Będzie śledztwo?

Stanisław Zasada, współpracownik GN z Wielkopolski

|

GN 50/2007

publikacja 18.12.2007 00:37

Czy poznański dominikanin był kolejną ofiarą stanu wojennego? Ojciec Honoriusz Kowalczyk zginął w niejasnych okolicznościach pięć dni po tym, jak milicjanci zakatowali Grzegorza Przemyka.

Będzie śledztwo?

Ojciec Honoriusz był duszpasterzem akademickim i sympatykiem „Solidarności”, w stanie wojennym pomagał internowanym. Na odprawiane przez niego Msze święte za Ojczyznę przychodziły tłumy. – Władze miały powód, żeby się go pozbyć – mówią współbracia z zakonu i dawni opozycjoniści. W sprawie śmierci zakonnika trzy razy prowadzono dochodzenie. Wszystkie umorzono. Powód był zawsze ten sam: brak dowodów przestępstwa. Instytut Pamięci Narodowej znów bada, czy ojca Honoriusza zabiła Służba Bezpieczeństwa.

Nie odwiedził rodziców
W niedzielę 17 kwietnia 1983 r. ojciec Honoriusz odprawił Mszę w poznańskim kościele dominikanów, zjadł obiad i wsiadł do klasztornego beżowego malucha. Jechał do Mławy odwiedzić rodziców. Po dwóch godzinach jazdy, we wsi Wydartowo, 200 m za przejazdem kolejowym, zjechał nagle ze swego pasa ruchu w prawo i rozbił się o przydrożną akację. Droga była pusta, dzień ładny, słoneczny. Ciężko rannego zakonnika przewieziono do szpitala w pobliskim Mogilnie, a po operacji do Poznania. Walka o jego życie będzie trwać trzy tygodnie. W poznańskich kościołach wierni będą się modlić o jego zdrowie, studenci będą oddawać krew, wszyscy będą mówić, że to nie był zwykły wypadek. Ojciec H. Kowalczyk zmarł 8 maja. Miał 48 lat.

Cztery dni później był pogrzeb. Trumna stała w kaplicy, gdzie był jeszcze Grób Pański po Wielkanocy. Ojciec Honoriusz doradzał przy jego projektowaniu. Grób wyglądał tak: wielka biała płachta, na niej wypisane solidarycą „Zmartwychwstanie”, a obok pięćdziesiąt kilka krzyży, które symbolizowały ofiary stanu wojennego. Bolesław Musierowicz, artysta plastyk, który budował grób: – Pomyślałem sobie, że los się dopełnił. Byliśmy przekonani, że ojciec Honoriusz jest jeszcze jedną ofiarą stanu wojennego.

TW „Dan” donosi
W poznańskim klasztorze osiadł w 1974 r. Dwa lata później robotnicy w Radomiu i Ursusie zbuntowali się przeciwko podwyżkom cen. Władze stłumiły brutalnie protest. 27 września 1976 r. tajny współpracownik SB o kryptonimie „Dan” złożył raport: „W dniu 26 września br. o godz. 20.00 po mszy na sali DA odbyło się spotkanie dyskusyjne pod kierownictwem O. H. Kowalczyka. O. Honoriusz rzucił pod dyskusję sprawę amnestionowania robotników aresztowanych po wypadkach czerwcowych w Radomiu i Ursusie. Osoby biorące udział w dyskusji wypowiadały się za zwolnieniem osób aresztowanych. Na tej podstawie O. Honoriusz Kowalczyk zaproponował wystosowanie petycji do władz politycznych z podpisami członków DA”.
7 maja następnego roku w Krakowie nieznani sprawcy zamordowali Stanisława Pyjasa, studenta polonistyki związanego z KOR-em. 15 maja 1977 roku TW „Dan” donosił: „ W dniu 15.05.1977 r. o godz. 9.00 w kaplicy DA OO. Dominikanów odprawiona została przez O. H. Kowalczyka msza dla studentów. We mszy udział wzięło ok. 300 osób. O. H. Kowalczyk wzniósł intencję mszalną za: »Bohatera ofiary chrześcijańskiej Stanisława Pyjasa«”.

Nie mógł zasnąć
Dochodzenie w sprawie przyczyn wypadku w Wydartowie prowadzili milicjanci z Trzemeszna. 15 maja 1983 roku starszy sierżant A. Nawrocki z tamtejszego posterunku MO ustalił: „Przypuszczalną przyczyną zaistnienia wypadku było zaśnięcie kierowcy w trakcie jazdy”. W raporcie o umorzeniu śledztwa sierż. Nawrocki napisał: „Ustalono, że ob. Stanisław Kowalczyk we wspomnianym samochodzie jechał sam. W wyniku przeprowadzonych oględzin nie ujawniono uszkodzeń, które miałyby bezpośredni wpływ na to, że kierowca w trakcie jazdy nie był w stanie panować nad pojazdem. Ujawniono uszkodzenia zaistniałe w wyniku wypadku”.

