Walka z mamoną

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim

|

GN 30/2008

publikacja 31.07.2008 17:29

Czy ktoś wie, ile naprawdę kosztują rzeczy i przyjemności, za które ochoczo płacimy?

Maciej Sablik Maciej Sablik

Tuż przed napisaniem tego felietonu załatwiałem za pomocą komputera pewne sprawy finansowe, związane z ubezpieczeniem wakacyjnym. Teraz wydawanie pieniędzy stało się tak łatwe, że zaczynam podejrzewać, iż w gruncie rzeczy to była główna przyczyna rozwoju technologii informacyjnych. Dla wyciągnięcia z portfela ciężko zarobionych groszy ktoś kiedyś wymyślił turystykę. Jest to jednak sposób wymagający sporego nakładu sił: pakowanie, podróżowanie, narażanie żołądka na wpływ obcej kuchni, wyczekiwanie w kolejkach do muzeów, kąpiele w basenach z jakimiś obcymi ludźmi i tym podobne atrakcje. Wszystko po to, by potwierdzić starą prawdę, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej: rzeczy są w szafie, podróże niekonieczne, obrazy na ścianie, jedzenie zawsze świeże, a wanna czysta.

Jeśli więc katusze wyjazdowe służą jedynie temu, by komuś dać zarobić, to komputer umożliwia to bez dodatkowego zaangażowania: można się nie ruszać, obrazki pooglądać na ekranie, a pieniądze przesłać potrzebującym hotelarzom, kelnerom, ubezpieczycielom, kierowcom i przewodnikom. Oczywiście takie rozwiązanie skazałoby tych biednych ludzi na śmierć głodową. Istnienie narzędzia nie oznacza bowiem, że ktoś z niego będzie w pełni korzystał. Komputery wyprzedziły ewolucję naszego gatunku, który wciąż nie jest przyzwyczajony do wymiany środków na dobra wirtualne i woli realnie się męczyć. Inna rzecz, czy te dobra, na które wymieniamy nasz trud, istotnie są tego warte.

Co prawda przedstawiciele naszego kręgu kulturowego, mimo lat walki z dyskryminacją, nadal uważają się za lepszych od Indian czy Murzynów, którzy za perkal i koraliki oddawali skarby, ale czy rzeczywiście tak bardzo się od nich różnimy? W każ-dym razie, tak z ręką na sercu, czy ktoś wie, ile naprawdę kosztują rzeczy i przyjemności, za które ochoczo płacimy? Niedawno okazało się, że te same auta są tym tańsze, im bardziej na zachód położony jest punkt sprzedaży – opłaca się je nawet przewozić z Ameryki.

Poruszając się jeszcze dalej na zachód, trafimy na wschód, czyli do Chin albo Indii, gdzie samochód kosztuje śmiesznie mało (choć złośliwcy twierdzą, że to produkt jednorazowego użytku). Przepłacamy za lekarstwa, mieszkania, zegarki itd., itp. Najwyraźniej nie lubimy pieniędzy i chcemy się ich pozbyć. Poczta nam w tym pomaga: rachunki przychodzą dwa razy szybciej niż przekazy pieniężne. Banki pomagają: kredyt hipoteczny skuteczniej od bomby neutronowej niszczy ludzi, pozostawiając nienaruszone budynki. A dzięki komputerom walka z mamoną jest bezbolesna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.