Promocja na końcu świata

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 35/2008

publikacja 03.09.2008 20:42

Na dniach skupienia dla księży nieraz o profesjonalizmie mówię. Wydaje mi się bowiem, że jest on przedłużeniem wiary

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Nie wiecie, gdzie jest Michałkowa? Ja do niedawna też nie wiedziałem. Spędzałem w pobliżu czas wakacyjnej wycieczki z moimi ministrantami. Na jeden wieczór młodzież dała mi wolne i zobaczyłem Michałkową. Pięknie tam, choć koniec świata. Mieszka tam jeden z kolporterów naszego „Gościa”. Z widokiem na Wielką Sowę, na werandzie i rześkim powietrzu, jakiego redakcja w Katowicach nigdy mieć nie będzie, posiedzieliśmy przy rozmowie o sprawach wszelakich. Felietonista i kolporter są sobie potrzebni jak wierzch i podszewka. Cóż by kolportował ten, gdyby nie napisał tamten? Pośrodku jest oczywiście cały łańcuch ludzi, instytucji, firm.

Dość skomplikowana maszyna ta nasza gazeta. Na pożegnanie dostałem pięć świeżych „Gości”, by rozdać w ośrodku, gdzie mieszkamy. Co i uczyniłem. Byłem zaskoczony, że zaskoczyłem obdarowanych. Wiedzieli, żem ksiądz, wiedzieli, że piszę do katolickiego tygodnika. Ale czegoś nie wiedzieli. „Oo! To takie duże pismo! I jak wydane. Papier, druk”. Komuś przypomniał się „szary i siermiężny” „Gość” sprzed lat. Ktoś inny skomentował: „Wydany jak »Polityka«”. Pospieszyłem z wyjaśnieniem, że tylko „Polityka” wyprzedza nas w ilości sprzedawanych egzemplarzy, a za nami są dopiero inni. Nie wiem, czy uwierzyli, ale znowu było zaskoczenie. Tym bardziej że widzieli moją „legitymację ze zdjęciem” na 35. stronie. Promocja na końcu świata – pomyślałem sobie.

Choć to nie do końca prawda, bo część obdarowanych była z Warszawy. Nie wiem, czy sprzedaż w stolicy wzrośnie z tego powodu. Wolno przypuszczać, że najwyżej o dwa egzemplarze. Ale też i koszt promocji nie był wielki. Nie o to zresztą chodzi. Dla mnie ważna była obserwacja owego zaskoczenia. Odebrałem je jako komplement, może trochę w stylu: Popatrzcie, kościelne, a ładne i porządnie zrobione. A chodziło nie tylko o zewnętrzną szatę naszego tygodnika, ale i o ciekawą zawartość. Właśnie takiego określenia ktoś użył: „ciekawa zawartość”. Gdyby więcej religijnych, kościelnych, katolickich inicjatyw, przeróżnych inicjatyw, kojarzone było jako dobrze zrobione, ciekawe, ładne, uśmiechnięte... A jak znam życie, to nasze, także kościelne, w wielu dziedzinach brakuje nam właśnie profesjonalizmu. Dlatego na dniach skupienia dla księży nieraz o profesjonalizmie mówię. Wydaje mi się bowiem, że jest on przedłużeniem wiary.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.