Stanisława Borowczyk, prezes Fundacji im. Ojca Honoriusza Kowalczyka: – Nim uderzył w drzewo, musiał dwa razy przejechać przez tory kolejowe. A pan wie, jak trzęsło, gdy przejeżdżało się maluchem przez tory. Nie mógł zasnąć. Miesiąc po pogrzebie Marek Lenartowski, szef „Solidarności” w Zakładach Cegielskiego i były internowany, pojechał z kolegą do Wydartowa maluchem. Chcieli sprawdzić, do jakiej prędkości można się rozpędzić od torów kolejowych do akacji, na którą wpadł ojciec Honoriusz. – Mieliśmy ledwo sześćdziesiątkę na liczniku, ale pędziliśmy celowo – opowiada Lenartowski.

Stanisława Borowczyk: – Nie wiemy, co się działo po drodze. Przecież mógł ktoś celowo zajechać mu drogę. Rok później niedaleko stąd Piotrowski porwał księdza Popiełuszkę. Podczas procesu wymieniał metody, jakimi się posługiwali, m.in. wystraszenie kierowcy, aby musiał się zatrzymać lub stracić panowanie nad kierownicą.

W 1990 r. o. Walenty Potworowski, przeor dominikanów w Poznaniu, napisał do posła Jana Rokity, przewodniczącego Nadzwyczajnej Komisji Sejmowej do Zbadania Działalności MSW: „W odczuciu społeczeństwa, które znało działalność i postawę Ojca Honoriusza, jak i również jego ciągłą inwigilację i ostrzeżenie przez funkcjonariuszy SB – wypadek nie był zwykłą katastrofą drogową”. Na wniosek komisji Rokity śledztwo wszczęła Prokuratura Wojewódzka w Bydgoszczy (na jej terenie zdarzył się wypadek). Wyszło wtedy na jaw, że dokumenty i protokoły z dochodzenia po wypadku zabrała Służba Bezpieczeństwa, a następnie zniszczyła. W 1993 r. śledztwo umorzono z powodu „braku dowodów na zaistnienie przestępstwa”.

Osiem lat później Instytut Pamięci Narodowej w Poznaniu podjął na nowo umorzone śledztwo w sprawie przyczyn śmierci dominikanina. Nie znaleziono dowodów na związek SB z wypadkiem w Wydartowie. Dochodzenie umorzono po raz trzeci.

Miłość zamiast pały
– Przed sierpniem 1980 r. takich ludzi, jak on, było w Polsce niewielu – wspomina Lech Dymarski, przewodniczący Sejmiku Województwa Wielkopolskiego, a w latach 70. działacz KOR. Nic dziwnego, że gdy w lutym 1981 r. na polskich uczelniach wybuchły strajki z żądaniem rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów, o. Honoriusz odprawiał dla strajkujących Msze święte. – Księża bali się wtedy odprawiać Msze na strajkach – opowiada Stanisława Borowczyk. – Mówili: nie po to zostałem księdzem, żeby się bawić w politykę. Po 13 grudnia 1981 r. organizuje pomoc dla internowanych. Odprawia nabożeństwa za Ojczyznę. Przychodzą tłumy – od robotników po profesorów. Kościół naszpikowany jest agentami SB. W jednym z kazań o. Honoriusz mówi: „Twórczą siłą jest miłość. Nie nienawiść. Nie pała. To nie jest sposób budowania tego, co polskie, co ojczyste”.

W marcu 1983 r. władze podają, że w czerwcu do Poznania przyjedzie Papież. Środowiska kościelne i opozycja chcą, żeby Jan Paweł II przejechał koło pomnika Poznańskiego Czerwca 1956. Władze nie zgodziły się i wyznaczyły inną trasę. Biskup Marek Jędraszewski (był wtedy w komitecie organizacyjnym pielgrzymki): – Jest bardzo prawdopodobne, że o. Honoriuszowi zależało, aby Ojciec Święty mógł przejechać koło pomnika i znajdującego na tej samej trasie więzienia przy ul. Młyńskiej, gdzie więziono działaczy „Solidarności”. – Był śledzony – mówi Lenartowski. – Kiedyś poprosił mnie, żebym podprowadził go jeszcze kawałek do klasztoru. O. Czesław Bartnik, współbrat z klasztoru: – Dostawał telefony z pogróżkami, że jak się nie uspokoi, to skończy źle. Raz jakieś draby chciały go pobić w parku, ale udało mu się uciec.

Śledztwo czwarte?
Rok temu Instytut Pamięci Narodowej w Warszawie rozpoczął śledztwo przeciwko działającej w strukturach MSW grupie „D”, która w latach 80. porywała, torturowała, zastraszała i mordowała znanych opozycjonistów. – Sprawdzamy, czy działalność tego związku przestępczego dotyczyła też osoby o. Honoriusza – mówi prokurator Marek Klimczak z warszawskiego IPN. – Jeśli znajdziemy jakiś ślad, wznowimy kolejne śledztwo.

Korzystałem z książki „Dusz Pasterz” pod red. Stanisławy Borowczyk.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.