Wiosna nowej Europy

Andrzej Grajewski

|

GN 10/2008

publikacja 10.03.2008 15:58

Studencka rewolta na Zachodzie i bunt młodzieży w PRL wiosną 1968 i tam, i tu uderzały w system. Jednak u nas chciano więcej wolności, a na Zachodzie – prawdziwego socjalizmu.

Wiosna nowej Europy

Zamieszki społeczne najczęściej wybuchają, gdy pogarsza się sytuacja gospodarcza albo nasilają się represje, ograniczające wolność. Paradoks młodzieżowego buntu na Zachodzie w 1968 r. polegał na tym, że zbuntowało się pokolenie wyrosłe w warunkach wolności i bardzo odczuwalnego wzrostu dobrobytu. Inaczej było w Polsce, gdzie ludzie dawno zapomnieli o nadziejach związanych z przyjściem Gomułki do władzy i destalinizacją.

Zadymka marcowa
Do dzisiaj nie wiemy, czy starcia milicji ze studentami, które miały miejsce w Warszawie 8 marca 1968 r., były wynikiem błędnych kalkulacji władz, czy świadomą prowokacją polityczną, wykorzystującą młodzieżowy bunt w rozgrywkach o władzę. Fakty są powszechnie znane: zdjęcie w styczniu 1968 r. spektaklu „Dziadów” w reżyserii Kazimierza Dejmka wywołało poruszenie w całej Warszawie. Władze uznały, że entuzjastyczne przyjęcie narodowego dramatu jest elementem antysowieckiej prowokacji. Do awantury w tej sprawie doszło na zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich, gdzie padło głośne zdanie Stefana Kisielewskiego o „dyktaturze ciemniaków”.

W tym czasie za kontakty z zachodnią prasą z Uniwersytetu Warszawskiego usunięci zostali studenci Adam Michnik i Henryk Szlajfer. Byli przywódcami środowiska „komandosów”, lewicowej młodzieży, która chciała poprawiać socjalizm. Po latach Adam Michnik wspominał: „nasz spór z Gomułką był sporem wewnątrz rodziny (...) bo odwoływaliśmy się do wspólnych korzeni”. W ich obronie 8 marca odbył się wiec na dziedzińcu uniwersytetu, który został brutalnie rozpędzony przez „aktyw robotniczy”. Wielu studentów aresztowano. Kontrolowane przez ministra spraw wewnętrznych Mieczysława Moczara media oskarżyły o wszystko studentów żydowskiego pochodzenia, których rodzice często byli wysokimi aparatczykami. Następnego dnia odbył się wiec solidarnościowy na Politechnice Warszawskiej, który także brutalnie spacyfikowała milicja. Partia zaprezentowała antysemicką wykładnię wydarzeń, oskarżając o wszystko „syjonistyczną V kolumnę”. Tym bardziej rozjuszyło to studentów, którzy znów wylegli na ulice. Milicja dopuściła do tego, aby demonstranci doszli pod gmach KC PZPR, aby tam, pod oknami Władysława Gomułki, stoczyć z nimi zwycięską potyczkę.

Fala strajków rozlała się po całym kraju. Studenci solidaryzowali się z bitymi kolegami, domagali się wolności słowa i zmian politycznych. W ich obronie stanął także prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, który potępił antysemicką kampanię partyjną. Władze odpowiedziały kolejną falą oskarżeń wobec „syjonistów” oraz represjami wobec studentów. Po paru tygodniach sytuacja była opanowana. Setki studentów wyrzucono z uczelni, rozwiązano kilka kierunków studiów, nastąpiła czystka w partii. Do emigracji zmuszono ok. 20 tys. osób pochodzenia żydowskiego. Komuniści w rozprawie z demokratycznym ruchem studenckim odwołali się do najciemniejszych instynktów antysemickich, co dramatycznie zaciążyło na międzynarodowym wizerunku Polski. W tym czasie, gdy studenci w Polsce walczyli o podstawowe prawa obywatelskie w realnym socjalizmie, ich koledzy na Zachodzie w imię komunistycznych haseł przystąpili do demolowania demokratycznego ładu.

Paryż płonie
Zamieszki zaczęły się w listopadzie 1967 r. w podparyskim uniwersytecie w Nanterre. Studenci domagali się poprawy warunków socjalnych oraz zniesienia ograniczeń w kontaktach między żeńskimi i męskimi akademikami. Protesty szybko przeniosły się do Paryża, a także innych ośrodków akademickich. Centrum buntu była Dzielnica Łacińska w Paryżu. Na jego czele stanęli liderzy lewicowych grupek. Wśród nich wyróżniał się Daniel Cohn-Bendit, zwolennik radykalnych działań.

