Album znaleziony w Monachium

Przemysław Kucharczak

|

GN 36/2007

publikacja 10.09.2007 23:40

Na tym zdjęciu z getta widać żydowskiego policjanta. O, a tu idzie rabin i niesie pod pachą coś, co wygląda na zwój Tory – pokazuje Romuald Kulik, historyk amator spod Opola. Właśnie odnalazł w Niemczech niepublikowane dotąd zdjęcia Warszawy z czasów II wojny światowej.

Album znaleziony w Monachium

Historyczna pasja pchnęła Romualda do poszukiwania w Niemczech śladów po okupacji Polski. W Monachium odnalazł 102-letniego Jürgena Josta, dawnego oficera Wehrmachtu. Okazało się, że ten starzec przed 65 laty, w czasie wojny, zrobił mnóstwo fotografii w polskich miastach. – Pan Jürgen przyniósł mi album ze zdjęciami Warszawy i powiedział: „Jesteś pierwszą osobą, która go ogląda od czasów wojny” – wspomina Romuald Kulik.

Starzec otworzył album i Romualdowi opadła szczęka. W albumie tkwiło sześćdziesiąt świetnych fotografii okupowanej stolicy. Wszystkie elegancko podpisane. Jürgen zrobił je w 1941 roku, w czasie dwudniowej wycieczki do Warszawy.

Zostały pierniki z 1941 roku
Jak Romuald Kulik odnalazł Jürgena Josta? Otóż postanowił porozmawiać z żołnierzami niemieckimi, którzy tłumili powstanie warszawskie. Chciał spisać ich relacje, dowiedzieć się, jak patrzyła na powstanie druga strona. Wybrał się więc do Niemiec. Z kolegą Krzyśkiem Niewrzędą odnaleźli piętnastu takich Niemców, którzy w czasie powstania byli w Warszawie. – Niektórzy się wypierali, że nie, oni nigdy nie byli w Polsce. Jeden o mało zawału nie dostał, bo myślał, że jesteśmy z jakiejś komisji do badania zbrodni hitlerowskich – wspomina Kulik. – Ale niektórzy z tych żołnierzy jednak trochę nam opowiedzieli.

W końcu Romuald trafił do mieszkania Jürgena Josta w Monachium. Jost zaznaczył, że nie brał udziału w walkach, choć był w czasie powstania w Warszawie. W czasie wojny najwięcej czasu spędził w Poznaniu, gdzie jego rozkazom podlegało sześćdziesięciu żołnierzy. – Jego wielką życiową pasją była fotografia. Kiedy inni żołnierze dostawali krótki urlop, jeździli wypocząć nad jezioro albo nawet nad morze. Ale Jürgen brał wtedy aparat i jechał pociągiem fotografować zrujnowane polskie miasta – relacjonuje Romuald.

Wśród tych wojennych fotografii Jürgena było więcej albumów poświęconych Warszawie. Był też album ze zdjęciami Krakowa i innych miast. Niestety, większość tego zbioru przepadła w 1945 roku. Jürgen był wtedy jednym z kilku oficerów odpowiedzialnych za ewakuację Poznania przed nadejściem Armii Czerwonej. Rzeczy ze swojego poznańskiego mieszkania spakował do dwudziestu toreb. 16 z nich zaginęło jednak po drodze.

Jürgenowi zostały więc cztery torby. A w nich zaledwie dwa albumy: jeden z fotografiami Warszawy, a drugi Berlina. Wiele innych albumów, także z fotografiami rodzinnymi, przepadło. – Wspominał, że mnóstwo wartościowych rzeczy zaginęło, a za to ocalały jakieś niepotrzebne drobiazgi. Pokazał nam nawet ocalałą… paczkę pierników, wyprodukowanych w Warszawie w 1941 roku – mówi Kulik. – Kolega żartował, że pierniki im starsze, tym są lepsze. I rzeczywiście, przez okienko w pudełku wyglądały całkiem nieźle – śmieje się.

Pałace, których nie ma
Na fotografiach Jürgena Josta widać kolumnę Żydów, prowadzonych pod strażą do pracy. Jest słynny mur getta. I antysemicki podpis pod zdjęciami: „Żydzi zawsze uważają się za pokrzywdzonych, a są zawsze winni”. Można też znaleźć podpis nieprzychylny Polakom. Pod dworcem kolejowym widać ustawione dorożki. Niektóre z nich stoją tyłem, inne przodem, któraś jest zaparkowana poprzecznie, a jeszcze inna na skos. Podpis głosi: „Polnische Ordnung”, czyli „polski porządek”. Choć akurat o to trudno się na autora fotografii obrażać, bo w naszych miastach do dzisiaj równie chaotycznie bywają zaparkowane samochody. Jost sfotografował też budynki, które dziś nie istnieją, bo po powstaniu warszawskim Niemcy je wysadzili. Na przykład pałac Brüla i Pałac Saski. Na zdjęciach widać urodę ówczesnej Warszawy. Jürgen Jost najwyraźniej był wrażliwy na piękno architektury. – Powiedział mi, że w 1945 roku nie uwierzył, że jego naród zniszczył zabytki polskiej kultury. Uwierzył znacznie później, kiedy zobaczył zdjęcia ruin Warszawy – mówi Romuald.

Będzie wystawa
Jost uwiecznił też na kliszy te fragmenty miasta, które legły w gruzach po niemieckich bombardowaniach w 1939 roku. – Ale zobaczcie przedostatnią fotografię, o, tutaj – Romuald Kulik pokazuje zdjęcie poukładanych w pryzmy cegieł. – Jost dał tutaj podpis: „Cała Warszawa już się odbudowuje po zniszczeniach wojennych”. Dziwnie to dzisiaj brzmi, bo trzy lata po zrobieniu tego zdjęcia Niemcy Warszawę zburzyli – mówi. Romuald Kulik nie jest zawodowym historykiem. Choć skończył studium społeczno-prawne, to jednak właśnie historia jest jego pasją. Niedawno badał wraz z jednym z kolegów podziemia Opola. Było niebezpiecznie, bo można natknąć się tam na miny, więc poszli ze specjalnym wykrywaczem. Na podobne przygody nie trzeba go długo namawiać. Mieszka we wsi Jełowa pod Opolem. Jest jednym z redaktorów Kwartalnika Kulturalnego „Prowincja” i poetą. Marzy, żeby odnalezione przez niego fotografie pokazało teraz któreś ze stołecznych muzeów.

Nieznane dotąd zdjęcia Warszawy z czasów wojny odnajdują się dzisiaj rzadko. A jeśli już, są to pojedyncze fotografie, a nie całe albumy. – I zazwyczaj przy odnajdywanych dzisiaj zdjęciach brakuje jakichkolwiek podpisów. Czasem więc trudno się domyślić, gdzie dokładnie zostały zrobione i w którym roku – mówi Izabela Maliszewska z Muzeum Historycznego Miasta Warszawy. – Jeśli pan Romuald zwróci się do nas, moglibyśmy zorganizować wystawę tych fotografii – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.