Rana

Andrzej Grajewski

|

GN 02/2008

publikacja 14.01.2008 12:45

Nie jest to tylko książka o pogromie kieleckim, choć wydarzenia z 4 lipca 1946 r., kiedy motłoch i żołnierze, podburzeni plotkami o rzekomym porywaniu dzieci, zabili 37 Żydów, stanowią zasadniczy wątek książki Jana T. Grossa "Strach".

Rana

Jest to przede wszystkim analiza polskiej psychiki, rzekomo chorej z nienawiści do Żydów i strachu przed nimi. Ci, którzy nie zgodzą się na jego diagnozę, to katoendecy, duchowi pogrobowcy tych, którzy mordowali w Kielcach i w innych miejscach.W warstwie faktograficznej książka nie wzbogaca nas o nową wiedzę. Gross bazuje bowiem głównie na publikacjach oraz badaniach IPN.

Analizując mord kielecki i wskazując na okoliczności, które do niego doprowadziły, nie stawia jednak zasadniczego pytania, czy do zbrodni doszłoby w wolnej Polsce. Gdyby je postawił, musiałby napisać, że tej zbrodni by wówczas nie dokonano. Nie byłoby dla niej społecznego klimatu, nie dopuściłyby do niej organy bezpieczeństwa suwerennego państwa. Gross nie pisze więc najważniejszego, że to system komunistyczny, zniewolenie Polski stworzyło podglebie dla tej strasznej zbrodni.

Pomstując, często słusznie, na polski antysemityzm w okresie okupacji i zaraz po niej, Gross, gdyby był rzetelnym naukowcem, postawiłby także pytanie, czy zachowanie Polaków w czasie wojny było gorsze aniżeli innych narodów okupowanej Europy. Możemy do takich porównań stanąć bez kompleksów. Polska była jedynym krajem w okupowanej Europie, gdzie społeczeństwo nie kolaborowało z reżimem narodowosocjalistycznym. Nie było u nas ochotników do Waffen SS, choć w jednostkach tej formacji służyli przedstawiciele prawie wszystkich narodów europejskich. Czy przejawem antysemityzmu był fakt, że w Polsce, gdzie terror okupacyjny był największy, uratowano największą liczbę Żydów, a w Yad Vashem stoi najwięcej, bo ponad 6 tys. polskich drzewek, dedykowanych „sprawiedliwym wśród narodów świata”?

O tym Gross nie wspomina, kreśląc swój obraz z fragmentarycznych źródeł, wyrwanych z kontekstów zdań i relacji. Manipuluje w ten sposób złożoną historyczną rzeczywistością, aby stworzyć wręcz inferalny obraz Polaków, otwarcie radujących się z zagłady Żydów i czekających tylko na to, aby rzucić się na rabunek pozostawionego przez nich mienia. Nikt nie zaprzecza, że takie sytuacje również miały miejsce. Męty znajdują się w każdej społeczności. Ci ludzie są bezkarni, gdy zanikają normalne więzi społeczne. To zaś w czasie okupacji było niestety normą. Istotna jest prawdziwa skala tego zjawiska, które było na marginesie okupacyjnego życia, powszechnie potępiane zarówno przez instytucje Państwa Podziemnego, Kościół, jak i wszystkie znaczące środowiska społeczne.

Tymczasem Gross, analizując jednostkowe wydarzenia, stawia absurdalną tezę, że komuniści dawali przyzwolenie na ludowy antysemityzm, aby zyskać społeczną przychylność, a strach przed Żydami, którzy ocaleli z zagłady, był jednym z fundamentów społecznego ładu w powojennej Polsce. W interpretacji Grossa ten strach to polska specjalność.

Jakby nie było strachu Szwajcarów, którzy bogactwo swych banków zbudowali m.in. na przejętych górach żydowskiego złota, strachu Francuzów, których policja masowo uczestniczyła w deportacji Żydów do obozów zagłady, czy Węgrów, którzy wsparli reżim nilaszowców i w ciągu miesiąca utopili tysiące Żydów w Dunaju. Jedyna pozytywna postać w tej książce to Niemiec, który oddaje repatriantom żydowskim zrabowane niegdyś poduszki. Wrażliwy przedstawiciel wrażliwego narodu. W tym kontekście rozumiem, że dla Grossa wręcz niestosowne byłoby pytanie, dlaczego nie pisze o strachu Niemców, jakby to nie oni zgotowali Żydom zagładę, lecz jacyś naziści, którzy nie wiadomo skąd przybyli do miłującego pokój i bliźnich narodu niemieckiego.

Książka Grossa utrwala wszystkie antypolskie stereotypy. Nikogo na Zachodzie nie będzie interesował cały złożony kontekst powojennych relacji polsko-żydowskich. Zapamiętają tylko wstrząsające opisy poszczególnych zbrodni. To, że Polacy, gdy w 1989 r. odzyskali wolność, zrobili wiele, aby te zbrodnie opisać i nazwać po imieniu oraz uczcić pamięć ofiar, jak sądzę, w ogóle do nikogo nie dotrze. Książka Grossa nie jest rozprawą naukową, lecz paszkwilem, który żadnej poważnej rozmowie o tamtych wydarzeniach służyć nie będzie. A jest o czym rozmawiać. Każde bowiem polskie ręce, a było ich wiele, zbyt wiele, zbrukane żydowską krwią są powodem do narodowej hańby i głębokiego zawstydzenia. Są raną, o której musimy pamiętać, gdyż jest także częścią naszej historii.

Jan T. Gross, Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści. Znak 2008.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.