Sytuacja stawała się tym bardziej gorąca, że za grupami anarchistów, trockistów oraz wszelkiej maści lewicowców, stale podburzających młodzież, stanęli wytrawni partyjni gracze – komuniści i socjaliści oraz sprzymierzone z nimi potężne związki zawodowe. Studenci otrzymali także wsparcie w mediach, zwłaszcza ze strony liderów salonu intelektualnego Paryża – Jean-Paul Sartre’a oraz Simone de Beauvoir, gwiazd sportu i muzyki. Sartre, często obecny na studenckich wiecach oraz barykadach, przekonywał młodych, że tworzą nową syntezę socjalizmu z wolnością. Wzorem miały być maoistowskie Chiny, przez które właśnie przetaczała się kolejna fala „rewolucji kulturalnej”.

Krytycznej nocy, z 9 na 10 maja 1968 r., zwanej także „nocą barykad”, na terenie Dzielnicy Łacińskiej doszło do prawdziwej bitwy młodzieży z policją. Płonęły liczne gmachy, rannych było ponad 400 cywili i 200 policjantów. Kilka dni później strajk powszechny prawie sparaliżował kraj, a lewacy zapowiadali szturm na siedzibę rządu. Wówczas prezydent de Gaulle wystąpił z apelem do narodu. Przestrzegał, że za buntem młodzieży czają się komuniści, którzy pragną wykorzystać chaos do obalenia demokratycznego porządku. Jego apel poskutkował. Nagle obudziła się milcząca większość społeczeństwa. Na wiec wsparcia dla prezydenta przyszło prawie milion ludzi. Lewacka ofensywa została zatrzymana, a w przedterminowych wyborach blok de Gaulle’a osiągnął wielki sukces.

Burzliwy Berlin
Niemniej burzliwy przebieg miała studencka wiosna 1968 w Niemczech Zachodnich, która zaczęła się jeszcze poprzedniego roku. W czasie demonstracji przeciwko wizycie szacha Iranu policja zastrzeliła jednego z protestujących, co wywołało oburzenie w całym kraju. Od jesieni 1967 r. właściwie nie było dnia bez zamieszek i demonstracji. Ich centrum był Berlin Zachodni. Kolumny uderzeniowe tworzyły radykalne grupy trockistów, maoistów oraz zwolennicy partyzantki miejskiej, którzy organizowali zadymy pod hasłem „Niszczcie wszystko, co was niszczy”. Jednym z organizatorów zajść był Joschka Fischer, późniejszy szef niemieckiej dyplomacji.

W czasie Wielkanocy 1968 r. tysiące studentów sparaliżowało życie Berlina Zachodniego, tłukąc się z policją. Gdy postrzelony został przez neonazistę lider lewaków Rudi Dutschke, fala zamieszek ogarnęła wiele uniwersyteckich miast w RFN. Uczelnie praktycznie przestały normalnie działać. Profesorowie przeciwni niszczeniu uniwersytetu byli lżeni jako „fachowi idioci” i demonstracyjnie usuwani przez anarchistyczne komuny młodzieżowe. Kontestacja nie ominęła także wydziałów teologicznych, zwłaszcza środowisk ewangelickich. Po latach kard. Joseph Ratzinger wspominał, jak bezskutecznie na uniwersytecie w Tybindze próbował protestować przeciwko bluźnierczej odezwie studentów teologii, kończącej się apelem „Niech będzie przeklęty Jezus”.

Bunt sytych
Pod hasłem „wyzwolenia” w 1968 r. na Zachodzie zanegowano nie tylko demokratyczny system polityczny, ale także wszystkie normy moralne i obyczajowe. Rodzina dla młodych gniewnych była takim samym przekleństwem jak państwo i instytucje odpowiedzialne za porządek publiczny. Strajkujący studenci tworzyli komuny, w których praktycznie realizowano hasła wyzwolenia seksualnego oraz komunistycznej wspólnoty rzeczy i ludzi. Także w sprawie reformy systemu akademickiego w istocie nie tyle chodziło o zmiany, co o całkowite zanegowanie roli uniwersytetu. Idolami studentów byli Fidel Castro i Che Guevara, wrogiem numer jeden amerykański imperializm oraz własne „burżuazyjne” społeczeństwo. Prezydent Francji de Gaulle, w którego najsilniej uderzała fala studenckiej kontestacji, trafnie ocenił sytuację, mówiąc: „To jest rozpad społeczeństwa obfitości. Wrzeszczą »nie« dla systemu konsumpcyjnego, ale to tylko alibi. W rzeczywistości chcą używać, hulać i bałaganić bez ograniczeń”.

Tamten bunt trwale zmienił Europę. Jedną z jego konsekwencji był ruch terrorystyczny Czerwonych Brygad we Włoszech, czy Frakcji Armii Czerwonej (RAF) w RFN. Brutalnie obalonych norm obyczajowych nie udało się przywrócić w życiu publicznym. Pod hasłami tolerancji i szczęścia jednostki liberalizowano przepisy aborcyjne, sankcjonowano rozwody oraz legalizowano w skali masowej pornografię i prostytucję. Dzisiejsza Europa, przeżywająca dramatyczną zapaść demograficzną, odrzucająca wartości chrześcijańskie, jest w znacznym stopniu ukształtowana przez pokolenie 68, które po latach osiągnęło wielkie wpływy w polityce, mediach i kulturze masowej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.