porażającej cenie – pewien ich wielbiciel z Hongkongu zapłacił 200 tys. dolarów za okazałą sztukę. Nad Zatoką Perską przebogaci szejkowie budują sztuczne wyspy, zapierające dech w piersiach hotele i sztucznie mrożone trasy narciarskie.

Są bogacze, których stać na korzystanie z tych wszystkich luksusów. Za to właśnie tak ich powszechnie nie lubimy. Ja mam dla pieniędzy duży szacunek. Są one potrzebne społeczeństwu jak krew organizmowi, a sztuka ich gromadzenia (albo „robienia”, jak mawiają Amerykanie) wcale nie jest łatwa. Do tego trzeba mieć talent i nie każdy to potrafi. Jednak talent nie usprawiedliwia nieprzyzwoitości czy wręcz pornograficznego sposobu ich wydawania. Pastor Gates, doradca Johna D. Rockefellera, legendarnego bogacza, radził mu, by nauczył się wydawać pieniądze na dzieła charytatywne równie szybko, jak je zarabia – aby nie przygniotły jego i jego rodziny. Nigdy nie będziemy Rockefellerami, ale zaczadzenie pieniędzmi nie omija nikogo – każdemu zdarza się kupować błyskotki i frykasy, które lądują na śmietniku. Adwentowe świece Caritas są najprostszym lekarstwem na zatrucie; kupując je, darujemy sobie odrobinę luksusu i jaśniejszą przyszłość.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.