Rekolekcyjny sezon trwa

ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów

|

GN 30/2008

publikacja 31.07.2008 17:44

Ważne, jak się nie wypalić, jak ożywić gorliwość, jak wiarę i nadzieję definiować w codziennej egzystencji i pracy

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Znowu coś sezonowego. Choć ten sezon nie ma ostrych granic w kalendarzu. Trwa czas rekolekcji – nie parafialnych, a księżowskich. Z mojego okna tym razem widać katedrę we Włocławku. Bo jestem tu na rekolekcjach. Kilkudziesięciu księży – młodych i niemłodych. Skupienie, ale i koleżeńskie rozmowy. Atmosfera nasycona tradycją – jakby nie było jedno z najstarszych seminariów, z metryką ponadczterechsetletnią. I ze słynnymi nazwiskami wychowawców i wychowanków. Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński tu studiował. Uroczyście przygotowana liturgia. Elegancko ubrani klerycy. Trochę niepewnie czuję się w tych murach. Księża zjechali na obowiązkowe dla nich rekolekcje – tak jest w każdej diecezji.

Bywają serie letnie – łatwiej pojechać, gdy nie ma szkolnych obowiązków. Bywają jesienne – prowadziłem takie zeszłego roku w diecezji tarnowskiej. I pisałem o tym swego czasu. Zawsze przed rekolekcjami, zarówno parafialnymi, jak i kapłańskimi, proszę różne klasztory, parafian, znajomych o modlitwę. Przy takiej okazji usłyszałem od pewnej zakonnicy: „Nie jest chyba łatwo głosić rekolekcje współbraciom”. Na pewno jest to inny rodzaj rekolekcji niż parafialne. Ale od zawsze traktuję te kapłańskie jako swoje własne. A poza tym – ileż razy się przekonałem, że księża na rekolekcjach szukają najprostszej duchowej strawy. Bo wszystkich tematów wysokoteologicznych są syci aż za bardzo. Ja zresztą też. Także do przesytu kołaczą się nam po głowie i w sercu tematy narzucane przez media – ostatnimi czasy pedofilia, molestowanie itd.

A tak naprawdę nie są to problemy naszej codzienności. Ważne, jak się nie wypalić, jak ożywić gorliwość, jak wiarę i nadzieję definiować w codziennej egzystencji i pracy. I co znaczy najważniejsze słowo Ewangelii, właściwie słowa dwa, ale „sprawa” jedna: Jezus i miłość. Dlatego tak bardzo szukamy prostoty – takiej prostoty, która prowadzi do Boga. Tego „mojego” Boga, „mojego” Jezusa. A z tego wszystkiego wyrasta rekolekcyjna spowiedź. Myślicie, że spowiedź księdza bardzo się różni od spowiedzi pierwszokomunijnego dziecka? Nie ma różnic. Ta sama ufność pomieszana z jakąś obawą, ta sama formuła, ta sama ulga i radość po odejściu z konfesjonału. Jeśli bywam w życiu nastawiony nieco antyklerykalnie (a bywam), to po takich rekolekcjach przechodzi mi to na dłużej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.