W Czarnkowie wojna się skończyła

Stanisław Zasada, korespondent GN w Poznaniu

|

GN 38/2006

publikacja 18.09.2006 10:55

60 lat po wojnie z centrum Czarnkowa udało się wreszcie usunąć radziecki czołg, a spoczywających pod nim czerwonoarmistów pochować na cmentarzu. Przestaną nas wreszcie wytykać palcami w Polsce i w Europie – mówią władze miasteczka.

W Czarnkowie wojna się skończyła Szczątki czerwonoarmistów przeniesiono z rynku na cmentarz. Nad mogiłami ustawiono prawosławny krzyż. Pochówek odbył się 17.06. 2006 z wojskowymi honorami. Za żołnierzy modlili się duchowni prawosławny i rzymskokatolicki. Archiwum Urzędu miasta

Stał na ogromnym cokole, na samym środku rynku, z lufą wycelowaną w przeciwległe kamienice. Na cokole wyryta była pięcioramienna gwiazda, sierp z młotem i rosyjski napis: „Wiecznaja sława gierojam pawszim w bojach z wragom za swabodu i szczastje naszego naroda. 1941–1945”. – Jakby to był Związek Radziecki, a nie Polska – burzył się przez lata Franciszek Strugała, burmistrz Czarnkowa.

Strugałę złościła nie tylko radziecka gwiazda, ale i umieszczona na cokole data. – Rosjanie liczą wojnę od napaści Hitlera na Związek Radziecki i dlatego umieścili tam rok 1941, podczas gdy Polacy do tego czasu sporo już wycierpieli od jednych i od drugich – tłumaczył burmistrz.

Niedawno czołg usunięto z centrum miasta, a szczątki poległych 61 lat temu żołnierzy ekshumowano i złożono na czarnkowskim cmentarzu. – Nareszcie możemy powiedzieć, że wojna się dla nas skończyła – mówi z ulgą burmistrz Strugała. O usunięcie kłopotliwego pomnika starał się kilkanaście lat.

Grób na rynku
Czarnków – dwunastotysięczne powiatowe miasteczko w północnej Wielkopolsce szczyci się ponad 800-letnią historią. To tu w średniowieczu urodził się słynny kronikarz Janko z Czarnkowa, o którym młodzież uczy się dziś w szkołach. – Mamy własną historię, nie potrzebujemy cudzej – mówi Strugała.
24 stycznia 1945 roku Czarnków zajęła zwycięska Armia Czerwona. Walki były krwawe. Na pobliskiej Noteci była granica przedwojennej Trzeciej Rzeszy, więc Niemcy bronili się zaciekle. Poległo ponad dwustu czerwonoarmistów. Po wojnie komendant Czarnkowa, starszy lejtnant Tichow, rozkazał przenieść pogrzebanych na polu walki towarzyszy broni i pochować ich w samym środku miasta. Nad zbiorową mogiłą wystawiono wielki betonowy monument, sławiący radzieckich bohaterów. Pomnik budowali niemieccy jeńcy wojenni. Prace ukończono w grudniu czterdziestego piątego roku.

Komendant Tichow miał jeszcze jeden pomysł: zdecydował, żeby na monument wciągnąć uczestniczący w radzieckiej ofensywie czołg T-34. Wycofujący się żołnierze Wehrmachtu trafili go z pancerfausta nad samą Notecią. Maszyna miała rozerwaną gąsienicę i nie nadawała się do walki.

Tak w samym centrum Czarnkowa powstał cmentarz radzieckich żołnierzy. Jeszcze kilka lat temu przyjeżdżała tu podobno z Charkowa rodzina poległego w walkach o miasto pułkownika Zadrożnego. Przy cokole z czołgiem stawiali znicze.

Nie depczcie ołtarzy
– W czasach Polski Ludowej nawet mowy nie było, żeby się pozbyć kłopotliwego pomnika – mówi Strugała. Starania o usunięcie czołgu z centrum miasta zaczął w 1990 roku, gdy po raz pierwszy został burmistrzem Czarnkowa. – Chcieliśmy pozbyć się pamiątki z okresu totalitaryzmu, bo nie pasował do nowych czasów – opowiada.

Pomnik szpecił również wygląd czarnkowskiego rynku. Na dodatek radziecki czołg przysłaniał widok na największy zabytek miasta – gotycką kolegiatę świętej Marii Magdaleny. Do sprawy likwidacji pomnika władze Czarnkowa postanowiły podejść demokratycznie i pozwoliły wypowiedzieć się mieszkańcom. Na łamach lokalnej gazety przetoczyła się burzliwa debata. Zdania były podzielone. Jedni bronili czołgu jak niepodległości, drudzy żądali jego usunięcia. „Nie depczcie przeszłości ołtarzy” – wzywali dramatycznie rajców, cytując Adama Asnyka, lokalni działacze SdRP, którzy sprzeciwiali się likwidacji pomnika. „A czymże jest ten pomnik? Według mnie imperialnym słupem, demonstracją totalitarnej siły, wyzwaniem hegemona” – wykpiwał lewicowych działaczy jeden z mieszkańców.

