Krach

Przemysław Kucharczak

|

GN 41/2008

publikacja 13.10.2008 16:16

Rozhisteryzowani ludzie wyskakiwali przez okna lub strzelali sobie w głowy. Zdawało im się, że skoro zbankrutowali, to nie mają po co żyć.

Krach Powyżej i na sąsiedniej stronie: Zamieszanie na Wall Street w czasie krachu na giełdzie w październiku 1929 r. fot. east news/Popperfoto

Dzisiejsze zawirowania na rynkach akcji to zaledwie blady cień krachu, który wydarzył się w Czarny Czwartek, w październiku 1929 r. W samych tylko najgorętszych minutach krachu, do południa tamtego czwartku, odebrało sobie życie dwunastu bankrutów. Ludzi, którzy kilka godzin wcześniej wstali z łóżek jeszcze jako milionerzy.

Pokój do wyskakiwania
Później samobójstwa popełniali kolejni zrujnowani ludzie. W luksusowym nowojorskim hotelu Waldorf-Astoria portier pytał podobno gości tego dnia: – To ma być pokój do spania czy do wyskakiwania? A jeszcze o poranku notowania giełdy przy Wall Street nie zapowiadały takiej katastrofy. Przez pewien czas ceny były nawet stabilne. Jednak nerwy inwestorów były już bardzo napięte. Jak mieli się nie denerwować, skoro ceny na giełdach, po wielu latach fantastycznego wzrostu, już od półtora miesiąca spadały? Z kolejnymi minutami akcje taniały coraz szybciej. Niektórzy wiązali to z ogłoszeniem wiadomości, że parlament zagłosował za wprowadzeniem w USA nowych, niezwykle wysokich ceł od importowanych towarów. Przedstawiciel pięciu największych banków próbował powstrzymać spadek cen, przyjeżdżając na giełdę z 30 milionami dolarów. Wydał je w ciągu pięciu minut. Zahamowało to spadek cen zaledwie na chwilę. Im gwałtowniej taniały akcje, tym więcej spanikowanych ludzi próbowało się ich pozbyć. I im sprzedających było więcej, tym straszniej ceny leciały w dół... Brakło inwestorów, którzy tego dnia chcieliby kupować. Ceny niektórych akcji zmalały praktycznie do zera. Takiej katastrofy finansowej Amerykanie nie pamiętali. Najgorsze było jednak to, że wkrótce kryzys rozlał się na cały cywilizowany świat. Zaszkodził zachodniej Europie, a w końcu, z małym opóźnieniem, ze straszną siłą spadł też na Polskę. Bo gdy zakrztusi się największa gospodarka świata, wkrótce zaczną się dusić też gospodarki pozostałych państw. Tak jest, bo są ze sobą powiązane bardzo wieloma nićmi.

Zamknięte szkoły
W Ameryce Wielki Kryzys trwał cztery lata, do 1933 r. Polska zmagała się z jego skutkami jeszcze dłużej, bo do 1935 r. Między rokiem 1929 a 1933 produkcja przemysłowa w USA spadła o przeszło połowę. Bezrobocie, wynoszące 3,2 proc. w 1929 r., urosło do 26,7 procent w 1934 r. Aż 34 mln ludzi w ogóle nie otrzymywało pieniędzy. Ci ludzie nie mogli np. płacić czynszu za swoje mieszkania. Ponieważ nikt tego czynszu nie płacił, właściciele nieruchomości nie mogli płacić podatków. Zawaliły się więc też budżety miast i gmin. W Chicago zaległe pensje nauczycieli sięgnęły 20 mln dolarów. Szkoły w wielu regionach były zamknięte przez większość roku. W 1932 r. w Nowym Jorku do szkół nie poszło ponad 300 tys. dzieci.

A u 20 proc. tych, które jeszcze do szkół chodziły, wykryto objawy niedożywienia. Mogłoby się zdawać, że mniej tragiczna była sytuacja rolników, którzy przynajmniej sami nie głodowali. To prawda, ale ich sytuacja też była godna współczucia. Klientów nie było już stać na wyprodukowaną przez farmerów żywność. Z czego więc rolnicy mieli zwrócić zaciągnięte wcześniej kredyty? Skoro wielu ludzi oszczędzało na jedzeniu i głodowało, to tym bardziej nie kupowali butów, ubrań i samochodów. To spowodowało kolejne bankructwa. Fabryki, które przetrzymały Czarny Czwartek, nie umiały znaleźć nabywców na wyprodukowany towar. Padały więc jak muchy, a zwolnieni przez nie ludzie powiększali tłum bezrobotnych.

Lek wyniszcza organizm
Władze USA próbowały leczyć kryzys, stosując interwencjonizm – czyli ręczne sterowanie gospodarką. Nie tylko to nie pomogło, ale prawdopodobnie przedłużyło trwanie tego kryzysu na całe cztery lata. Wielu ekonomistów twierdzi, że gdyby państwo mniej się wtrącało, rynek sam, dzięki naturalnym mechanizmom, szybciej oczyściłby się i wrócił do równowagi. Jakie były przyczyny Wielkiego Kryzysu? Ekonomiści do dzisiaj spierają się o to. Jedni największą rolę przypisują temu, że bankierzy w pogoni za bardzo szybkim zyskiem stracili rozum. Udzielali wtedy pożyczek na prawo i lewo, bez oglądania się na ryzyko. Klienci mogli kupić akcje, jeśli wpłacili zaledwie 10 procent ich wartości. Na resztę dawali im na giełdzie pożyczkę brokerzy. Słynny noblista, ekonomista Milton Friedman, udowadniał jednak, że największą winę ponosi państwo, przez ręczne regulowanie gospodarki już przed krachem. Pokazywał m.in., że zarząd Rezerwy Federalnej (Fed) popełnił ogromny błąd, podnosząc na rok przed krachem stopy procentowe.

Z milionera żebrak
Gdyby bankruci wstrzymali się w Czarny Czwartek z odebraniem sobie życia, później może by się na to nie zdecydowali. Tylko w latach 1932–1933 roku upadło też 5096 banków, w których byli zadłużeni... Krach dla wielu ludzi był przestrogą przed pokładaniem swojej życiowej ufności w pieniądzu, zamiast w Panu Bogu. Gdyby samobójcy umieli przewidzieć przyszłość i poczekali choć do końca Czarnego Czwartku, nie zabiliby się. Bo po południu tego pełnego histerii dnia z Kongresu nadeszła uspokajająca wiadomość, że przeciwnicy wysokich ceł zjednoczyli się i wprowadzili do ustawy poprawkę, która obniżała cła na niektóre produkty chemiczne. Ceny akcji zaczęły wtedy nagle znów piąć się w górę. I w chwili zamknięcia sesji okazało się, że indeks giełdy spadł tego dnia zaledwie o... 6,5 punktu procentowego. To było naprawdę niewiele. Kto Czarny Czwartek przeczekał i nie sprzedał akcji, mógł skakać ze szczęścia. Przynajmniej do końca weekendu... Bo w następny poniedziałek i wtorek giełda znów dostała konwulsji i spadła o 68 punktów. A potem jeszcze niżej. Ale tym razem już nie odbiła się w górę przez następne cztery lata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.