Burmistrz Strugała wspomina: – Daliśmy sprawie spokój, bo i tak nie było pieniędzy na odnowę rynku. Nie wystarczyło zburzyć pomnik. Trzeba było jeszcze zagospodarować miejsce po nim, a to kosztuje. Do sprawy czołgu czarnkowski samorząd powracał w kolejnych latach. Jednak znów na próżno. – Gdy znalazły się pieniądze, to koniunktura polityczna była zła – tłumaczy burmistrz. – Jeszcze kilka lat temu Warszawa bała się, że demontaż pomnika zaszkodzi stosunkom Polski z Rosją, bo otwieraliśmy akurat nasz cmentarz w Katyniu – dodaje Strugała, który dopiął celu dopiero pod koniec czwartej kadencji.

Kobiety chciały się przykuć
U schyłku tegorocznej zimy ogromny dźwig ściągnął wreszcie czołg z cokołu. Operację obserwował zebrany na rynku tłum gapiów. Nikt głośno nie protestował. Mimo że wcześniej do ratusza dzwonili najbardziej zdeterminowani obrońcy poradzieckiego pomnika, domagając się jego pozostawienia. Zastępca burmistrza opowiadał, jak kilka starszych kobiet odgrażało się przez telefon, że przykują się do czołgu i nie pozwolą go usunąć. Nie wszyscy jednak bronili czołgu. „Za Ural z nim!” – napisał ktoś na stronach internetowych lokalnego radia po tym, jak pomnik usunięto z rynku.

Wysłużona maszyna czeka teraz na odrestaurowanie w szkolnych warsztatach. O tym, jaki będzie dalszy los czołgu, zdecydują mieszkańcy. Wraz z demontażem czołgu ze zbiorowej mogiły ekshumowano szczątki ponad dwustu żołnierzy Armii Czerwonej. Postanowiono, że zwłoki zostaną złożone uroczyście w specjalnej kwaterze na czarnkowskim cmentarzu. Do czasu pochówku ciała czerwonoarmistów spoczywały w podziemnej krypcie czarnkowskiej kolegiaty. – Sam wystąpiłem z inicjatywą, żeby złożyć je u nas – przyznaje kanonik Stanisław Tomalik, proboszcz gotyckiej świątyni. – Staram się pomagać władzom w dobrych sprawach – dodaje.

W poświęconej ziemi
Biały prawosławny krzyż z trzema poprzecznymi ramionami góruje nad kamiennymi nagrobkami. Na nagrobkach wyryto pięcioramienne gwiazdy i nazwiska poległych. Tak wygląda kwatera wojenna Armii Czerwonej na czarnkowskim cmentarzu. Złożono w niej z wojskowymi honorami szczątki 203 czerwonoarmistów. – Chrześcijańskie miłosierdzie nakazuje, żeby modlić się za każdego, bez względu na to, czy to osoba praktykująca, czy nie – mówi ksiądz Paweł Minajew, prawosławny duchowny, który odmówił nad grobami czerwonoarmistów żałobną panichidę w języku starocerkiewno-słowiańskim. Modlitwę za poległych zmówił też ksiądz Tomalik.

W trzecim pogrzebie radzieckich żołnierzy wzięły udział setki czarnkowian. – Miasto nasze wyznaczono na miejsce waszego pogrzebania – pożegnał w ich imieniu i własnym poległych czerwonoarmistów burmistrz Strugała. – Z perspektywy czasu trudno rozprawiać, dlaczego wskazano na rynek w centrum miasta? Waszą żołnierską postawą zasłużyliście na bardziej ludzkie pogrzebanie, w miejscu szacownym i spokojnym. Zawsze byliśmy świadomi, że jesteśmy wam to winni.

Na pogrzeb przyjechał Władimir Grinin, ambasador Rosji w Warszawie. – Życie się toczy i nie można go zatrzymać – skomentował likwidację pomnika na czarnkowskim rynku i przeniesienie ciał radzieckich żołnierzy na cmentarz. – Najważniejsze, by takie ekshumacje odbywały się godnie wobec tych, co zginęli – dodał.

Zdziwiony jak Holender
Czarnków zaprzyjaźniony jest z holenderskim miasteczkiem Coevorden. Holendrzy często goszczą w Wielkopolsce. Jeszcze niedawno spacerując po rynku, nie mogli się nadziwić pomnikowi. – Pytali, co to jest? – opowiada Strugała. – Odpowiedziałem, że jesteśmy w fazie przebudowy – dodaje z uśmiechem.
Z okien ratusza burmistrz widział czasem, jak turyści z kraju i zagranicy robili sobie zdjęcia na tle czołgu. – Pewnie dla zabawy – zgaduje Strugała. – Teraz przestaniemy się wstydzić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.